Rozdział 1

72 12 37
                                    

Teraźniejszość

Czy wieczorem zawsze wszystko wydaje się gorsze i trudniejsze, niż jest w rzeczywistości?

Kiedy po całym ciężkim dniu myśli powinny w końcu dać odpocząć, Kora leży sama w łóżku i wsłuchując się w rytmiczne uderzenia kropel deszczu o parapet, próbuje sobie wszystko poukładać. Ale co właściwie się składa na „to wszystko"? Czy to dzieci, które śpią słodko w pokoju obok? Czy to dorywcza praca zdalna, która po wielu latach bezrobocia daje jej marne zarobki i poczucie, że jednak do czegoś się czasem przydaje? A może małżeństwo, które od lat jest dalekie od doskonałości, ale ani ona, ani Damian nie mają odwagi, by je definitywnie zakończyć?

Chciałaby już nie myśleć. Chciałaby znaleźć rozwiązanie, ale jej się to nie udaje. Przerobiła w myślach chyba już wszystkie wyjścia i wie, że żadne nie jest dobre. Jakąkolwiek decyzję podejmie, ktoś będzie cierpiał.

Ciągnie się za półdługie, ciemne włosy, jakby to miało jej w czymś pomóc. Przekręca się na drugi bok i odwraca poduszkę, bo z jednej strony jest mokra od łez, a ona nie chce czuć ich zimna.

W pokoju obok rozlega się nagle ciche jęknięcie, a potem następne i następne. Kora rozpoznaje głos swojej najstarszej córki, Poli. Przeciera więc wilgotne policzki, włącza latarkę w telefonie i idzie sprawdzić, o co chodzi pięciolatce. Stara się przy tym nie pociągać nosem i udawać, że wszystko jest w porządku. Po cichu podchodzi do łóżka półpiętrowego i widzi zaspaną Polę, która szuka czegoś po omacku.

– Co się stało, kochanie? – szepcze Kora, by nie zbudzić pozostałej dwójki maluchów.

– Nie mogę znaleźć Piotrusia. – Słyszy w odpowiedzi. Głos jej córki jest tak zrozpaczony, jakby wydarzyła się prawdziwa katastrofa. Kieruje zatem światło latarki na łóżko i od razu znajduje czarno-białego pluszowego pieska. Uśmiecha się blado i podaje go Poli.

– Znalazł się. Śpij już. Słodkich snów. – Cmoka czoło, nad którym kręcą się jasne loki.

– Słodkich snów – odpowiada ledwo słyszalnie dziewczynka, wtulając się w ulubioną zabawkę.

Kora sprawdza jeszcze, czy nie trzeba czegoś poprawić u Klaudii i Kornela. Młodsza córki śpi cała odkryta, ale po upalnym lipcowym dniu w mieszkaniu jest tak ciepło, że postanawia jej nie przykrywać. Kornela przesuwa dalej od brzegu tapczanika, by przypadkiem nie spadł. Chłopiec lekko się przebudza, ale gdy tylko przytula do twarzy tetrową pieluszkę, zasypia ponownie. Korę zawsze rozczula taki widok. W końcu Kornel ma już dwa i pół roku. Gdy dziewczynki były w jego wieku, nie potrzebowały już pieluszki, a i pampers odszedł w zapomnienie.

Kora wzdycha cicho, gdy patrzy na te anielskie niemal twarzyczki ukochanych dzieci. Przypomina sobie, że tego dnia znowu nie była najlepszą matką. Znowu nie starczyło jej siły, by wyjść z dziećmi na dwór, a przed snem przeczytać im choćby jedną bajkę.

Zaciska na moment mocno powieki, a potem szybko wychodzi z pokoju. Puste łóżko wcale nie zachęca do położenia się. Pewnie nie zachęciłoby jej też, gdyby leżał w nim Damian. Mąż zaraz wróci z pracy, ale Kora wcale nie niego nie czeka. Bo i po co miałaby czekać? Gdyby mogła zapomnieć o przeszłości, na pewno wszystko wyglądałoby inaczej. Ale nie potrafi.

W szaro-zielonych oczach znowu pojawiają się łzy. Powoli przykłada głowę do poduszki i wie, że znowu będzie mieć problemy z zaśnięciem, a rano wszystko zacznie się od nowa – jej walka o spokojny dzień. O to, by pokonać demony przeszłości i własne słabości. A to niełatwe zadanie.

Klucz w zamku przekręca się powoli, obwieszczając powrót Damiana. Kora natychmiast przykrywa się pod samą szyję cienką kołdrą i udaje, że śpi. Nie ma siły na konfrontację czy wymianę choćby kilku słów. Kiedyś chciała rozmawiać. Czekała na męża, by zwierzyć się mu ze wszystkiego, co ją dręczy, ale on nigdy nie rozumiał.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 07, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Twoje i moje winyWhere stories live. Discover now