8

390 39 3
                                    

Jak Wam się podoba nowa okładka? Bo ja jestem zachwycona!

Dziękuję za wykonanie x_Fei_x

_________________________

Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok w kierunku okien na piątym piętrze.

To tam śpi prawdziwa miłość jej życia. Tam, a nie na 72 piętrze hotelu Ohana Waikiki West. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl o tym jaką niespodziankę sprawi Ronowi szybszym powrotem.

Nie wiedziała co prawda, co mu powie, poza tym oczywiście, że nie prawdę. Jednak w tym momencie liczyła się dla niej tylko uśmiechnięta piegowata twarz.

Raźnym krokiem ruszyła do windy, a kiedy wciskała guzik z numerem 5, jej serce tłukło się jak szalone. W myślach zaś, starała się przekonać samą siebie do tego, że dobrze zrobiła odchodząc bez pożegnania. „To Malfoy... ma grubą skórę, więc da sobie radę" wmawiała sobie. „A tak w ogóle, to przestań o nim myśleć. Było minęło.", ale jej myśli uporczywie wracały na słoneczną wyspę, mimo iż serce z każdym kolejnym, mijanym piętrem coraz bardziej wyrywało się w kierunku Rona.

Stając na wycieraczce własnego mieszkania postanowiła, że wszystkie wspomnienia zostawia za progiem. Bo tak będzie lepiej! Nie zapomni, o nie, ale nie będzie żyła też przeszłością. To była wspaniała przygoda, ale tylko tyle. Jej prawdziwe życie jest tutaj!

Z szerokim uśmiechem na twarzy weszła do domu. Zostawiając torby w przedpokoju, skierowała się od razu do sypialni z zamiarem wsunięcia się narzeczonemu do łóżka i uczczenia jej powrotu. Nie starając się nawet zachować ciszy, z wielkim rozmachem otworzyła dwuskrzydłowe drzwi sypialni.

A widok, który tam zastała, sprawił, że jej serce zatrzymało się na ułamek sekundy, aby już po chwili implodować na miliony nieskładnych kawałków.

Ron, jej ukochany Ron. Jej przyszły mąż, najlepszy przyjaciel, jej ostoja, spał sobie w najlepsze z wtuloną w jego ramie, nagą Levander Brown.

Pod wpływem hałasu, wywołanego przez jej wtargnięcie, parka otworzyła nieśmiało oczy, a widząc stojącą w drzwiach Hermionę, obydwoje oniemieli.

     - He-Hermiona?- zapytał Ron, odtrącając tulącą się do niego Levander.- Co ty tutaj robisz?- pytał, próbując wygrzebać się z pościeli.

     - Mieszkam, ale nie martw się już nie długo - powiedziała spokojnie, po czym jakby nigdy nic podeszła do szafy, otwierając ją na całą szerokość. Wystarczyło jedno zaklęcie niewerbalne, a wszystkie jej rzeczy nagle zniknęły, zostawiając po sobie puste półki.

    - Hermiono, to nie tak jak ty my...- zaczął się bronić Ron.

    - Och, oczywiście, że nie!- weszła mu w słowo. - Levander na pewno przyszła tutaj w służbowej sprawie i jakoś tak niefortunnie się potknęła, że wyskakując z ciuchów, wskoczyła ci do łóżka. Przecież to się zdarza...- mówiła spokojnie, aż sama się sobie dziwiąc, że tak potrafi.

    - Hermiono, zrozum ja...- starał się wtrącić coś od siebie, wstając i starając się owinąć prześcieradłem, jednak Hermiona jakby nie słysząc jego słów kontynuowała...

     - Podobnie jak zdarza się, że pary rozstają się na dwa miesiące przed ślubem. Przecież to nic wielkiego - mówiąc to nie patrzyła mu w oczy, bojąc się, że ich widok może wywołać atak agresji, bądź histerii, a tego nie chciała. Jedyne co teraz chciała, to zakończyć tą całą sytuację z klasą, a potem uciec na koniec świata, nikomu nie podając adresu. Pozostało jeszcze tylko jedno... Spojrzała na swoją dłoń, gdzie mienił się delikatny brylant w złotej oprawie, wzięła głęboki oddech, a potem ściągnęła swój zaręczynowy pierścionek, pieczętując tym samym koniec miłości, która przetrwała potęgę zła, a nie poradziła sobie z dorosłością. Chwilę ważyła klejnocik w dłoni, jakby zastanawiając się, czy nie cisnąc mu nim w twarz, po czym jednak zdecydowała się na coś innego. Podchodząc do leżącej na łóżku Levander, nachyliła się nad nią i włożyła jej pierścionek w dłoń, ze słowami.- Masz, mnie się już raczej nie przyda.

Dramione: Bieg Ku PrzyszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz