rohan x fem! reader

302 21 22
                                    

czy to jest szot inspirowany pitbullem i jego hotel room service? tak.

[y/n] - twoje imię
[y/l] - twoje nazwisko

_____________________________
Dorosłość jest przygnębiająca, jednak starałaś się być optymistką. Ubłagałaś szefową o wymarzony urlop, więc co mogłoby pójść nie tak?

– Pani godność? – Recepcjonistka stojąca za ladą leniwie poprawiła okulary, w których odbijał się obraz z komputera.

– [y/n] [y/l] – powiedziałaś dosyć cicho, a kobieta jedynie potaknęła głową. Musiała być zmęczona albo może i nawet sfrustrowana.

Przez krótką chwilę nastała między wami niezręczna cisza, którą zaburzało delikatnie stukanie paznokci recepcjonistki o klawisze klawiatury. Wyglądało na to, że żadna z was nie ma zamiaru się odezwać.

– Proszę, to karta do pokoju 114. – położyła zawiniątko na dębowym blacie, wzdychając, a zaraz potem ponownie wróciła do gapienia się w ekran.

Odwinęłaś kawałek kartonu z logo hotelu oraz numerem pokoju. W środku znajdowały już zarysowane kawałki plastiku i kilka tanich, pudrowych cukierków.

Mogłabyś przyrzec, że gdyby nie nagły gwar przy wielkich, szklanych drzwiach, które były swego rodzaju portalem do świata luksusu, zapatrzyłabyś się w barokowe obrazy, wiszące za recepcją.

Odwróciłaś głowę, aby rozejrzeć o co chodzi, ale jedyne co zobaczyłaś to tłum nastolatków skaczących koło jakiegoś człowieka. Przewróciłaś oczami,  licząc, że twoje wakacje przebiegną w nieco cichszej atmosferze.

Chwyciłaś za rączkę od swojej walizki, a następnie udałaś się w stronę windy. Nacisnęłaś wytarty klawisz, czekając na to, aby się w niej schować i odjechać.

– Przepraszam, śpieszę się! - Metalowe drzwi rozchyliły się, a ty poczułaś jak ktoś trąca cię barkiem. Zachwiałaś się lekko, podnosząc wzrok. Zza pleców usłyszałaś stukot co najmniej kilkudziesięciu obcasów i pisk ludzi. Czy właśnie wpadłaś na jakiegoś celebrytę?

– Ja też. – Zastawiłaś drzwi windy stopą, wpychając się do pomieszczenia. Stalowe kurtyny zdawały się tłumić wrzaski na zewnątrz. Okazało się, że mężczyzna, który cię potrącił jechał na to samo piętro.

Spojrzałaś na niego, nie odzywając się w ogóle. Był w miarę wysoki, a jego zielonkawe włosy były odgarnięte na prawą stronę. W jego dłoni spoczywało granatowe pióro, a teczka wypełniona śnieżnobiałymi kartkami wyglądała, jakby zaraz miała się rozpaść. Cóż, najwyraźniej był artystą. Z drugiej strony, nic dziwnego, wyglądał jak istne podsumowanie terminu high fashion.

Muzyczka lecąca w windzie nadawała waszemu spotkaniu jedynie więcej niezręczności. Zerkaliście na siebie nawzajem, a winda zdawała się jechać potwornie powoli.

– Fajne włosy – odchrząknęłaś, zagłuszając równie szybki jak i irytujący jazz lecący z głośników. To był chyba najżałośniejszy komplement jaki mogłaś wymyśleć! – O, i widzę, że rysujesz – dodałaś, chcąc jakoś uratować sytuację.

– Wiem, jestem w tym świetny – tu zrobił pauzę, jakoby upewniał się, że go słyszysz – Dzięki – odparł, nawet nie spoglądając na ciebie.

I tyle? Nic więcej? Wygięłaś usta w grymas niezadowolenia, a następnie zaczęłaś gapić się na swoje dłonie. To było tak rozczarowujące, że wolałaś odciąć się od otaczającej cię rzeczywistości. Udawałaś, że go nie widzisz, a jego intensywne, drzewne perfumy wcale nie drażnią twoich nozdrzy.  To był tak potworny wstyd!

one shoty z jjba // [jojo's bizarre adventure] Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang