ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 1

184 24 18
                                    

Mimo iż było lato, to było dość chłodno.
Zapewne za sprawą tego, że słońce jeszcze nie wstało i powiewał lekki chłodny wietrzyk.

Kroczyłem powolnym krokiem po udeptanej ścieżce otoczonej przez rozciągające się aż po horyzont łąki i pastwiska, na których mogły wypasać się owce, krowy jak i konie.
Jednak okolica ta słynęła raczej z licznych hodowli owiec.

Nagle mój wzrok przykuła mięta pieprzowa.
Zaraz zboczyłem ze ścieżki.
Przyklęknąłem przy roślinie i zerwałem kilka jej listków, które to zaraz schowałem do skórzanej torby.
Niedaleko zauważyłem też kilka mniszków lekarskich, których też potrzebował Pan Techno.
Nie można było tego nazwać inaczej, jak po prostu szczęściem!

Kroczyłem po rozległej łące, dorzucając co jakiś czas do skórzanej torby zioła i rośliny pożądane przez Pana Techno.

Nagle w oddali zauważyłem coś, co łudząco przypominało rutwicę lekarską.
Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku rośliny.
I tak! Była to rutwica!
Pan Techno o nią nie prosił, ale na pewno się ucieszy!

Gdy tylko doszedłem do rośliny, natychmiast przy niej przyklęknąłem.
Już miałem za nią złapać, by trochę jej ułamać, gdy nagle została pochwycona przez czyjeś wargi.
Były to wargi owcy.

- Ej! To moje! - Krzyknąłem, a owca spojrzała na mnie jakby pytająco.

Niewiele myśląc wyciągnąłem dłonie w jej stronę, by zabrać jej roślinę, jednak ona uciekła.

- Ugh! Wracaj tu złodziejko!

Ruszyłem w pogoń za owcą, która starała się uciec ze swoją zdobyczą.

Po kilkuminutowej pogoni złapałem ją w swoje objęcia.

- Ha! Mam cię! - Powiedziałem usatysfakcjonowany, próbując odebrać jej rutwicę z pyska.

Owca wiła się jak oszalała.

W końcu odebrałem zwierzęciu roślinę i już miałem je puścić, gdy nagle poczułem coś okropnie ostrego przy szyi...

__________________________________________

ᴏɴᴇ sᴜᴍᴍᴇʀ ᴍᴏʀɴɪɴɢWhere stories live. Discover now