Rozdział 38

487 31 0
                                    

Matylda
Tygodnie spędzone na pustyni były dla mnie, jak powrót do raju. Kobiety z plemienia znów przyjęły mnie bardzo ciepło, jakbym była jedną z nich. I myślę, że to nie tylko dlatego, że byłam gościem Szejki plemiania. Jestem pełna podziwu i szacunku dla nich. One są bardzo silne, dumne i mądre. Spędziłam wiele godzin na rozmowach z matką Aziza. Ona pomogła mi spojrzeć na świat jego oczami. Była przekonana, że Aziz przez te wszystkie lata nosił mnie w sercu. Jego ludzie śledzili mnie i dokumentowali każdy mój krok. Podobno chciał, żebym była bezpieczna. A obserwując moje życie, uczył się mnie. Rzeczywiście chciał, byśmy do siebie wrócili, kiedy będzie potrafił ze mną tak żyć, by nie skrzywdzić mnie już nigdy więcej. Przez te wszystkie lata, kiedy ja bałam się żyć, on myślał, że na niego czekałam. Może i czekałam. Teraz to ja już niczego nie jestem pewna, poza tym, że zadawanie bólu kochanemu człowiekowi z miłością nic wspólnego nie ma. Nigdy nie zrozumiem potrzeby posiadania drugiego człowieka na własność. Choć wiem, że wyrósł w kulturze, gdzie kobieta nigdy nie należy do siebie. Na każdym etapie swojego życia należy do jakiegoś mężczyzny. Do ojca, brata, męża, syna. Ja byłam gotowa należeć do Aziza jako jego partnerka życiowa. W zdrowiu i w chorobie. W szczęściu i smutku. Byłam gotowa iść z nim przez życie ramię w ramię. Jednak on żądał mojego podporządkowania. A ja wychowana byłam na samodzielną i samomyślącą jednostkę. Byłam gotowa zdobywać świat. Problem w tym, że to Azizi chciał być całym moim światem.

Spędziłam wiele samotnych godzin wsłuchując się w siebie. Otulały mnie ziarenka gorącego piasku i szum wiatru. Ten czas okazał się dla mnie zbawienny. Pozwoliłam, by wszystkie myśli i wspomnienia, które upchnęłam gdzieś w zakamarkach duszy, wyszły do słońca. Pozostawiłam przeszłość za plecami, tam, gdzie jej miejsce. Postanowiłam, że każdego dnia będę grała kartami, jakie rozdaje mi życie. Tu nauczyłam się szanować każdą kroplę wody i słodkiego wielbłądziego mleka. Tak samo zamierzam celebrować każdą sekundę mojego życia. Bo każda z nich jest jedyna, niepowtarzalna i wyjątkowa. Tu, na pustyni, tego doświadczyłam.

Przez ten czas, bardzo zżyłam się ze społecznością plemienia. Oczywiście mam tu na uwadze kobiety i dzieci, bo to z nimi spędzałam większość czasu. Z dzieciakami wzajemnie uczyliśmy się języka. Ja, choć dobrze znam arabski, to jednak język plemienny na początku trudny był dla mnie do zrozumienia. Dzieciaki chłonęły naukę angielskiego. Czas spędzony z nimi zbudował moje poczucie godności od nowa. Znów polubiłam osobę, jaką się stałam.

Odzyskawszy siły i radość życia wróciłam do Abu Zabi. Khalil znów udostępnił mi rodzinny apartament, a ja chętnie propozycję tę przyjęłam. Przyjęłam również posadę tłumacza w klinice, którą też już wcześniej mi proponował. Wiodłam proste, szczęśliwe życie. Byłam w stałym kontakcie z Madi i oczywiście z Jakiem i Mike'm. Do Gabriela długo nie byłam skłonna się odezwać. Z emocjami, jakie we m nie budził, nie mogłam dojść do ładu.

Pewnego wieczora zadzwonił do mnie Jacek. Chciał porozmawiać o Gabrielu. Niechętnie, ale się zgodziłam. Przełączyliśmy się na video rozmowę. Niektóre zdobycze cywilizacji naprawdę czynią życie przyjemniejszym. Jacek wytłumaczył mi, że tamten feralny wieczór w klubie był ukartowany. Mężczyzna, który obwiniał Gabriela o śmierć Joanny jest przyjacielem Alice Mayson. A ta, od lat ma obsesję na punkcie Gabe'a. Wrzuciła mu delikatny narkotyk do whisky. Dziennikarka, która napisała artykuł to też jakaś jej znajoma. Jacek zapewniał mnie, że Gabriel bardzo za mną tęskni i czeka na jakikolwiek sygnał ode mnie. Powiedział, że dawno nie widział w tak kiepskim stanie psychicznym swojego brata. Nawet wtedy, kiedy zmarła Joanna.

Wierzyłam, że Gabriel za mną tęskni. Ja też strasznie za nim tęskniłam. Zbliżyliśmy się do siebie, a potem nagle wszystko się urwało. Potrzebowałam kilku dni, by zrozumieć, że chcę porozmawiać z Gabrielem. A tę potrzebę chcę zaspokoić dla siebie samej. Dość ukrywania się przed emocjami. I tak zaczęliśmy poznawać się od nowa. Dzięki łączom internetowym jadaliśmy w swoim towarzystwie kolacje, niemalże każdego wieczora. Długo i szczerze ze sobą rozmawialiśmy. Kiedy Gabriel zapytał, czy kiedykolwiek dam nam jeszcze szansę na wspólne życie, chwilę potrzebowałam na odpowiedź. Moja odpowiedź była na tak. Spakowałam się i kupiłam bilet do Polski w jedną stronę. Tę szansę postanowiłam dać przede wszystkim sobie. Tego nauczyła mnie pustynia.

I dogoniła nas przeszłość....Where stories live. Discover now