┆┇𝖙𝔢𝖐𝔰𝖙 𝔭𝖎𝔢𝖗𝔴𝖘𝔷𝖞┇┆

372 19 11
                                    

Harry oddzielił się cicho od swoich przyjaciół. Byli właśnie w Hogsmeade, gdzie kupowali różne słodkości lub kończące się przybory potrzebne do szkoły.

Przechodzili właśnie koło jednego zaułku, z którego Potter miał się teleportować na ulicę Pokątną, żeby zamienić czarodziejskie pieniądze na te mugolskie. Cały plan miał już opracowany co do joty. Na śniadaniu powtórzył go z chyba 20 razy jak nie więcej.

Cicho kierował się do zaułka cały czas patrząc uważnie na pozostałą dwójkę, sprawdzając czy przypadkiem nie domyślają się, że zniknął. W jednej chwili był w ciemnym brudnym zaułku, a w drugiej pojawił się na środku, nie tak bardzo ruchliwej, ulicy Pokątnej starając się zatrzymać chęć wydalenia tostów, które rano zjadł. Skierował się w stronę Banku Gringotta.

Po wybraniu i zamienieniu pieniędzy Harry przygotował się do nieprzyjemnego uczucia teleportacji.

Czego się nie robi dla miłości.

Z tego co brunet zapamiętał, miał przy sobie 10 500, 90 brytyjskich funtów szterling, nie miał pojęcia czy to dużo czy mało, ale sądząc bo wyniesionych przez niego galeonach to raczej dużo. Miał zamiar kupić sobie porządny telefon, a wiedział, że takie są zazwyczaj drogie. Może sobie na to pozwolić. Ma w końcu dwie skrytki, Black'ów i Potter'ów, nie można stwierdzić, że jest biedny.

Pojawił się w ocienionym miejscu gdzie żaden mugol nie mógł go zobaczyć. Chwilę porozglądał się po okolicy po czym skierował się do pierwszego sklepu gdzie na wystawie zobaczył sprzęt elektryczny, w tym właśnie telefony.

Po sklepie rozglądał się już z półtorej godziny, a nadal nie wybrał tego właściwego. Za to zaopatrzył się w coś co wyglądało jak srebrna książka, ale zamiast kartek w środku miało dziwne kwadraty i prostokąty z literami pośrodku. Z tego co pamiętał z pobytu u Dursley'ów ta dziwna książka nazywała się leptap, chyba tak brzmiała nazwa. Rozmyślania nad poprawną nazwą przerwało zobaczenie ceny jednego z telefonów, które nazywały się 'Iphone'.

1 263,11 funtów to do tej pory najdroższy jaki zobaczyłem.

Przemknęło mu przez myśl i zabrał z półki model o nazwie 12 Pro Max w kolorze srebrnym. Wcale nie dlatego, że to kolor oczu Draco. Wcale.

Z leptapem pod pachą i telefonem w drugiej ręce skierował się do kasy.

- Co dla pana? - zapytała z zalotnym uśmiechem ekspedientka patrząc w jego oczy.

Harry skrzywił się wewnętrznie i podał jej swoje zakupy.

- Ten leptap i telefon poproszę.

- Leptap? - zapytała zdezorientowana.

Harry spojrzał na pudełko z leptapem, a raczej laptopem, którego tak brzmiała prawidłowa nazwa i przeklnął w myślach.

Brawo Potter żeby nie zauważyć napisu na opakowaniu, jesteś jebanym geniuszem po prostu.

- Chodziło mi o laptop, tak. Przejęzyczyłem się.

Mam nadzieję, że to kupi bo inaczej uzna mnie za jakiegoś dziwaka.

Dla lepszego efektu uśmiechnął się do niej ukazując dołeczki na policzkach. Tak jak przypuszczał ekspedientka zapomniała o jego wcześniejszej wtopie i rozanielona patrzyła na jego policzki.

Po niezręcznej dla Harry'ego chwili, ktoś za nim czekający w kolejce, chrząknął znacząco. Dziewczyna zarumieniła się i skasowała urządzenia.

- To będzie 1595,94 funtów - powiedziała nienaturalnie wysokim głosem.

Harry podał jej szybko pieniądze i sięgnął bo zakupy.

- Może chce pan torebkę? - brunet tylko skinął głową twierdząco.

Po zapakowaniu zakupionych rzeczy do torebki chciał już wyciągać jakieś drobniaki by za nią zapłacić, ale dziewczyna ubiegła go.

- Na koszt firmy. - mrugnęła do niego pomalowanym okiem i uśmiechnęła się.

Potter nic nie powiedział tylko niemrawo skinął głową kierując się do wyjścia. Tuż przed drzwiami roztrzepał swoje włosy, a w głowie pojawiła się myśl.

Dlatego wolę chłopaków.

Westchnął i pchnął drzwi wychodząc na zewnątrz.

Miał zamiar wracać już do zamku kiedy zatrzymał się gwałtownie przed sklepem z odzieżą. Spojrzał na swój strój potem na manekina z wystawy.

Nie dziwię się, że Draco mnie nie chce.

Po krótkiej bitwie w jego głowie na temat czy tam wchodzić czy nie, skierował się do wejścia.

Kupię kilka bluz i wyjdę, nie zajmie mi to dużo czasu.

Jego "kilka bluz" zamieniło się na całą nową garderobę, a "nie zajmie mi to dużo czasu" stało się trzema godzinami latania od wieszaka do wieszaka, by potem wyjść ze sklepu z rękami pełnymi toreb wypełnionych wysokiej jakości ubraniami.

Przynajmniej będę jakoś wyglądać, przyznam szczerze wcześniej wyglądałem jak jakiś menel.

Spojrzał na wyświetlacz nowego telefonu. 15:03.

Kurwa Ron i Hermiona mnie zajebią.

Jestem w czarnej dupie Dean'a.

Kurwa oni postawili na nogi pewnie wszystkich aurorów, jak nie całą magiczną Anglię.

Dostanę taki opierdol, że sam sobie współczuje.

Dalej użalał by się nad swoim marnym losem, ale dotarł właśnie w ten sam zaułek, na który się wcześniej aportował.

Zmniejszył swoje zakupy i schował do kieszeni. Po chwili w zaułku nikogo już nie było.

Wychylił się zza rogu i ocenił sytuację.

Coś tu za spokojnie

Rozglądał by się dalej gdyby na końcu uliczki w Hogsmeade nie zauważył pewnego blondwłosego ślizgona.

Mój plan czas zacząć.

Uśmiechnął się i ruszył w jego kierunku. Gdy był już koło niego potknął się teatralnie i w ostatniej chwili złapał się jego ramienia. Był zdziwiony, że blondyn nie spadł na ziemię razem z nim, a zamiast tego pociągnął go na nogi.

- Uważaj jak... - zaczął nawet na niego nie patrząc.

- Pomożesz mi utrzymać równowagę?

- Co? - zdezorientowany patrzył na Pottera.

- Bo chyba na ciebie lecę - puścił mu oczko i ze zwycięskim uśmiechem ruszył w stronę zamku.

Muszę poszukać więcej takich tekstów.

Najpierw musisz poradzić sobie z wkurwioną Hermioną, która stoi dwa metry od ciebie.

Uśmiech zszedł mu z twarzy.

Ja to mam szczęście.









Witajcie!

Pierwszy rozdział za nami!

Zaskakująco dobrze mi się go pisało wam powiem

I proszę nie czepiacie się o te funty czy co to tam jest.

Nie jestem obcykana w takich sprawach więc ceny brałam z Googla bo właściwie innej możliwości nie miałam.

Kolejny będzie bodajże jutro, ewentualnie po jutrze.

Zależy od weny

To tyle

Mam nadzieję że wam się podoba

Żegnajcie!

Jak poderwać Dracona Malfoy'a? /Czyli przepis na zdrową dietę by Harriusz PottahWhere stories live. Discover now