– Do reszty zdurniałeś – warknął srebrnowłosy mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
– Ale co tym razem – zdziwił się Seiya, patrząc bezradnie na Taikiego.
– Nie nadążysz – szatyn tylko wzruszył ramionami.
– Gdyby nie to, że na Ziemi jesteśmy chłopcami, uznałbym, że ma okres – prychnął Seiya.
– Sam masz okres głupku! – Krzyknął Yaten przez zamknięte drzwi.
– Ale o co ci dzisiaj chodzi?! – Nie wytrzymał Seiya. Nie miał pojęcia, o co tak naprawdę toczy się ta kłótnia. Yaten za to chodził wściekły jak osa i żądlił wszystko dookoła. A raczej wylewał swój jad na bruneta, który był jego kozłem ofiarnym.
– Nie wiem, może o wszystko? – Prychnął Yaten z furią otwierając drzwi. – Nie mam ochoty dłużej skakać koło ciebie jakbyś był pieprzoną księżniczką!
– Ale ja tylko chciałem hamburgera – szepnął Seiya, zdając sobie sprawę, że nadal nie wybrali tego, co chcieliby zjeść na późne śniadanie.
– A ja omleta z owocami! – Głośny krzyk Yatena rozbrzmiał w pokoju.
– I o to ta wojna? Przecież możesz zamówić sobie z restauracji – westchnął Seiya, a Taiki rozmasował sobie czoło.
– Ale dowożą tylko od określonej kwoty, a „księżniczka" nie patrzy na to, co chcą inni – Yaten opadł na sofę, by już po chwili ponownie wstać i wściekle przemierzać pokój.
– Możemy zamówić obie rzeczy, jestem tak głodny, że zjem konia z kopytami – przekonywał Seiya, a jego brzuch zabulgotał na potwierdzenie.
– Przecież tu nie chodzi o śniadanie – westchnął Taiki, dziwiąc się obu towarzyszom.
– A o co?! – Krzyknęli obaj i spojrzeli na szatyna.
– Sami sobie odpowiedzcie geniusze – Taiki wstał z fotela i zaczął kierować się do pokoju, który zajmował w tym wynajętym apartamencie – może pora, żebyście porozmawiali o wyjeździe.
Taiki zamknął za sobą drzwi, a Seiya i Yaten spojrzeli na siebie wzrokiem, który mógłby zabijać.
– Nie zostanę tu – powiedział twardo Seiya.
– Bo księżniczka ma złamane serduszko i musi podwinąć ogon i wracać na Kinmoku – prychnął Yaten z nieukrywaną ironią i ogromną dawką sarkazmu. W tym momencie jego wzrok przypominał mitycznego bazyliszka. I to wściekłego!
– Nie mówiłem, że macie wracać ze mną – oburzył się Seiya.
– Tak, najlepiej, zostaw nas w Układzie Słonecznym, bez lidera i głównego wokalisty – prychnął Yaten, a jego zielone oczy wypełniły się gniewem i skrywanym wcześniej bólem. – Po tylu latach spędzonych razem, walcząc ramię w ramię, żyjąc jak rodzina, zabierz swoje walizki i zostaw mnie samego!
– Yaten – szepnął Seiya, uważnie patrząc na srebrnowłosego.
– Nie pozwolę Ci wrócić samemu – dokończył Yaten.
– Przecież nie chciałeś opuszczać Kinmoku, nie chciałeś wracać na Ziemię – przypomniał Seiya.
– A może chciałem, tylko się bałem? – Westchnął Yaten i rzucił się na łóżko.
– Czy chodzi o Minako? – Zapytał kompletnie zdezorientowany Seiya.
– A czy zawsze musi chodzić o jakąś blondynkę? – Prychnął Yaten i położył się na plecach, skupiając wzrok na suficie.
YOU ARE READING
Księżycowy Kalendarz [SM Oneshots Stories]
FanfictionZbiór jednorazowych opowiadań ze świata Sailor Moon. Rozdziały nie będą ze sobą powiązane, a każdy wpis będzie osobną historią. Tym, co będzie je łączyć, będą japońskie święta. Każdy wpis będzie nosił tytuł święta, w trakcie którego będzie rozgrywa...