Poranna misja z Zimowym Żołnieżem

25 0 0
                                    

Delikatne promienie porannego słońca wniknęły przez okno mojego apartamentu delikatnie rozświetlając moją twarz i zwiastując rozpoczęcie kolejnego dnia w Nowym Jorku. Przeciągnęłam się leniwie. Nie mam w zwyczaju wylegiwać się do późna, więc po paru minutach wybierałam już outfit na dziś. Była sobota co oznaczało że nie mam treningu tego dnia, dlatego ubrałam luźne, przetarte na kolanach, czarne jeansy i czarną bluzkę bez rękawków. Spięłam moje długie włosy w odcieniu miodowego blondu w dwa warkocze bokserskie. Pościeliłam swoje łóżko i wyszłam do salonu w Stark Tower na śniadanie. Steve zapewne wyszedł pobiegać, reszta spała, lecz w salonie siedziała jedna osoba.

-Miałam nadzieję że dziś będzie dobry dzień, ostatnie cząstkę tego złudnego szczęścia uleciały w momencie kiedy zobaczyłam twoją przygłupawą twarz.- rzuciłam nieco ostry komentarz.
-Możesz wrócić do swojego pokoju y/n, właśnie zacząłem jeść i nie chcę zwrócić zawartości swojego żołądka...
-Zamknij się Barnes.

Super żołnież prychnął z tym swoim irytującym uśmieszkiem i wrócił do spożywania płatków z mlekiem.
Zignorowałam go. Poszłam do kuchni, załączyłam toster, włożyłam do niego dwie kromki chleba. W międzyczasie kiedy czekałam na tosty, zaparzyłam sobie moją ulubioną cherbatę miętową. Chleb się zrobił, posmarowałam go masłem i udekorowałam plastrem szynki, następnie wzięłam swoje śniadanie i usiadłam po przeciwnej stronie stołu niż Bucky. Przesiedzieliśmy te piętnaście minut w ciszy, ale Tony musiał wejść i zakłucić ten perfekcyjny spokój.

-Wow! Wy dwoje, sami, w jednym pomieszczeniu, oboje jeszcze żyjecie, a wierza nie obruciła się w pył... Robicie postępy.

Oboje zpiorunowaliśmy go śmiertelnym spojrzeniem.

-Dobra, dobra... Już wyluzujcie...
-Widzisz Tony, kiedy James ma czymś zatkane usta, jest nawet do zniesienia.
-Och... dziękuję Ci y/n, jak na taką zołzę jak ty, ten komplement naprawdę mi pochlebia- wyszczerzył swoje zęby w triumfalnym uśmieszku
-Mogę go wyrzucić przez okno, sprawdzimy jak dużo potrafią przetrwać cyborgi.
-Uspokujcie się oboje, wyżyjecie się na misji.

Spojrzeliśmy na niego pytająco.

-Przed chwilą Nick przesłał mi rozkazy by wysłać dwoje ludzi jako szpiegów do bazy miejscowej mafii, a skoro wy dwoje już wstaliście i tak świetnie się że sobą dogadujecie- zakpił- stwierdziłem że chętnie przyjmiecie to zadanie.
-Nie, nigdzie z nim nie idę!
-Kijem bym jej nie dotknął, a co dopiero iść z nią na misje!
-Świetnie- Stark zignorował nasze protesty- i tak nie macie wyboru. Ubierzcie się w sroje wieczorowe, ruszacie za dwie godziny.

Westchnęliśmy ciężko, zmierzyliśmy się spojrzeniem przesyconym wzajemną niechęcią i ruszyliśmy w swoją stronę.
Wyciągnęłam z swojej szafy krótką, czarna, tiulową sukienkę z koronkami i szerokim wcięciem na plecach związanym sznurówką. Zrobiłam mocny makijaż, podkreślając swoje oczy ciemnym, brokatowym cieniem do oczu i grubą kreską, a usta pokryłam matową szminką w odcieniu wiśniowej czerwieni. Włosy rozpuściłam i ustylizowałam by układały się w lekkie loki opadające na moje ramiona. Dwadzieścia minut przed czasem zeszłam do głównego holu. Czekał tam Tony w towarzystwiem Bruca. Zakładali Buckyemu masę zaawansowanego sprzętu. Podeszłam do nich.

-No i teraz oboje wkońcu prezentujecie się ją ludzie- przyklasnął Tony.

Przewróciłam tylko oczami i podeszłam do Bruca by obładował mnie górą mikrofonów, czujników, radarów, nadajników i kamer.

Spojrzałam na Jamesa stojącego obok mnie. Był ubrany w czarny garnitur, białą koszulę i ciemny krawat. Na dłoniach miał skórzane rękawice, a w kieszonce garnituru miał włożoną białą różę. Jego buty były tak perfekcyjnie wypastowane, że prawie możnabyło się w nich przejrzeć. Włosy miał zaczesane do tyłu i ulizane woskiem, chyba też podkreślił oczy czarną kredką. Musiałam przyznać sama przed sobą że wyglądał nieziemsko.

Avengers: OneshotsUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum