- Jak było u Czarnego Pana?
-No właśnie, jak było Harry - powtórzyła pytanie Hermiona. Wszyscy wtajemniczeni w "zbrodnię" Dumbledore'a siedzieli właśnie w Pokoju Życzeń czekając na sprawozdanie bruneta z pobytu w pałacu Voldermorta.
- No powiedz coś wreszcie Potter, wszyscy czekają, a może okulary ci zaparowały i nie zauważyłeś?
- Kiedy skończysz z tym Potterem? Praktycznie rzecz biorąc jesteśmy braćmi - skomentował zielonooki słowa Dracona.
- To że moja matka bardziej zajmuje się tobą niż mną nic nie znaczy, i nie odbiegaj od tematu! - powiedział wkurzony blondyn.
- To znaczy bardzo dużo.
- Potter!
- No już dobra. Powiem tyle, Gadzina jest dość nudnym człowiekiem dopóki się nie napije. O i jeszcze woli koty od psów, ale ja już go przekonam do Leona! - powiedział Harry z groźbą w głosie głaszcząc delikatnie wcześniej wspomnianego psa, który leżąc na kolanach swojego pana radośnie merdał ogonkiem.
- Harry nie o to pytaliśmy... - powiedziała załamana Hermiona. W pewnym sensie rozumiała, co brunet chciał im tym przekazać, ale wolała szczegóły.
- Nie rozmawialiśmy o niczym poważnym, tak na prawdę to tylko się kłóciliśmy i przedrzeźnialiśmy.
- Nawet tak prostej rzeczy jak zdobycie informacji nie potrafisz zrobić? Jak mam cię uważać za brata?!
- Sam powiedziałeś, że mogę się zachowywać jak dziecko!
- Ale nie aż tak, myślałem, że masz coś takiego jak instynkt samozachowawczy.
- Może odejdźmy na bok? - szepnęła Hermiona do innych, a oni jej tylko kiwnęli twierdząco i wyszli z pokoju. - Oni tak często? - zapytała brunetka gdy wszyscy już wyszli i stanęli na korytarzu.
- Powiedziałbym, że zawsze, ale skłamałbym, więc powiem, że od czasu do czasu zdarzają im się takie kłótni, ale nie są one poważne - odpowiedział Blaise.
- Musiałeś prowadzić aż tak długi monolog? Nie mogłeś go skrócić do zwykłego "od czasu do czasu"?
- Słuchaj mopsico, nie bądź hipokrytką - odpowiedział Blaise.
- Za to oni tak zawsze - szepnął Theodore do Hermiony, na co ta się zaśmiała cicho.
- Następnym razem zdobądź jakieś informacje - powiedział blondyn nakładając sobie jedzenie na talerz. - Bo jak nie to nie wpuszczę cię do pokoju - oznajmił groźnie wskazując widelcem na bruneta.
- Tak, tak... następnym razem wyciągnę z niego wszystko co wie... - odrzekł ponuro Harry. - Ale jak mi się nie uda to nie bij mnie wszystkim, co ci wpadnie pod rękę, bo do planu zdobywania informacji, o ile się nie mylę, potrzebny jestem żywy.
- Żywy czy martwy, co za różnica - wzruszył ramionami Draco.
- Co ja się z wami mam muszę was nauczyć wreszcie manier - oznajmił Blaise z poważną miną.
- A, co ty niby wiesz o manierach, skoro...- blondyn urwał i powrócił do jedzenia jakby przed chwilą wcale nie chciał wygłosić długiej przemowy o manierach ciemnoskórego.
Zielonookiego dość zdziwiło to zachowanie, i już chciał otworzyć usta, by zacząć docinać blondynowi, jednak przeszkodziła mu w tym czyjaś ręka, która właśnie dotknęła jego ramienia. Zdziwiony szybko obrócił głowę do tyłu, a osoba, która za nim stała z promiennym uśmiechem, na pewno nie była tym kogo chciał ujrzeć.
- Harry czy mógłbym cię prosić na chwilę do swojego gabinetu? - brunet tylko kiwnął głową, i wstał od stołu, po czym spojrzał na przyjaciół z niemym pytaniem w oczach, na co oni tylko wzruszyli ramionami.
- To czego pan ode mnie chce, profesorze? - zapytał zielonooki stojąc pośrodku gabinetu dyrektora.
- Usiądź Harry, mój chłopcze mam do ciebie kilka pytań - powiedział siwobrody wskazując na krzesło stojące przed jego biurkiem.
Harry tylko westchnął mentalnie, i usiadł na wskazanym krześle, przygotowując się umysłowo na kolejną rozmowę, która na pewno będzie długa, i nudna.
- Harry gdzie byłeś, wczoraj wieczorem?
- Musiałem na chwilę pójść do Hogsmeade, miałem tam spotkać się z Malfoy'ami. chcieli ze mną porozmawiać, a nie mogli tego zrobić listownie, bo była to zbyt prywatna sprawa.
- Rozumiem. Nie było to związane z Voldemortem? - zapytał starzec, zerkając na niego zza okularów połówek.
- Nie proszę pana, to była zwykła rodzinna narada.
- Rodzinna? Dlaczego, więc nie było tam z tobą Dracona?
- Ponieważ on nie może się o tym dowiedzieć.
- Ah, rozumiem... to niespodzianka dla młodego Malfoya? - zapytał patrząc uważnie na Harry'ego i głaszcząc się po brodzie.
- Tak, on za niedługo też się z nimi spotka, taka tradycja przed Halloween'owa.
- Skoro tak, to jesteś wolny, ale pamiętaj - tu rzucił brunetowi ostrzegawcze spojrzenie. - Malfoy'owie wcale nie są tacy mili i współpracują z Voldemortem, uważaj na nich, i nie zapomnij o tym o czym mówiłem ostatnio.
- Dobrze pani profesorze, będę uważał - odpowiedział Harry wstając i podchodząc do drzwi.
- No ja mam nadzieję mój chłopcze - powiedział radośnie Drops.
- Do widzenia dyrektorze - powiedział Harry po czym wyszedł z gabinetu. Na dole już czekała na niego Hermiona z Pansy. - Czy wy czasem nie za dużo czasu ze sobą przebywacie? - zapytał Harry sugestywnie poruszając brwiami na co dziewczyny się zarumieniły. - Tak myślałem - zaśmiał się.
- Nie śmiej się tylko mów czego znowu chciał ten Dropsiarz - powiedziała Pansy.
- Tego, co zwykle, mówię wam jeszcze kilka takich spotkań, a dodam mu coś do herbaty, albo zwymiotuję na dywan, mam serdecznie dość widoku cytrynowych dropsów.
- Nie dziwię ci się - powiedziała Hermiona. - Wszystko wszystkim, ale wzywanie cię do tego gabinetu prawie codziennie i wypytywanie o Voldemorta to lekka przesada, co on jakąś paranoje ma?
- Możliwe... - odpowiedział Harry.
xxx
Stwierdzenie, że wróciłam byłoby błędem aczkolwiek stwierdzenie, że ten rozdział coś znaczy jest w jakiś sposób prawidłowe. Tak oto próbuję wam przekazać, że możecie liczyć na to, że ta "książka" kiedyś dobiegnie końca. Mówienie, że stanie się to w tym roku byłoby kłamstwem ponieważ jeśli tak powiem to jestem na 100% pewna, że wtedy coś mi wypadnie i tyle będzie z pisania. Tak, więc cieszcie się z tego rozdziału a ja idę pisać następny, by choć trochę zagłuszyć swoje sumienie. Do zobaczenia kiedyś <3
~ZoeVirdis
YOU ARE READING
||Czas zmian||Tomarry
FanfictionWakacje u Dursley'ów ciągną się Harry'emu w nieskończoność. Tak jak na początku wakacji Ron i Hermiona do niego pisali, tak teraz te listy są tak krótkie, że listami ich nazwać nie można. Co gdyby Harry w te nudne dni wakacji zaczął wpadać na niedo...