13- Prędzej czy później.

58 8 1
                                    

Sallie zaczęła się nerwowo oglądać, a gdy zauważyła Ariannę zamilkła. Trzymała w dłoni złoty świecznik, który miał teraz na sobie krew. Patrzyła pustym wzrokiem na pielęgniarkę, jakby to była najtrudniejsza rzecz do zrobienia - patrzeć. Wyglądała jakby co najmniej zobaczyła ducha stojącego w rogu jej pokoju za młodu. Co nią kierowało? Na pewno żaden z logicznych powodów. 

- Kurwa Avila.. - powiedziała zrezygnowana łapiąc się za rozżarzone czoło. - Czemu to zrobiłaś?

- Mówiłaś by się nią zająć, nieprawdaż? - zapytała. - Z resztą nie miałyśmy się spieszyć?

- Godzina? - skierowała to pytanie do  Maviolii. 

- 3.23. - powiedziała zdenerwowana. 

- Za dwie minuty zawiadomią Roneil, musimy iść. - złapała za rękę Ariannę i obie wybiegły do piwnic. 

Może się to zdawać dziwne, jednakże Sallie musiało iść wszystko zgodnie z planem. Nie lubiła zmian. Na szczęście miała ten dar, że potrafiła się dostosować do każdej sytuacji. To było jej zaletą i wadą naraz. 
Nazywała siebie głupcem. Wszakże jak mogła nie lubić zmian, tym samym mieszkając w zakładzie psychiatrycznym? 

Wbiegły do pokoju w piwnicach, którędy już wcześniej Sallie się wyczołgała. Ironia losu. 

- Ile można czekać!? Obchód zaczęty. - rzekła drażliwie przełożona Wane. 

- Uznajmy, że był pewien aksydent. - powiedziała Reiner przewracając oczami. - JJ w środku?

- Tak, ale.. - przerwała patrząc znacznie w te oceaniczne oczy. - Naema i Grane też jadą. 

- Ten dzień to jakiś pierdolony żart. - syknęła przewracając najbliższe krzesełko. Ręce zaczęły jej się trząść a głos przy każdym możliwym dźwięku się łamał. Jej złość była czymś bardzo niebezpiecznym. - Idź.

- A ty? - zapytała Avila patrząc na nią niezrozumiale. 

- Idź, Arianno. - szepnęła w jej stronę Wane. Wiedziała jak kończą się napady złości blondynki. 

Brunetka wspięła się po niestabilnym biurku. Gdy się przeczołgała na drugi koniec ściany odwróciła się w stronę Reiner ten ostatni raz. 

- Wybacz Śnieżka. - złapała ją za rękę i wyszła z pomieszczenia. 

- Kurwa. - syknęła i poszła w stronę czekającej na nią Fabioli. - Cześć, Grane. 

Wsiadły do ciężarówki razem ze starymi meblami i pochowały się po kątach. Oby tylko im się udało. 

Po policzku Arii powolnie spadła łza, którą natychmiast wytarła. Siedziała sama, reszta poszła gdzieś do tyłu. Chwila przemyśleń i prywatności.

Sama nie miała bladego pojęcia co się właściwie stało. Między nią, a Reiner od zawsze był zbudowany pełen mur. Aczkolwiek teraz było to trochę inne. Jakby obie bały się siebie nawzajem. Jakby powstrzymywały siebie wzajemnie, przed zrobieniem pewnego kroku, którego będą żałować. Każda z nich chciała coś powiedzieć, coś zrobić, ale równie mocno powstrzymywały i dystansowały tą drugą. 

Ma to jakikolwiek sens? - pomyślała Avila drapiąc się w tył głowy. 

Jeśli nie, to co ją pchnęło do tak drastycznego czynu? Zabiła ją czy tylko mocno zraniła? W każdym bądź razie, święci mogą się za nią modlić.

[***]

- Co zrobiłaś? - zapytała z niedowierzaniem trzymając zaciśnięte pięści. 

- Wydałam Ciebie i Avilę pani Roneil. - powiedziała Hale rozluźniając się przy paleniu papierosa. Dym unosił się powolnie po zamkniętym pokoju tworząc zamglenie. 

- Kto jak kto, Maviola.. - zaczęła idąc w jej stronę powolnym krokiem oraz ze sztucznym uśmiechem. - Jednak ty powinnaś wiedzieć, że najbardziej na całym cholernym świecie nie znoszę szpiclów. 

- Jak w końcu Cię zamkną na dobre, to na wszystkich świętych nie będzie to moje zmartwienie. 

Zabij.. - huk pojawił się w głowie Sallie. Nie potrafiła utrzymać dłużej kontroli. Im bardziej jej potrzebowała, tym mniej jej dostawała. 

Jej wzrok zamienił się w opustoszałą wściekłość. Patrzyła na nią z chęcią zobaczenia jej martwiej. To było jej jedyne żądanie. 
Nie zwracała uwagi na to czy wie co planuje. Zrobi to i tak. Prędzej czy później.

Wyciągnęła z sakiewki na jej lewym boku brzucha, nóż. Jej ulubiony. Tudzież kolekcja limitowana. 
Rączkę miał obszyty czarnym lnem, zaś jego ostrze błyszczało się na kolor srebrny. Miał wcięcie od razu na środku. Przez co światło od niego odbijało się podwójnie. Zaostrzone krawędzie srebra były niczym brzytwa. 

Szła w jej stronę jak otępiała. Walczyła z własną sobą czy to zrobić. Chciała pokazać, że ma tutaj władzę, chciała pokazać, że jest niebezpieczna, jakby wręcz nikt by nie był tego świadomy. Chciała ją skrzywdzić, bo sądziła, że na to zasłużyła wydając ją do dyrekcji. Jedynym jej wrogiem była pani White, jednak dodawała sobie ich za każdym razem. Sama nie miała pewności dlaczego. Starała się zauważać w ludziach te lepsze cechy, by nie ulegać swojej złej stronie, ale wiedziała, że ona tak nie potrafiła. Jedyną taką osobą była Aria. Była. 

Zamachnęła się w jej stronę, a zaskoczona szarowłosa odskoczyła. Adrenalina nie pozwala jej poczuć bólu, lecz gdy tylko obróciła twarz w stronę lustra zauważyła rozcięcie na jej twarzy. Krew spływała po jej całym ciele. Dreszcz przebiegł po jej plecach, a jej oczy patrzyły przerażone na blondynkę. Jej chude ręce zaczęły się trząść. Sparaliżowało ją. 

Idąc w jej stronę, Sallie wdepnęła w kałużę krwi. Była ona zapewne tej pielęgniarki którą przedtem zraniła Avila. Nie zahamowała się. Uśmiechnęła się lekko i z czerwonymi podeszwami szła dalej. 

Gdy do niej doszła uderzyła ją końcówką noża. Ta upadła na ziemię i złapała się za obolałe miejsce. Sallie niebezpiecznie szybko na niej usiadła i przystawiła jej nóż do gardła. 

- Nie zdradza się swoich przyjaciół, Hale. - obracała ostrym końcem ostrza tuż przy jej aorcie. Jeden cios i zginie na miejscu. 

- Nie przyjaźnimy się, Sallie. - szepnęła bacznie obserwując jej dłoń. 

- Nie dbam o to. - syknęła i się bardziej pochyliła tuż nad jej twarzą. Patrzyła w jej zielone oczy, jakby miała ją pochłonąć. Zasiała w niej ziarnko przerażenia, które z każdym spojrzeniem kiełkowało. - Nie zdradza się mnie. 

Wbiła jej sztylet w ramię. Przeszło na wylot, czuła podłoże. 

- Tęsknie za starą Tobą, Zenya. - syknęła szlochając. Łzy zaczęły jej lecieć potokiem, a ból psychiczny pomieszał się z fizycznym. Najgorsze co może być, gdy już tak na prawdę nie wiesz co Cię zabija. Psychika czy ciało.

- Nie mów tak na mnie nigdy więcej! - krzyknęła aż jej całe ciało zadrżało. 

Chciała się tak bardzo odciąć od przeszłości, ale wszystko umacniało ją by wróciła. Bo wspomnienia duszą nas powoli pozbywając oddechu.

Gdy się zamachnęła by poderżnąć jej gardło, przeszkodzono jej. Kilku pielęgniarzy ją wyrzuciło z pokoju trzymając mocno za kończyny. Od razu podali jej leki uspokajające. Kiedy obraz zaczął się lekko rozmazywać przed oczami Reiner pojawiła się Roneil wraz z przełożoną Wane. 

Dyrektorka wyglądała na dumną i poniekąd szczęśliwą patrząc w czeluście oczu Sallie. 

- Mamy Cię potworze. 

//Wasza Samoon//




Every Pieces Of SallieWhere stories live. Discover now