0.6

7.8K 718 53
                                    

» Irwin «

- Masz jakieś problemy emocjonalne? - zaśmiała się, szturchając mnie po raz kolejny, gdy próbowałem zamknąć książkę leżąca na jej kolanach i wyciągnąć ją na pizzę. - Ash, muszę się tego nauczyć - westchnęła, wskazując notatki.

- Wiesz, co jest lepsze? - spytałem, zadziornie unosząc brew, ale ona tylko spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. - Jedzenie pizzy z przyjacielem! - krzyknąłem, wstając z jej łóżka i ciągnąc jej ramię ze sobą.

- Dobra, juz idę! - poddała się, wychodząc razem ze mną. - Jesteś niemożliwy - jęknęła, dorównując mi kroku, gdy szliśmy korytarzem, na co tylko otoczyłem ją ramieniem z dumnym uśmiechem na ustach.

- Mówię ci, przerwa dobrze ci zrobi - uśmiechnąłem się, otwierając przed nią drzwi, w których natknęliśmy się na Caluma.

- Miłej zabawy, suko - prychnął, mierząc Phan wrogim spojrzeniem i minął nas w drodze do swojego pokoju.

- Zaraz wracam - szepnąłem do jej ucha i dogoniłem bruneta. - Wytłumaczysz mi coś? - spytałem, odwracając go w swoją stronę.

- Co? - warknął, krzyżując ramiona.

- Gdzie ten radosny, lubiący wszystkich Calum, huh?

Chłopak przez chwilę mierzył mnie wrogim spojrzeniem, lecz po chwili jego ręce opadły wzdłuż ciała, a z ust wydobyło się westchnienie.

- A gdzie mój przyjaciel Ashton?

- Jakbyś nie zauważył, to właśnie z nim rozmawiasz - parsknąłem z niedowierzaniem. Wszystko wydawało się teraz takie dziwne i niecodzienne. Jakby Phanny coś zmieniła. Tylko że nic takiego nie zaszło. Odkąd z nią mieszkam, Calum zachowywał się jak kompletny dupek i czasem miałem wrażenie, że jest zazdrosny.

- Jesteś idiotą, Irwin - warknął, zciszając głos. - Nie widzisz, jak bardzo się zmieniłeś?! - syknął, a moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, gdy mózg próbował przeszukać pamięć w poszukiwaniu błędów. - Wczoraj pytałem, czy idziesz ze mną do miasta. Zignorowałeś to kosztem jakiegoś słabego żartu tej dziwki. - Wskazał palcem dziewczynę czekającą na zewnątrz, po czym skierował go na mnie. - Tak jest już od miesiąca. Nie jesteś już przyjacielem.

- Ej - zacząłem, gdy odwracał się, by odejść i raz jeszcze obróciłem go w swoją stronę. - Odczep się od Phan. Niczym sobie na to nie zasłużyła. A jeśli masz coś do mnie, to... - zaciąłem się, zastanawiając się nad tym, co właściwie chciałem powiedzieć. 

- Miłej randki, mięczaku. - Wywrócił oczami i ostatecznie wszedł do swojego pokoju. 

Nie miałem ochoty doganiać go tylko po to, by wykłucać się, że to nie randka. Ostatnio najwyraźniej przeżywał ciężkie dni, czy coś w tym stylu, a ja nie miałem zamiaru dłużej starać się o pogodzenie go z rudą.

- Wybacz - jęknąłem, wracając do Phanny i kontynuując spacer w stronę bramy.

- Wszystko w porządku?

- Calum uważa, że za dużo czasu spędzam z tobą, a za mało z nim - westchnąłem obojętnie, wzruszając ramionami. - To typowe.

- Mówiłam ci, że nie powinniśmy iść - oburzyła się. - Uh... Przeze mnie się kłócicie.

- Gadasz głupoty, Phanny - prychnąłem. - To nie przez ciebie...

- Ależ owszem - zaprzeczyła, zatrzymując się. - Wracam się uczyć, a na pizzę zabierz Caluma.

- Phan, ja... - zamierzałem powiedzieć, że raczej nie uda mi się namówić go teraz na wyjście, ale dziewczyna przerwała mi cmoknięciem w policzek. 

- Jeszcze będzie czas na pizzę, Ash - uśmiechnęła się, a w jej piegowatych policzkach pojawiły się dołeczki.

» Carter «

- Cześć...

Podniosłam głowę znad książek, a moje oczy spotkały się z błękitnymi oczami wchodzącego do pokoju Luke'a.

- Um... - westchnęłam. Nie chciałam być niemiła, lub coś, ale co on znowu robił w moim pokoju. Wyglądał na zagubionego i było mi go trochę żal. 

- Mógłbym tu posiedzieć? - spytał. - To znaczy... Mój współlokator znów spędza czas ze swoim chłopakiem...

Kurde... Nie mogłam zaprzeczyć faktowi, że był przystojny, ale ta 'ciapowatość' tak dziwnie go zmiękczała. Nie byłam też typem osoby, która nie ma serca, a najwyraźniej dla niego patrzenie na gejów było dość niezręczne.

- No dobra - westchnęłam i wróciłam do nauki. 

Nie wiedziałam, czy Ashton poszedł w końcu z tym idiotą na pizzę, ale odkąd rozstaliśmy się na dziedzińcu, nie widziałam się z nim. Nie chciałam rozwalać ich przyjaźni, choć chętnie bym to zrobiła, by dopiec Calumowi. Powstrzymywała mnie jedynie moja przyjaźń z Ashem.

Próbowałam się skupić na notatkach, ale coś ciągle zaprzątało moją głowę. Jakby coś mnie rozpraszało. Luke siedział na krześle Ashtona i mimo, że na niego nie patrzyłam, mogłam przysiąc, że jego wzrok tkwi właśnie w mojej osobie.

Próbowałam stłumić w sobie uczucie dziwnego skołowania i skupić się na nauce, ale średnio mi to wychodziło. Nie to, żebym coś do niego miała, ale mógłby przestać. To było tak cholernie rozpraszające.

gaze » lh ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz