Rozdzial 1

4.7K 241 140
                                    

~wieczor~

-Pewnego dnia dorosniesz, zobaczysz jak naprawde jest ciezko! Wykrzyczala podirytowana matka
-n-nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego ze twoje slowa rania... powiedzialam lamiacym sie glosem z lzami w oczach
-nie moge cie zniesc... Nie rozumiesz ze latwiej by mi bylo gdybys nigdy nie istniala, lub byla jak twoje kolezanki! Nawiazala do swojej bylej wypowiedzi mama- ahhhh zapomnialam ty przeciez ich nie posiadasz! Zasmiala sie kpiaco kobieta

Wzielam telefon z kuchennego blatu. Pobieglam do mojego pokoju, spakowalam najpotrzebniejsze rzeczy i wybieglam z domu.

Przegladajac mape oraz rozklad jazdy pociagow szlam w strone miejsca docelowego. Nic nie moglam dostrzec, oczy zalewaly mi sie lzami a oddech ciezko bylo zlapac. Gdy juz sie uspokoilam uwaznie ogladalam „plan" mojej podrozy. Niestety spokoj nie trwal za dlugo.

Po dotarciu na stacje z moich oczu wylewaly sie hektolitry lez. Na mojej skorze poczulam delikatne krople deszczu, co oznaczalo ze zaczelo padac. Usiadlam na lawce, ktora byla w miare oslonieta, jednak nie byl to najlepszy wybor. Siedzenie znajdowalo sie pod wierzba co sprawialo ze pojedyncze czastki wody mozna bylo dalej poczuc.

W tamtym momencie nie interesowalo mnie to, jendak wazniejsze bylo jak przezyje najblizsze dni. Rozejrzalam sie dookola, byla okolo druga w nocy. Nagle zauwazylam wysokiego mezczyzne ubranego w ciemna kurtke z welny i akrylu. Mial przy sobie gitare, szedl powoli w moja strone. W tym czasie probowalam sie ogarnac i nie wyjsc na dziwna, ledwo zdarzylam. Bylo widac ze plakalam, czerwone oczy, opuchniete usta oraz powieki, przyspieszony oddech, trzesace sie rece i oczywiscie lzy w oczach. Chlopak podszedl i usiadl obok mnie ciezko wzdychajac. Lekko, od boku spojrzalam na bruneta, na jego twarzy mozna bylo zauwazyc zmeczenie. W sumie co sie dziwic byla druga w nocy. Zerknal na mnie i suptelnie sie usmiechnal. Na jego usmiech odpowiedzialam placzem, poddalam sie... zaczelam szlochac jak male, bez radne i bez bronne dziecko. W zasadzie nic nie moglam zrobic, powstrzymanie sie bylo nie mozliwe. Mezczyzna spokojnie wstal i kucnal przede mna, chwycil moje obie dlonie w swoje i zaczal.
-hej, co sie dzieje? Powiedzial uwaznie obserwujac moja dalsza reakcje. Moja odpowiedza znow nie byly slowa a dalszy placz. Chlopak wstal i odlozyl swoj instrument na bok a mnie przytulil. Jestem osoba ktora generalnie nie lubi czulosci ale nie odepchnelam go, odwzajemnilam uscisk. Plakalam mu w ramie jak mala dziewczynka ktora sie zagubila, bo w sumie to troche tak. Trwalismy tak przytuleni z dwie, trzy minuty dopoki nie przestalam „panikowac".



///
________________________________
Mam nadzieje ze pierwszy rozdzial sie spodobal, najpewniej nie dotarlo to do duzego grona widowni ale coz. Jesli macie jakies uwagi to piszcie z checia je wyslucham. Przepraszam ze rozdzial tak krotki ale chcialam cos napisac. Postaram wstawic cos jeszcze jutro
Do zobaczenia <3

~𝐖𝐢𝐥𝐛𝐮𝐫, 𝐲𝐨𝐮 𝐬𝐚𝐯𝐞𝐝 𝐦𝐞~ |wilbur x reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz