~Raj na ziemi~

290 13 1
                                    

P.O.V Maja
A więc zaczynamy nowe życie, nową osobowość i nowe znajomości. Czy to jest to czego oczekuje? Trudno powiedzieć, życie pokaże. Moja historia zaczęła się od tego że zostałam adoptowana przez jakiegoś Warda Camerona, podobno to jeden z bogatszych na tej wyspie. Nigdy jakoś nie zależało mi na pieniądzach, ale w sumie fajnie wreszcie poczuć bogactwo. Samochód którym jechałam był dosyć dziwny, czułam że zaraz silnik wybuchnie a ze mnie zostaną resztki, lecz tak się nie stało. Mimo dziwnego zachowania auta, pachniało w nim ładnie, limonką i truskawką. Jechaliśmy zadziwiająco powoli, najpewniej bym usnęła gdyby nie to że spałam już gdy tu płynęłam promem, obudziłam się w sumie w samochodzie. Nie wiem jak to się stało, może ktoś mnie przeniósł? Statek w przeciwieństwie do pojazdu w którym siedzę, był ładny i działał idealnie. Cóż są rzeczy lepsze i gorsze, zgaduje że ten grat należy do tej drugiej grupy.

-Panienko, zaraz dojedziemy na miejsce docelowe- Powiedział mężczyzna prowadzący samochód. Miał długą brodę, i był przy kości ale nie było to zbytnio ważne, jedyne co się liczyło to to że nie śmierdział alkoholem oraz jechał uważnie.
-Mhm- odburknęłam. Nie mówiłam wam ale moją obraną osobowością na to miejsce była tajemnicza i sarkastyczna dziewczyna. Wcześniej raczej grałam swoją weselszą role, więc tu mogę pobyć naburmuszona.

Krajobraz był naprawdę piękny, po jednej stronie ocean (bądź morze, wybaczcie jeśli popełniłam błąd) długi aż po horyzont, a po drugiej rozciągająca się na kilometry wyspa pełna ludzi. Słońce było już na szczycie, ale nie zmieniało to sytuacji na drodze. Wszędzie szły grupki nastolatków, a starsze osoby powoli poruszały się po chodniku. W domu dziecka raczej rzadko widziałam taki widok. Wiem że brzmi to dziwnie, ale było tam gorzej niż w niejednym psychiatryku. Mama oddała mnie tam po śmierci taty, miałam może z 5 lat. Co było to było, czasu nie cofnę chociaż z chęcią bym z nią pogadała i wyciągnęła te wszystkie brudy. Gdyby nie to że oddała mnie w tak młodym wieku może byłaby jakaś szansa, teraz nie pamiętam jak wygląda. Jedyne co wiem to to że miała blond włosy, ale przecież na świecie jest dużo blondynek, znalezienie w nich mojej rodzicielki jest wręcz niemożliwe.  Co do mojej nowej "rodziny", poznałam ich prawie wszystkich po za "bratem" oraz "matką". Sarah (jedna z moich sióstr) powiedziała że nie są warci mojej uwagi, a zobaczę ich najwyżej później, szczerze to niezbyt mi na tym zależało. Nie wiem jeszcze nawet do jakiej szkoły chodzę, ale to pewnie dlatego że są wakacje.

Poprawiłam swoje rude włosy, i położyłam głowe na szybie, lecz ona spadła gdy kierowca gwałtownie skręcił po czym, już delikatniej, się zatrzymał.
-Jesteśmy na miejscu- obrócił swoją głowę i uśmiechnął się szeroko, nie miał chyba paru zębów. Nie odpowiedziałam mu, tylko starałam się przygotować psychicznie Dasz rade! Dasz rade! mówiłam sobie w myślach, i gdy już zamknęłam oczy by bardziej się skupić, mężczyzna otworzył mi drzwi i kazał wysiadać. Posłuchałam się i wyszłam z samochodu widząc całą "rodzinę" czekających na mnie na wejściu. DEFINITYWNIE nie byłam na to gotowa. Pan starszy wyjął moje rzeczy z bagażnika, czyli jedną mała walizkę i zaczął iść w stronę drzwi wejściowych. Gdy zauważył ze nie kroczę za nim, ponownie się uśmiechnął i starał zachęcić wzrokiem. Zdałam sobie sprawę że musiałam wyglądać okropnie żenująco, więc ruszyłam za nim. Gdy doszłam do grupki ludzi każdy z nich mnie przywitał, po za jednym chłopakiem. On jedynie rzucił swoje imię (Rafe jeśli ktoś chciałby wiedzieć) i wrócił do domu.

W pewnym momencie ktoś pociągnął mnie na bok. Spojrzałam na tą tajemniczą osobę. na szczęście to tylko Wheezie.
- Nie przejmuj się Rafem, on tak zawsze. To ten brat który z nami nie pojechał cie zobaczyć. Potrafi być naprawdę opiekuńczy, musisz go po prostu lepiej poznać- powiedziała to na tyle cicho że prawie nic nie usłyszałam.
-Okej- odszepnęłam niewzruszona całą sytuacje.
-Wheezie co ty robisz?- rozgrzmiał głos mężczyzny który uratował mnie z domu dziecka. - Musimy pokazać Mai jej pokój- uśmiechnął się do mnie i otworzył nam wejście do domu.
-Chodź!- krzyknęła i pociągnęła mnie za sobą. Biegłyśmy jakbyśmy miały uciekać, prawie spadłam przez to ze schodów- To twój pokój- stwierdziła odkluczając drzwi do pokoju. Gdy skończyła, a zajęło jej to trochę czasu bo miała problem z otwarciem, wbiegła do niego i wskoczyła na łóżko. Ja stanęłam w miejscu a ręce mi opadły z wrażenia.

ɴᴀ ᴢᴀᴡsᴢᴇ, ᴅᴏ ᴋᴏɴᴄᴀ || ᴊᴊ ᴍᴀʏʙᴀɴᴋOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz