Księga I rozdział XX

248 8 17
                                    

-Odłóżcie broń! Otwórzcie wrota ten skarb to wasza śmierć. - Powiedział Mithrandir. Thorin jednak dalej milczał.

-Odpowiedz! Chcesz pokoju, czy wojny? - Zadał pytanie Bard.

Wtedy na mur przyleciał czarny kruk Thorin popatrzył się na niego przez chwilę i odpowiedział. - Wybieram wojnę.

Chwilę potem dało się słyszeć głośne uderzanie o ziemię na górze po naszej prawej stronie ukazało się wojsko. Głośno stąpające po ziemi. Byli to krasnoludowie.

-Formować szyki! - Krzykną Thranduil jadąc na swoim jeleniu pomiędzy swoim wojskiem. Przed wojsko krasnoludów na swojej świni wyjechał jeden z nich.

-Kto to jest? - Zapytałam się Mithrandira.

-Straszny ponurak. - Wtrącił się Bilbo.

-To Dain. Dain Żelazna Stopa. Władca Żelaznych wzgórz, kuzyn Thorina.

-Jaki on jest?

-Thorin był zawsze rozsądniejszy z nich dwóch.

-Czyli jest źle. - Powiedziałam i zatrzymałam się z Midnight. Na mały pagórek wjechał Dain na swojej świni.

-Dzień dobry. Jak się miewamy? Mam malutką propozycję poświęcicie mi chwilę? Możecie... Zjeżdżać stąd! - Ludzie się trochę cofnęli a elfy podeszły o krok. - I to już!

-Ani kroku w tył. - Odezwał się Bard do swojego małego oddziału ludzi.

-Przestań Dain. - Powiedział Gandalf i zacząć iść powoli w stronę Daina.

-Gandalf szary. - Powiedział Dain kiedy zobaczył Gandalfa. Mithrandir wtedy się zatrzymał schylając lekko głowę. - Każ odejść tej hołocie albo nasycę tę ziemię ich krwią!

-Nie potrzeba nam wojny pomiędzy krasnoludami, ludźmi i elfami. Armia orków maszeruje na Erebor wycofaj się. - Gandalf zacząć znowu iść w stronę Daina.

-Nie cofnę się przed żadnym elfem a zwłaszcza tym opryskliwym leśnym gnomem! - Krzykną wskazując swoim toporem na Thranduila. - On pragnie tylko klęski moich braci. Jeśli chcę stanąć między nami, rozpłatam mu tą śliczną główkę! - Thranduil tylko się uśmiechną. - Zobaczymy czy wtedy będzie się uśmiechał! - Dain zawrócił na swojej świni do swoich wojsk.

-Niech ruszają ciekawe jak daleko zajdą. - Powiedział Thranduil.

-Nie boję się twoich pogróżek! Spiczasto-ucha księżniczko! - Thranduil się tym zezłościł ale nie dawał po sobie tego poznać.

-Niech twoi ludzie czekają. - Powiedział Thranduil do Barda. - Sam rozprawię się z Żelazną stopą.

Jako, że jestem elfką powinnam jechać z wojskiem elfów, ale to z ludźmi przyjechałam na tą wojnę.

-Y/n choć tu! - Krzykną Thranduil. - Tak szybciej się jej pozbędę. - Dopowiedział ledwo słyszalnie ale niestety ja to usłyszałam. Zaczęłam jechać w małym oddaleniu od króla Thranduila. - Napiąć cięciwy! - Krzykną Thranduil. Krasnoludy na swoich kozłach zaczęły zmierzać w naszym kierunku.

-To szaleństwo! - Krzykną Gandalf.

-Wypuścić strzały! - Krzykną Thranduil. Wszyscy wypuściliśmy strzały, nawet ja. Nie chciałam brać udziału w wojnie ale nie da się tego uniknąć. Wojny nigdy nie można uniknąć. Deszcz strzał poleciał w kierunku krasnoludów na kozłach. Zabójczy deszcz już praktycznie uderzył w krasnoludy ale przeszkodziło mu to wielkie długie patyki podobne do dzid które na swoich końcach miały coś ostrego co w dodatku się kręciło. Te przyrządy zepsuły wszystkie strzały które wypuściliśmy. Te wielkie przyrządy spadły zaraz przed wojskiem elfów i odrzuciło większość z nich. Gdybym była przed Thranduilem i byłabym dalej od niego mogło by to zabić i mnie i Midnight.

Opowieść w Śródziemiu | Hobbit (czeka na poprawę, zapewne jak będę miała czas )Where stories live. Discover now