20.

1.6K 159 87
                                    

Możnaby powiedzieć, że Harry powinien przesortować swoje priorytety, jeśli zamiast z Draconem, wolał porozmawiać z Luną. Wbrew pozorom dręczący go od rana ból głowy nie miał z jego decyzją nic wspólnego, a Potter po prostu nie patrzył na to w ten sposób. Choć prawdą było, że zanim zmienił punkt widzenia, zmarnował kilka dni na próby przeproszenia Malfoya i jego zranionej dumy. Doszedł jednak do wniosku, że może to jego spontaniczne i nieprzemyślane działania, które wcześniej doprowadziły ich do kłótni, teraz sprawiały, że w odpowiedzi notorycznie dostawał to samo "W porządku".

Naprawdę było tak, jak Draco obiecał, jak dawniej. Jak wtedy, gdy uwaga Harry'ego miotała się gdzieś między Voldemortem a Ginny, zostawiając tylko swój nic nieznaczący fragment dla Malfoya, zbyt mały, żeby dostrzegać zmiany w jego zachowaniu i nastroju. Z tą różnicą, że teraz wszystko to widział i męczyło go to podobnie jak niemiłosierny ból głowy.

Wkrótce oczywiste stało się jednak, że nawet gdyby udałoby mu się pogodzić z Draconem, takie sytuacje mogą tylko się powtarzać, jeśli nic się nie zmieni. Równie jasne było to, że to on musi być tym, który pierwszy ustąpi. W gruncie rzeczy sam zapracował sobie na to niewyparzonym językiem i zbywaniem dręczących Malfoya pytań. Dobre intencje nie wystarczały, a on miał przed sobą na pewno nieproste zadanie - odbudować nadszarpnięte zaufanie, ujawniając wszystko takie, jakie było, nawet jeśli prawda bywała niebezpieczna.

Artykuł, który niedawno otrzymał od sowy i który teraz Luna skończyła czytać, mówił o włamaniu do Azkabanu. Szczegóły nie były w tej chwili ważne, ale to zdarzenie kolejny raz ujawniało nieprzerwaną działalność śmierciożerców i z pewnością budziło strach. Prorok wyraźnie zaznaczył, że czarodzieje i czarownice wymagają od Wybrańca, aby skończył to, co zaczął, całkowicie zapominając po co i że w ogóle istnieje Biuro Aurorów.

- Nie chciałeś, żeby Draco o tym wiedział - bardziej stwierdziła niż zapytała Luna. Rozejrzała się po swoim pustym pokoju i gdy Harry otworzył usta, żeby zapytać, skąd to wie, uprzedziła go, oznajmiając raczej oczywisty fakt: - Nie ma go tutaj.

Zaprzeczanie nie miałoby sensu, ale zanim Harry zdążył się odezwać, Luna ponownie go ubiegła:

- Nie obwiniaj go za ciekawość. Ty, kiedy Hagrid pierwszy raz pokazał ci ulicę Pokątną, nie chciałeś wiedzieć wszystkiego, a nawet więcej?

W ustach dziewczyny zabrzmiało to jak łagodna, przyjacielska porada, co do której zostawiała mu wolną rękę, czy zastosuje się do niej, czy nie. Zabrzmiała jak zupełne przeciwieństwo jej faktycznych słów, ale Harry nie przyłożył do tego większej uwagi, przyzwyczajony do podobnych zachowań przyjaciółki. Czekał tylko na jej dalsze słowa, bo po jej skupionym spojrzeniu obserwującym zachodzące za szybą słońce rozpoznał, że chce coś dodać.

- Wiesz, Harry - zaczęła tak pogodnym głosem, że mogłoby się wydawać, że właśnie zaczynała opowiadać baśń - Draco przypomina mi płatek śniegu. Niespotykany i wyjątkowy, bo inny od wszystkich. Ale zbyt zimny, żeby ktoś odważył się do niego podejść. Aż nagle pojawił się ktoś, kto chciał się do niego zbliżyć - zrobiła krótką przerwę, gdy ostatni słoneczny promień zniknął za horyzontem. Przekrzywiła lekko głowę w bok i kontynuowała: - I boi się tego, bo błędnie czuje, że to będzie jego koniec, że się stopi, a wtedy przestanie być wyjątkowy, upodobni się do innych, a ciepło, które kochał i którego się bał, zniknie. Rozumiesz?

Srebrne oczy wbite w dal za oknem na szczęście nie mogły zauważyć kompletnego zagubienia w zielonych tęczówkach Harry'ego. Jego wrażliwość uczuciowa chyba mieściła się w łyżeczce do herbaty razem z tą Rona.

- Powinieneś przeczytać Żonglera - stwierdziła chwilę później Luna, przenosząc wzrok na przyjaciela. - Ja i tata nie uważamy, że musisz poradzić sobie sam. Myślę, że to przez gnębiwtryski redaktorzy Proroka Codziennego piszą takie rzeczy - dodała szeptem.

Eridanus || drarryWhere stories live. Discover now