((prolog))

812 37 5
                                    

Pobojowisko, tak można by opisać to co aktualnie działo się na budowie nieopodal Mirror Parku. Fundamenty pokryte były krwią, ledwo co postawione ściany już miały uszczerbki od latających wszędzie kul, a huk z tego miejsca słychać było nawet w Sandy Shores. Rosnący poziom przestępczości z dnia na dzień coraz bardziej eskalował ale nikt nie spodziewał się, że zbierze on takie żniwa. 

 -Kurwa, mają kolejną bom.. - krzyknął mężczyzna ubrany w granatowy strój, jednak nie dane było mu dokończyć zdania. Wcześniej ograniczało go własne ciało, teraz mógł towarzyszyć każdemu ze swoich kolegów. Można by powiedzieć, że zawsze będzie już przy nich, prawda jest taka, że będzie dopóki ci się nie otrzepią.

Za jednym z kontenerów przerażona ciemnowłosa kobieta odrzuciła na bok pusty magazynek. Ostatni magazynek. Jej spojrzenie było pełne bólu, przerażenia ale i determinacji. Serce biło jej jak szalone, wybijało rytm wszechobecnych strzałów. W dodatku zanosiło się na burze, jakby sam Zeus gniewał się, za zakłócanie jego boskiego spokoju.

Brunetka w  głowie powtarzała jak mantrę słowa swojego dobrego przyjaciela "Nie ma odwagi bez strachu". Zamknęła oczy i zaczęła liczyć strzały, które dobiegały zza południowych rusztowań. 

"Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Cholera. Dziewięć. Dziesięć. Jedenaście. Dwanaście" -  odliczała w myślach - " To moja jedyna szansa". 

Kobieta ruszyła na przód, wzrokiem szukała ludzi ubranych podobnie do siebie, co nie było łatwym zadaniem. W amoku walki każdy wyglądał dokładnie tak samo, ubrania pokryte były grubą warstwą mieszanki krwi, błota, pyłu, a część dodatkowo miała na sobie ślady farby. Jej jasny strój z każdą minutą stawał się bardziej bury. Miała wrażenie, że niemal wszyscy są skonfundowani i sami nie wiedzą do kogo oddawać strzały, jednak nikt nie chciał zawiesić broni. Po miesiącach potyczek, po wielu konfrontacjach przebiegających w cywilizowanych warunkach, dzisiaj nastąpił spektakularny finał. Ludzi ogarnął instynkt, owładnęły nimi frustracja i agresja, które kumulowały się w nich  przez ostatnie miesiące. 

Z dala ujrzała sylwetkę, którą doskonale znała. Mężczyzna siedział na policyjnym motocyklu, ciągle rotował, robił zamieszanie, odwracał uwagę, robił co w jego mocy, żeby zyskać przewagę dla swojej grupy. Po latach praktyki był w tym całkiem niezły. Kiedy i on zauważył znajomą twarz, nie istotny był dla niego ostrzał wroga, popędził w stronę bezbronnej kobiety. Złapał ją za rękę, a ta wskoczyła na jednoślad. 

- AMUUUNICJAAAA - krzyknęła, próbując przebić się przez odgłosy walki.

Na ten sygnał mężczyzna zaczął kierować jedną ręką. Drugą złapał dłoń kobiety, która obejmowała go w pasie, a następnie wskazał jej kieszeń w spodniach. 

- ŻARTY SIĘ CIEBIE TRZYMAJĄ I PODCZAS WOJNY, TAAAK? OBLECH - odparsknęła oburzona. 

- NOŻ PRZECIEŻ TAM MAAM AMUNICJE ZŁA KOBIETO - krzyknął, a następnie wskazał palcem na niewielki dom parę metrów dalej. Wiedział, że zrozumieją się bez słów.

Kobieta otworzyła usta jakby chciała coś odpowiedzieć, ale tylko pośpiesznie zgarnęła amunicję z kieszeni towarzysza broni, a następnie zgodnie z jego poleceniem zajęła bezpieczną pozycję na jednym z okolicznych dachów. On nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało, była zbyt ważną częścią jego życia, to ona nauczyła go widzieć kolory w czarno-białym scenariuszu życia. Śmiało mógł powiedzieć, że jest jego pierwszą prawdziwą miłością,

 Mężczyzna zawrócił na skrzyżowaniu, kierował się znowu do centrum masakry. Obok pojawił się drugi motocykl. Siedział na nim dobrze zbudowany chłopak, w jego spojrzeniu można było dostrzec blask młodzieńczego wigoru i pasji. Doskonale wiedział, że jest w odpowiednim miejscu. Mężczyźni nie byli kolegami, byli jedynymi w swoim rodzaju kochankami. Nie dzielili ze sobą łoża ale myśli, odczucia i pragnienia. Ich koleżeńska znajomość stopniowo ewoluowała w relację ojciec-syn. Teraz byli niemal nierozłączni, jak stare dobre małżeństwo po wielu przejściach stawiali czoła wszystkim problemom wspólnie. 

Niestabilny, ale gorący jak kaloryferWhere stories live. Discover now