Adrien
Środa. Czas patrolu z Biedronką.
Ostatnie dni mijały nie najgorzej, poniekąd.
Marinette dalej nienawidziła "nienawidzącego jej" Adriena, za to coraz bardziej lgnęła do Chata, co cieszyło mnie.Nie do końca cała ta sytuacja, ale samo to że pokochała mnie w obydwóch wcieleniach...
Dalej nie umiałem wytłumaczyć mojego durnego zachowania, jakaś klątwa? Urok?
Póki co dałem jej po prostu spokój, nie pogrążając się bardziej.Padało, mocno, choć znośnie.
Siedziałem w półmroku "czekając" na dziewczynę, której szczerze nie chciał bym widzieć. Patrzyłem przed siebie, spoglądając na widoczne jedynie zarysy budowli i kilka rozświetlonych okien.
- Cześć kocie. - usłyszałem za sobą, co zignorowałem. - Słuchaj, ja... - położyła dłoń na moim ramieniu przez co moja głowa automatycznie odwróciła się w jej kierunku.- Nie musimy się przyjaźnić. Naszym obowiązkiem jest chronienie miasta, nie pogawędki, więc daruj już sobie. - Powiedziałem oschle mrożąc ją wzrokiem.
- Ostatnio ucierpiałam przez miłość-
- Z twoim podejściem, nie dziwię się. - Dziewczyna na moją docinkę zagryzła na chwilę zęby po czym kontynuowała.
- Nie chciałam abyś też cierpiał.
- Że niby, przez ciebie? - Zaśmiałem się ironicznie. - Nie kocham cię, i teraz zastanawiam się dlaczego w ogóle kiedyś kochałem. Myślałem, że jesteś inna, wiesz? Dobrze że znalazłem dziewczynę bardziej wartościową, kocha mnie, wiem to. - Spojrzałem w gwiazdy. - Szkoda że byłem tak głupi aby wcześniej nie zwrócić na nią uwagi. - Mimowolnie uśmiechnąłem się na myśl o dziewczynie.
- Wiele rzeczy w życiu cię jeszcze zdziwi. - Kątem oka zobaczyłem jak spuściła głowę w dół.
- Uwierz, że teraz ciężko mi wyjść z podziwu jakie to życie jest pokręcone. A teraz wybacz, moja dama pewnie na mnie czeka. - Podniosłem się z podłoża i skoczyłem bez wahania w stronę domu Marinette.
Gdy dotarłem, ona czekała już siedząc na fotelu. Podszedłem do niej i złapałem za jej podbródek aby podnieść jej głowę, jednak gdy spojrzała na mnie, coś w sercu mnie ukuło. Miała takie smutne oczy...
- Marinette? Co się stało? - Ona jednak dalej patrzyła na mnie roniąc pojedyncze łzy, za chwilę wtuliła się we mnie a ja objąłem ją chroniąc przed całym złym światem. - Wiesz, że mi możesz powiedzieć. - Wyszeptałem do jej ucha, jednak została nam głucha za to wcale nie niezręczna cisza.
*
- Marinette proszę- złapałem dziewczynę uciekającą przede mną na korytarzu szkolnym za ramię.
Marinette- Zejdź mi w końcu z oczu. - Słysząc to, spojrzałam na chłopaka gniewnie po czym poszłam dalej do przyjaciółki.
To wszystko już tak niszczyło mnie psychicznie, że byłam już prawie że znieczulona.
Z zewnątrz. W środku każdy raz bolał coraz bardziej.Adrien mnie nienawidzi...
Chat mnie nienawidzi...
Znaczy, Biedronki, ale to dalej ja.Czułam się jakbym była niczym.
Zrobiłam sobie wolne z reszty lekcji i poszłam do domu.- Cześć mamo. - Rodzicielka spojrzała na mnie bez krzty zdziwienia i po odłożeniu bułek na ladę po prostu mnie przytuliła.
- Przyjdę zaraz zrobić ci herbatę. - Słyszałam jej lekko skruszony ton, cierpiała razem ze mną.
CZYTASZ
Miraculous ~ Skazani na Siebie
Fanfiction- Zraniła. Ona mnie zraniła. - Sama zaczęłam ryczeć. - Chat, zranił mnie. On mnie zranił. OSTrzegam. Ta książka ma takie wahania akcji i nastrojów jak jej autorka. Powodzenia!