2.

308 32 2
                                    

Pamiętam to jak dziś, dzień w którym stałam się mordercą własnych rodziców

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pamiętam to jak dziś, dzień w którym stałam się mordercą własnych rodziców. To było jedno z bardziej ekscytujących wydarzeń w moim jakże nudnym życiu, duma która rozpierała mnie następnej nocy wypływała ze mnie niczym wodospad. W końcu wydostałam się z klatki, byłam wolna niczym ptak. Prawie nikt nie wiedział kto jest mordercą zaś mnie samą uznano za zaginioną. No właśnie prawie nikt...
Wyjątkiem był ten chłopak z tatuażem smoka na głowie, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy wpatrywał się we mnie jak w jakiś święty obrazek bądź bóstwo. To było całkiem przyjemne a gdy uśmiechnęłam się do niego cały się zaczerwienił, wyglądał zabawnie...za drugim razem było innaczej, był przestraszony gdy patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma zastygnięty w bezruchu. Wtedy gdy go zobaczyłam pierwsze o czym pomyślałam to zabicie go, ale gdy zdałam sobie sprawę iż nie mam z nim szans pozostała mi tylko ucieczka...

Dziś mijają dokładnie dwa lata od kiedy sama z własnego kaprysu osierociłam samą siebie, nie czuje się z tym źle moi rodzice byli nimi tylko na dowodzie. Nigdy nie byliśmy prawdziwą kochającą się rodziną, każdy z nas był egoistą myślącym tylko o własnych potrzebach.

-Coraz częściej cię tu widuje-usłyszałam męski głos za swoimi plecami. Wypuściłam z płuc szary papierosowy dym i strzepując z papierosa resztki tytoniu puściłam przedmiot w dół z zainteresowaniem wpatrując się jak ostatnie iskierki znikają w oddali.

-Chcesz?-spytałam ze znudzeniem wyciągając z kieszeni paczke papierosów, bez zawachania przyją jeden z nich wkładając go sobie do ust. Rzuciłam w niego zapalniczką i obserwowałam jego każdy najmnjejszy ruch. Sama wyciągnęłam zwinięty w papier tytoń i odpaliłam zwróconą zapalniczką.

Usiadł tuż obok mnie zwieszając nogi w dół. Dym wydobywał się z naszych ust rozpraszając się w powietrzu. Tokyo nocą było piękne, pełne barw, kolorów i migających świateł. Po chodnikach kręciło się niewiele ludzi, głównie młodzież która nocą przejmowała miasto i uważała się za jego królów.

-Tego dnia zabiłam swoich rodziców-wypaliłam beznamiętnie rzucając te słowa na wiatr który na tak dużej wysokości rozwiewał moje włosy. Wstałam z zamiarem przejścia się po samej krawędzi budynku.

-Mam ci pogratulować?-spytał, jego głos był spokojny mniej wkurzający niż na codzień. Mogłam ten jeden jedyny raz przyznać, że jestem w stanie go tolerować.

-Przydałoby się-mruknęłam nieostrożnie pochylając się w przód.

-Jakie to uczucie być mordercą?

-Nie wiesz?

-Nie jestem jeszcze takim psycholem jak ty Mori-prychną-a ty jesteś pojebana.

-Całkiem fajne-zignorowałam jego obelgi które kierował w moją osobę-powinieneś spróbować-stwierdziłam-wtedy czujesz, że możesz wszystko, już nie ma dla ciebie ograniczeń. Od tamtego czasu uważam się za Boga-przyznałam wystawiając jedną z nóg do przodu, jedno pchnięcie spowodowałoby mój upadek a następnie szybką bezbolesną śmierć.

-Czyli nie miałabyś skropułów aby mnie zabić?-Hanma w końcu uraczył mnie swoim wzrokiem oderwanym od przejeżdżających w dole aut.

-Pierw musiałabym wybrać sposób twojej śmierci najbardziej wyczerpujący i bolesny potem przeszlibyśmy do realizacji-cofnęłam się w tył zeskakując z krawędzi-do jutra-rzuciłam w przestrzeń i zniknęłam za drzwiami schodząc aż na sam parter.

Uchylając drzwi wydostałam się wprost na środek miejskiej dżungli, narzuciłam na głowę kaptur i chowając dłonie do kieszeni bluzy ospale ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Może i byłam małolatą i gówniarą ale jeśli chodziło o pieniądze miałam do tego spory talent. Wystarczałam tylko ja i moje umiejętności.

-Sorry-mruknęłam gdy przypadkowo zderzyłam się z kimś.

-Sorry-odparł w tym samym czasie co ja.

Mieliśmy zamiar się minąć udając, że ta sytuacja nigdy nie miała miejsca on odejdzie ze swoimi kolegami w inną stronę a ja w inną. Lecz ten jeden pechowy moment sprawił, że silny wiatr zwiał z mojej głowy kaptur uwalniając spod niego krótko ścięte ciemno czerwone włosy. Wtedy też przez przypadek spojrzałam chłopakowi prosto w twarz.

Świat wydawał się stanąć w miejscu a mi na krótki okres czasu pociemniało w oczach, on również wydawał się być oszołomiomy tą sytuacją, żadne z nas nie było na nią przygotowane. Gdy spojrzałam w jego czarne tęczówki wspomnienia sprzed dwóch lat powróciły do mnie ze zdwojoną siłą, wręcz czułam nieznośne kłucie w sercu gdy przywołałam w głowie obraz dawnej mnie.

-To ty...-wypowiedział do mnie te same słowa którymi obdarzyłam go ja.

-Nie znam cię, musiałeś mnie z kimś pomylić-rzuciłam oschle i zarzuciłam na głowę kaptur kryjąc twarz przed jego wzrokiem. Wznowiłam chód lecz natychmiast zostałam złapana za ręke-puszczaj mnie-warknęłam agresywniej i wyrwałam się spod jego uścisku. Teraz już nie tylko szłam, teraz biegłam, biegłam na oślep przed siebie wymiając wszystkie drogi prowadzące mnie do domu.

Pamięta mnie...pamięta mnie...cholera! Jeśli psy się dowiedzą natychmiast zaczną za mną węszyć! Będą wiedzieć jak wyglądam. Kurwa mam przesrane!

Dobiegłam aż do jednej ze świątyń i zmęczona usiadłam na wysokich schodach przed wejściem na górę. Czułam jak moje serce pragnie wydostać się na powierzchnię, biło tak  szybko i nierówno.

-Wszystko w porządku?-uniosłam spuszczoną głowę spotykając przed sobą dwóch chłopaków. Jeden z nich miał czarne długie do ramiom włosy i brązowe oczy zaś drugi typek był sporo niższy o blond włosach i niebieskich oczach...

 Jeden z nich miał czarne długie do ramiom włosy i brązowe oczy zaś drugi typek był sporo niższy o blond włosach i niebieskich oczach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Memento Mori//Draken x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz