01

1.5K 24 1
                                    

Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Joanną Chyłką i przyrzekam, iż uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Kordianem Oryńskim i przyrzekam, iż uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.

To właśnie te słowa w sobotnie południe Joanna i Kordian wypowiedzieli podczas uroczystości w urzędzie stanu cywilnego. Zaproszeni byli jedynie Kormak z Anką i Magda ze swoim nowym partnerem i córką. Było dokładnie tak jak sobie wymarzyli. Bez zbędnego szumu, bez wesela do białego rana, bez białej sukni. Chyłka miała na sobie garsonkę, a Kordian garnitur, w którym na co dzień chodził do pracy. Złożyli przysięgę, podpisali wszystkie dokumenty, założyli sobie obrączki, a potem pojechali na obiad do Hard Rock Cafe. Właściwie ten dzień nie różnił się za wiele od innych. Nie mieli parcia na te wszystkie fajerwerki. Chcieli w spokoju nacieszyć się tym, że po tylu przejściach wreszcie mogą być razem jako mąż i żona.
Teraz leżeli na łóżku i patrzyli sobie głęboko w oczy. Kordian odgarnął kosmyk z twarzy Joanny i ją pocałował.
- Nareszcie sami - wyszeptał.
Joanna położyła dłoń na jego policzku i się uśmiechnęła. Po chwili leżała już na nim.
- I co zrobimy z tym faktem? - zaczęła go całować po klatce piersiowej, na której od jakiegoś czasu można było dostrzec kaloryfer.
Przed ślubem Kordian postanowił o siebie zadbać i zaczął pakować na siłowni. Co prawda musiał wymienić trochę garderobę, bo nie dopinał się w niektóre koszulę, ale przynajmniej było na co popatrzeć.
- A na co masz ochotę? - Kordian zmienił pozycję i teraz to on znajdował się nad Joanną.
Zaczął ją całować i powoli przechodził do coraz bardziej intymnych miejsc. Kobieta nie protestowała. Chwila rozkoszy nie trwała długo.
Nagle w mieszkaniu rozległo się pukanie. W pierwszym momencie je zignorowali, ale ono nie ustawało. W końcu Kordian zarzucił na siebie bokserki oraz pierwszy lepszy T-shirt i poszedł zobaczyć, co się dzieje. Miał nadzieję, że to któryś z sąsiadów zabalował i pomylił mieszkania. Gdy wyjrzał przez judasza, okazało się, że na korytarzu stoi młoda dziewczyna. Z tego, co Kordian kojarzył, mieszkała w sąsiedniej klatce. Była przerażona. Oryński otworzył drzwi.
- Przepraszam, że przeszkadzam o tej porze - powiedziała niepewnie.
Mężczyzna otaksował ją wzrokiem. Po chwili na przedpokoju pojawiła się Joanna w koszuli męża.
- Przeszkadzasz i to bardzo - burknęła prawniczka, krzyżując ręce.
- Stało się coś? - zapytał Kordian przyjaźniejszym tonem.
- Jakby to powiedzieć? - dziewczyna potarła nerwowo kark. - Uderzyłam w państwa samochód, ale tak dosyć mocno.
- W iks piątkę? - zapytała Joanna, czując jak zaczyna się w niej gotować.
- Co? Nie. W te żółte coś - odparła, a prawniczce ulżyło.
- W daihatsu - dopowiedział Kordian.
- O to, to - potwierdziła.
- Dziewczyno, to mogło poczekać do rana - skomentowała Chyłka-Oryńska. - A tak poza tym to dzięki.
- Za co? - zdziwiła się brunetka.
- No właśnie, za co? - Zordon skrzyżował ręce i wbił wzrok w Joannę.
- Może wreszcie kupisz porządniejszy samochód, bo podejrzewam, że naprawa to równowartość rydwanu ognia.
- Idź przygotuj wszystkie dokumenty, a ja zaraz do ciebie zejdę - odparł Oryński.
- Ok.
Chwilę później Kordian zakładał już spodnie dresowe. Joanna nie była zadowolona, że ją zostawia, ale mężczyzna chciał załatwić od razu wszystkie formalności. Uznał, że nie ma sensu czekać do rana. Swoją drogą, dziewczyna miała dużo szczęścia, że to tylko daihatsu Zordona, a nie iks piątka Chyłki.
Prawniczka położyła się i czekała, aż jej małżonek wróci. Przyglądała się obrączce, którą kilka godzin temu Kordian wcisnął jej na palec. Wciąż nie mogła w to uwierzyć. W ich życiu wydarzyło się naprawdę wiele i bała się, że w ten dzień również się coś popsuje. Co prawda sąsiadka, która była świeżo upieczonym kierowcą, zepsuła im trochę noc poślubną, ale to nie miało większego znaczenia. Byli małżeństwem i tylko to się dla niej liczyło.
Po kwadransie Zordon wrócił do mieszkania z niezbędną dokumentacją dla ubezpieczyciela. Joanna leżała i przeglądała coś w telefonie. Oderwała się, gdy mężczyzna wszedł do sypialni.
- I co?
- Nie wiem, jak ona to zrobiła, ale mam rozwalony za równo przód jak i tył. Chyba masz rację, że lepiej będzie opłacało się kupić nowe auto - odparł, ściągając z siebie ubrania.
- Tak to jest, jak prawko znajduje się w chipsach.
Zordon popatrzył na nią z ukosa.
- Powiedziała ta, która jeździ jak wariat.
- Ja po prostu jeżdżę dynamicznie, mój drogi.
- Taaa - westchnął i położył się do łóżka. - Żeby ta twoja dynamiczna jazda nie wpędziła nas kiedyś do grobu.
- Sugerujesz, że jeżdżę mało bezpiecznie? - Chyłka oparła się na ręce, aby popatrzeć na Kordiana z góry.
- Nic nie sugeruję. Ja tylko stwierdzam fakty, ale może zostawmy ten temat na jutro - zaproponował.
- Jutro, czyli w poniedziałek? - Chyłka spojrzała na zegarek elektroniczny, pokazujący, że już jest niedziela.
Kordian potwierdził. Wrócili do tego, co przerwała im młoda sąsiadka.

Zbrodnia (prawie) doskonałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz