Prolog

149 10 6
                                    

Marinette

- Mamo, a czy mogę biedronkę polukrować na zielono?

Zapytała Emma, kierując swoje duże zielone oczka na mnie. Trzymała w dłoni tubkę z lukrem do ciasteczek. Uśmiechnęłam się do niej.

- Oczywiście że możesz, kochanie. Na jaki kolor tylko chcesz.

Pokiwała energicznie głową i ścisnęła za mocno tubę, przez co wyleciało za dużo lukru opryskując kuchnie.

Zaśmiałam się radośnie.

- Nie robisz tego pierwszy raz, lekko.

- Przepraszam, to niechcący.

- Nic się nie stało. Idź, grzecznie umyć ręce do łazienki. I obejrzyj jakąś bajkę. Sama skończę.

- A zrobisz mi zielone biedroneczki?

- Tak zrobię. Nie martw się o to.

- Dziękuję. Tikki idziesz ze mną?

- Tak.

I zniknęły razem, za ścianą. Westchnęłam i pokręciłam głową. Zaczęłam wycierać pozostałości substancji papierowym ręcznikiem. Gdy skończyłam, zabrałam się za dokończenie, dekorowania wypieków które całe południe piekły myśmy.

Nadal nie mogę uwierzyć że Emma za miesiąc kończy siedem lat. Jest taka duża i pełna życia. I tak bardzo podobna do swojego ojca. Blond fale opadające jej na ramiona i ta para zielonych oczu, które widziałam jedynie u dwóch chłopakach - Adriena Agresta oraz Czarnego Kota. Oby dwóch pokochałam, ale tylko jeden od zawsze oddzwzajemniał moje uczucia, chociaż ja jego na początku nie.

Po mnie zyskała jedynie piegi, oraz niezdarność. A tak, ma jego charakter, którego kiedyś tak nie znosiłam. Teraz gdy słucham własnej córki chcę mi się płakać. Tylko nie wiem czy ze szczęścia, czy z bólu którego odczuwam po nim.

W dniu osiemnastych urodzin zrobiłam sobie test ciążowy, ponieważ bardzo źle się czułam i na okrągło wymiotowałam, oraz na dodatek spóźniał się mi okres. Byłam załamana gdy urządzenie wykazało dwie grube, czerwone kreski. A poinformowanie o tym rodziców było jeszcze gorsze. Przecież miałam zacząć karierę w branży modowej. A tu dziecko w wieku osiemnastu lat.

Nie wyjawiłam nikomu o swojej ciąży, nawet Ayli. Nikt nie wiedział prócz moich rodziców i Tikki. Następnego tygodnia znajdowałam się już w Szanghaj'u. Wyjazd był nie przemyślaną decyzją, spontaniczną. Ale co mogłam zrobić? Wtedy nie myślałam racjonalnie. Wymusiłam na rodzicach by nic nikomu nie powiedzieli jeśli chcą mnie jeszcze zobaczyć. Niechętnie obiecali.

Na początku...było trudno. Wujek był zaskoczony moim przyjazdem, a zwłaszcza ciążą. Ale nie pytał, za co była bardzo wdzięczna. Gdy urodziłam Emme, od razu się w niej zakochałam. A ona zdobywała serca wszystkich napotkanych ludzi.

Wuj był nie pocieszony, gdy po roku postanowiłam wyjechać do New York'u. Rozumiał mnie, ale trudno mu było się z nami rozstać, zwłaszcza z moją córką. Nadal co pół roku, przyjeżdża do nas w odwiedziny.

Przez następne pół roku pracowałam na dwóch etapach w kawiarni. Emmę oddałam pod opiekę starszej sąsiadce - która na moje szczęście była pół francuską. Chętnie opiekowała się maluchem.

W tej kawiarni spotkałam - o dziwo, Chloe. Była zaskoczona moim widokiem, a ja jej jeszcze bardziej. W końcu to nie był jakiś nazbyt dobry lokal w których się obracała. Przepraszała mnie za swoje wcześniejsze zachowanie, aż mój kierownik zwrócił mi uwagę, bym nie rozmawiała z klientami. Poprosiłam ją by poczekała do zamknięcia. Posłuchała.

Sekretne tajemnice Miraculum // LADYNOIR & ADRIENETTEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz