Umi-no Hi 2

33 4 5
                                    

– Do reszty zdurniałeś – warknął srebrnowłosy mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.

– Ale co tym razem – zdziwił się Seiya, patrząc bezradnie na Taikiego.

– Nie nadążysz – szatyn tylko wzruszył ramionami.

– Gdyby nie to, że na Ziemi jesteśmy chłopcami, uznałbym, że ma okres – prychnął Seiya.

– Sam masz okres głupku! – Krzyknął Yaten przez zamknięte drzwi.

– Ale o co ci dzisiaj chodzi?! – Nie wytrzymał Seiya. Nie miał pojęcia, o co tak naprawdę toczy się ta kłótnia. Yaten za to chodził wściekły jak osa i żądlił wszystko dookoła. A raczej wylewał swój jad na bruneta, który był jego kozłem ofiarnym.

– Nie wiem, może o wszystko? – Prychnął Yaten z furią otwierając drzwi. – Nie mam ochoty dłużej skakać koło ciebie jakbyś był pieprzoną księżniczką!

– Ale ja tylko chciałem hamburgera – szepnął Seiya, zdając sobie sprawę, że nadal nie wybrali tego, co chcieliby zjeść na późne śniadanie.

– A ja omleta z owocami! – Głośny krzyk Yatena rozbrzmiał w pokoju.

– I o to ta wojna? Przecież możesz zamówić sobie z restauracji – westchnął Seiya, a Taiki rozmasował sobie czoło.

– Ale dowożą tylko od określonej kwoty, a „księżniczka" nie patrzy na to, co chcą inni – Yaten opadł na sofę, by już po chwili ponownie wstać i wściekle przemierzać pokój.

– Możemy zamówić obie rzeczy, jestem tak głodny, że zjem konia z kopytami – przekonywał Seiya, a jego brzuch zabulgotał na potwierdzenie.

– Przecież tu nie chodzi o śniadanie – westchnął Taiki, dziwiąc się obu towarzyszom.

– A o co?! – Krzyknęli obaj i spojrzeli na szatyna.

– Sami sobie odpowiedzcie geniusze – Taiki wstał z fotela i zaczął kierować się do pokoju, który zajmował w tym wynajętym apartamencie – może pora, żebyście porozmawiali o wyjeździe.

Taiki zamknął za sobą drzwi, a Seiya i Yaten spojrzeli na siebie wzrokiem, który mógłby zabijać.

– Nie zostanę tu – powiedział twardo Seiya.

– Bo księżniczka ma złamane serduszko i musi podwinąć ogon i wracać na Kinmoku – prychnął Yaten z nieukrywaną ironią i ogromną dawką sarkazmu. W tym momencie jego wzrok przypominał mitycznego bazyliszka. I to wściekłego!

– Nie mówiłem, że macie wracać ze mną – oburzył się Seiya.

– Tak, najlepiej, zostaw nas w Układzie Słonecznym, bez lidera i głównego wokalisty – prychnął Yaten, a jego zielone oczy wypełniły się gniewem i skrywanym wcześniej bólem. – Po tylu latach spędzonych razem, walcząc ramię w ramię, żyjąc jak rodzina, zabierz swoje walizki i zostaw mnie samego!

– Yaten – szepnął Seiya, uważnie patrząc na srebrnowłosego.

– Nie pozwolę Ci wrócić samemu – dokończył Yaten.

– Przecież nie chciałeś opuszczać Kinmoku, nie chciałeś wracać na Ziemię – przypomniał Seiya.

– A może chciałem, tylko się bałem? – Westchnął Yaten i rzucił się na łóżko.

– Czy chodzi o Minako? – Zapytał kompletnie zdezorientowany Seiya.

– A czy zawsze musi chodzić o jakąś blondynkę? – Prychnął Yaten i położył się na plecach, skupiając wzrok na suficie.

Księżycowy Kalendarz [SM Oneshots Stories]Where stories live. Discover now