24. Bez niej jestem nikim

191 11 3
                                    

Diana pov's

Siedzę bez ruchu już pare godzin. Nick tuli moje ciało, ale nijak na to reaguje. Jak w tak szybkim momencie wszystko się spierdoliło? Dlaczego musiałam znowu wszystko zepsuć?

Przestałam płakać już dwie godziny temu. Teraz jedynie patrzę w pustkę w głowie odtwarzając sobie scenę z Victorem. Sama sobie to robię. Zadaje sobie ten ból.

– Musisz coś zjeść księżniczko – powiedział, a ja zaśmiałam się głośno.

– Wyjdź z tego mieszkania, Nick zostaw mnie już. Nie potrzebuje cię.

Już nie

– A właśnie, że potrzebujesz i to bardzo – zapewnił, a ja schowalam twarz w dłonie. Nie miałam pojęcia co robić. Czułam jakby mój świat się załamał, co ja do cholery sobie myślałam. Zawsze coś muszę spierdolić.

Muszę z nim porozmawiać.

Albo nie

Może faktycznie lepiej będzie jak nie będziemy się już spotykać. To będzie najlepsze wyjście. Nie chce go więcej ranić. Nie chce nikogo ranić.

Ułożyłam się wygodniej naciągając koc pod samą szyje, ostatni raz spojrzałam na Nicholasa, który słabo się do mnie uśmiechnął cały czas trzymając dłoń na moim ciele. Jego dotyk był kojący, ale nie mogłam teraz o tym myśleć. Przymknęłam powieki i odpłynęłam zatapiając się we własnych koszarach.

***

Czułam jak wszytko w okół ucicha. Przyjemne ciepło rozlewa się w moim ciele i zamiast problemów nadchodzi upragniony spokój. Tańczę do muzyki nieprzejmującą sie kompletnie niczym. W końcu mogę przestać myśleć o tym grałam chaosie w moim życiu.

Czuje dłonie Nicka na moich biodrach, dlatego poruszam się coraz pewniej. Kocham go. Jest zawsze przy mnie. Zawsze.

Przestaje myśleć o niczym. Ani o tym co było ani o tym co będzie. Nie myśle nawet o tym co dzieje się w tym momencie.

***

Nic nigdy nie dawało mi takiego szczęścia jak to. Chwili, w której mogłam odejść do swojego wymarzonego świata, oddalonego od zgiełku wielkiego miasta. Jednak mimo tego, iż nie czułam tego zła, jakie niosły wraz ze sobą, wiedziałam, że pozbawiały mnie czegoś. Czegoś, co mogło być moją podporą. Ale przecież niebo, w którym znajdowałam się dzięki nim spełniało moje każde życzenie.

Kochałam to robić, przecież te barwy, którymi się charakteryzowały, były takie piękne.

Mój własny świat, bez żadnych zmartwień.

Chciałabym nigdy nie wytrzeźwieć z tego stanu i pozostać w moim małym świecie już na zawsze.

***

Wróciłam do pracy. Tak po prostu

Nie mówię, że nie czuje się źle z faktem, że w każdym momencie mogę natknąć się na Victora, który pewnie mnie teraz nienawidzi. Ale wiedziałam, że może to było najlepsze wyjście. Może tak po prostu musiało być i koniec

Bałam sie tak bardzo. Cholernie. Zawsze się bałam, że za każdym razem, gdy kogokolwiek obdarzę szczerym uczuciem nadzwyczajnie odejdzie, że jestem tylko zupełnie nic nie znaczącym epizodem w życiu. Zawsze żyłam w przekonaniu iż prędzej czy później ta osoba odejdzie i może iż bolało bardzo uroiłam sobie ze tak będzie i koniec. Więc nie jestem pewna czy nawet Victor mógłby temu zaradzić, gdybym uciekła jeszcze bardziej bym go zraniła. Nie mogłam sobie na to pozwolić.

– Diana? – głos obok od razu sprawił, że wyrwałam się z zamyślenia. Spojrzałam na Melisę, która miło się do mnie uśmiechała. – Idziesz z nami na lunch?

– Um nie wiesz...mam sporo rzeczy do ogarnięcia – skłamałam. Nie miałam najmniejszej ochoty na towarzystwo.

– Okej jak coś to pisz możemy ci coś przynieść – powiedziała po czym odeszła do reszty dziewczyn. Kiedy drzwi windy się za nimi zamknęły odetchnęłam ciężko. W biurze była tylko jedna osoba, ale zupełnie nie zwracała na mnie uwagi. Mimowolnie spojrzałam na korytarz, który prowadził prosto do drzwi gabinetu Victora. Miałam ochotę tam pójść i po prostu się do niego przytulić.

Ale nie mogłam. To był koniec.

Wbij sobie to do głowy kretynko.

Zabrałam się za szkicowanie w notatniku. Tak naprawdę wszystkie projekty były gotowe, więc nie miałam zbytnio nic do roboty, dlatego postanowiłam trochę porysować. Musiałam przetrwać jeszcze trzy godziny, a potem wrócę do domu.

I znowu zmierzę się z koszmarami.

***
Victor pov's

– Co jest Victor? – spojrzałem w oczy Melody, które teraz biły ogromną troską. Wywróciłem oczami, bo już po raz kolejny zadaje mi te pytanie.

– Nic.

– Przecież widzę.

– To może zainwestuj w jakieś okulary, bo twój wzrok trochę szwankuje – powiedziałem chłodniej na co poddała się i wstała.

– Jak coś to dzwoń. – powiedziała i wyszła z kawiarni. Czy coś było? Oczywiście.

Była Diana

Mój jedyny problem

Moja jedyna myśl, w każdej sekundzie dnia. Nie miałem pojęcia co mam ze sobą zrobić. Od wczorajszego wydarzenia nie umiem myśleć o niczym innym. Jej słowa...

Nie wiedziałem czy mam z nią porozmawiać czy może nie. To był jej wybór. Skoro takie miała o mnie zdanie to nie wiem, dlaczego w to wszystko brnęła. Nie umiem tego zrozumieć. A bardzo chce. Chce spojrzeć jej prosto w oczy i po prostu zapytać.

Ale na jaką odpowiedz ja do cholery liczyłem? Że powie mi, że to kłamstwo?

Podniosłem się i zostawiajac banknot na stole wyszedłem z kawiarni udając się prosto do biura. Chociaż tam mogłem przestać myśleć i pochłonąć się w papierach oraz projektach. Kawiarnia była dosłownie obok, więc szybko wszedłem do środka i udałem nie na piętro. Kiedy drzwi windy otworzyły się na jednym ze stanowisk zauważyłem ją. Była lekko przygarbiona pochłonięta nad czym przed sobą. Jej włosy były w totalnym nieładzie, ale jakoś się tym nie przejmowała. Odwracając od niej wzrok szybko udałem się do swojego biura. Kiedy spojrzałem na biurko zauważyłem, że pojawiły się tam kolejne papiery do wypełnienia, nabrałem dużą dawkę powietrza i usiadłem zaczynajac wszystko po kolei przeglądać. Jednak za każdym razem twarz roześmianej brunetki latała mi przed oczami.

Prawda była taka, że bez niej jestem nikim.

***

Twitter: m_majcixx

The missing pieceHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin