Czekanie to najbardziej dłużąca się rzecz świata

111 8 2
                                    

Żyję i nie umarłam. Miłego:33





Razem z Nanami stałyśmy omieniałe na brzegu. Lis przepadł jak kamień w wodę i to dosłownie.
- Co tu się właśnie stało?- zapytałam cicho wpatrując się dokładnie w to miejsce gdzie Tomoe się zanurzył.
- Cholera!
- Nanami?
- Znowu wpakował się jakieś kłopoty.
- O co chodzi?
Dziewczyna westchnęła.
- Kiedyś jakieś pięćset lat temu ten głupek był niezłym rozrabiaką. Cóż to już nie ważne co robił teraz liczy się to, że jest wiele innych nadprzyrodzonych, którzy chcą się na nim zemścić.
Nie skomentowałam tego w żaden sposób Nanmi nie mówiła nic więcej chociaż ja chętnie dowiedziałabym się co takiego robił Tomoe wcześniej. Nic o nim nie wiedziałam, nie wiedziałam co lubi a czego nie, nie wiedziałam też nic o jego przeszłości. To bolało, że Nanami chcąc czy nie chcąc wiedziała o większości rzeczach. Znała samego Tomoe. Ja nie. Trochę się bałam. Czy Tomoe zabijał ludzi ? Palił królestwa? Zabijał niewinne dzieci i swoim diabolicznym wzrokiem paraliżował młode kobiety i robił im krzywdę? Czy to ten sam Tomoe, który uchronił mnie przed gwałtem? Cichy szept w nieznanym mi języku sprawił, że wróciłam do żywych. Nanami już nie wpatrywała się w morze, co ja robiłam przez ten cały czas. Dziewczyna już od jakiś dwóch minut kreśliła krąg pełen zawiłych runicznych znaków i symboli.
- Akane, ja idę po Tomoe. Ktoś musi go z tamtąd wyciągnąć. Musisz wrócić do świątyni. Wywieś kartkę,że jest nieczynna. Może mnie nie być kilka dni.
- Jak to kilka dni?! Jak ja mam tam wogóle wrócić?!
- Trymaj.
Dziewczyna ściągnęła z palca wskazującego delikatny pierścionek, który w jej dłoni przybrał postać ciężkiej metalowej monety z wizerunkiem pięknej kobiety. Dziewczyna wręczyła mi przedmiot. Gdy to dotknęła przeszedł mnie dreszcz  przyjemności. Magia, coraz, bardziej ją lubię.
- Gdy już będziesz daleko od plaży obróć go dwa razy w lewo i raz w prawo, silne zaklęcie przyzwie wóz. Powodzenia.
Zanim zdążyłam wyrazić swój sprzeciw dziewczynę wessało w ziemię i już jej nie było. Nie czekałam długo robiło się już ciemno, a ja nie chciałam czekać na kolejnego napalonego typa. Szybkim krokiem udałam się w miejsce naszego spoczynku. Jeszcze kilka godzin temu jadłam tutaj zapiekankę z Tomoe. Głupio się to skończyło. Złożyłam parasol i poskładałam częściowo zjedzone bento do koszyka. Wytrzepałam i złożyłam koc. Na plaży były już tylko pojedyńcze osoby. Nie zwlekając wzięłam wszystkie rzeczy i ruszyłam  tam gdzie ostatnio wylądowaliśmy tym latającym wozem. Podążając za instrukcjami Nanami obróciłam monetę. Przede mną pojawił się wóz, którym tu przyleciałam. Nic się nie zmienił. Wpakowałam wszystkie toboły do środka. Postać na monecie zamieniła się w brzydką czarowinę o szalonych oczach wyglądającą z drwiąco z krawędzi monety. Ciekawy przedmiot. Gdy tylko weszłam wóz uniósł się w powietrze lecąc w tylko sobie znaną stronę. Czas się nie dłużył nim się obejrzałam byłam już przy świątyni. Wypakowałam się z pojazdy biorąc ze sobą wszystkie swoje rzeczy. Weszłam do środka. Była identyczna tak jak ją zostawiliśmy. Cisza odbijała się od ścian. Tych duszków też nigdzie nie było. Innymi słowy było po prostu strasznie pusto. Rzuciłam te graty gdziekolwiek i ruszyłam do kuchni. Nigdy nie umiałam gotować. Nie oszukujmy się będąc w zamknięciu nie da się nauczyć gotować. Jedyne na co było mnie stać to kanapka z pomidorem. Wzięłam ją ze sobą. Byłam sama. Cóż można to w pewien sposób wykorzystać. Nigdy nie byłam w pokoju lisa, czas to zmienić. Najpierw pochodziłam trochę po świątyni, bo było w niej sporo pomieszczeń, w których jeszcze nie byłam. Żadne jednak z tych pokoi nie wyglądało jak pokój białowłosego. Po już półgodzinnym chodzeniu i szukaniu poddałam się. Od tego szukania zrobiłam się głodna zrobiłam więc małą wycieczkę do spiżarni. Miałam straszną ochotę na czekoladę czy coś słodkiego. Szukałam na wszystkich półkach i nie było tam ani grama czegoś słodkiego oprócz dwukilogramowych opakowań cukru. Nade mną była jeszcze klapa. Może tam były chowane wzelkie słodkości ? Dostawiłam drabinę, która był oparta o ścianę i weszłam na górę. Klapa była ciężka i otworzyłam ją z niemałym trudem. Gdy mi się udało natrafiłam na kompletną ciemność. Weszłam wyżej do pomieszczenia. Gdy tylko to zrobiłam zapaliły się jakieś światełka. Światło nie było mocne i ale oświetliło całe pomieszczenie. Moim oczom ulazał się przestrzenny pokój. Musiał on należeć do Tomoe. Było dużo roślin, które obrastały wszystkie ściany i sufit. Na gałązkach wisiały czerwone i żółte lampiony, to właśnie one oświetliły cały pokój. Właściwie pomieszczenie wyglądało jak splątane ze sobą rośliny. W centrum stał stolik z ozdobną wazą. Wplecione w rośliny zostały półki, na których dumnie wyginały grzbiety bardzo stare księgi. Nie zabrakło też antycznych pism. Była też komoda o jednej szufladzie. Zajrzałam do niej. Był tam tylko jeden przedmiot. Wzięłam go do ręki. Była to spinka z bajecznym kwiatem. Patrzyłam na nią chwilę, była śliczna. Skąd Tomoe ją ma ? Czy to spinka jakiejś jego kochanki ? Odłożyłam ją na miejsce. Posmutniałam, minęły raptem trzy godziny, a ja już tęsknię za Nanami i Tomoe, Tomoe, chce go już zobaczyć... Wkońcu zwróciłam uwagę na inną część pokoju. W rogu rośliny kręciły się formując gniazdko. Było ono na tyle duże by wyprostować nogi i poprostu odpocząć. Mi akurat zostawało dużo jeszcze  miejsca. Na splątanych gałązkach i korzeniach leżał materac i cały futon. Posłanie pachniało jak Tomoe. Jak kadzidełka i  cynamon. Jak powietrze po burzy. Tym właśnie pachniał lis. Rzuciłam się na łóżko i przytuliłam do siebie kołdrę. Było mi tak przyjemnie. Tak ciepło. Tak bardzo chce żeby już wrócili, żeby Tomoe wrócił...

891 słów

Kochać Jak Kotحيث تعيش القصص. اكتشف الآن