Zasady

393 26 6
                                    

Ponowne zamieszkanie w Polis było dla Clarke wielkim wydarzeniem. Najpierw musiała pożegnać się z przyjaciółmi w Arkadii oraz obiecać matce, że będą w stałym kontakcie. Już po przyjeździe do stolicy Koalicji musiała się zmierzyć z nieprzychylnymi spojrzeniami ze strony niektórych ambasadorów i ogólnie rzecz ujmując całą tą polityczną zawieruchą. Jednak ani to, ani niefortunny przydział komnat nie zmniejszył jej podekscytowania, ponieważ wiedziała, że Lexa czekała na nią.

Po ciężkim, pierwszym dniu Clarke została wezwana do komnat Hedy. Oficjalny powód? Przedyskutowanie wspólnych celów Skaikru i Koalicji. W praktyce jednak wyszło na nadrobienie zaległości między nią a Lexą. Nie potrzebowały wielkich słów, skoro mogły wreszcie być razem. Tamta chwila była tylko ich.

Lexa nie czekała, żeby ją pocałować, a Clarke nie miała nic przeciwko temu. Nie mając nad sobą żadnego ograniczenia czasowego oraz widma wojny, rozkoszowały się swoim dotykiem. Nie spiesząc się, przytulały i całowały się na łóżku. Delikatne pieszczoty powoli przerodziły się w coś więcej, aż wreszcie obie kobiety doznały siebie w każdy możliwy sposób.

Kiedy już leżały w pełni zaspokojone i szczęśliwe w swoich objęciach, Lexa postanowiła poruszyć temat, którego do tej pory unikały.

- Musimy porozmawiać, jak to... jak my będziemy działać.

Clarke podniosła głowę z ramienia Lexy, żeby spojrzeć jej w oczy, w których czaiła się niepewność. 

- Masz rację - zgodziła się. - Domyślam się, że w obecności innych osób powinnam cię nazywać Hedą?

Lexa skinęła głową.

- Na osobności możesz mówić do mnie "Lexa", ale tak długo jak przebywamy poza naszymi komnatami powinnyśmy unikać bliższego kontaktu. - Lexa posłała Clarke smutne spojrzenie i odgarnęła jej z twarzy niesforny kosmyk włosów. - W porządku?

- Nawet jeśli będziemy w kompletnym odosobnieniu?

- Jestem Hedą - westchnęła Lexa, a na jej czole pojawiła się zmarszczka. - Zawsze ktoś przy mnie będzie, zwłaszcza poza wieżą. Nie zapominajmy też o szpiegach.

Clarke zamyśliła się na chwilę, analizując za i przeciw. Gdy teraz o tym rozmawiały, sam pomysł wydawał się logiczny. Miała tylko wątpliwości, czy gdy wreszcie odnalazły się z Lexą, będzie rzeczywiście w stanie trzymać się od niej z daleka przez większość dnia.

- Możemy to zrobić - przyznała, kreśląc nieokreślone wzory na klatce piersiowej swojej dziewczyny - tylko czy ktoś nie zauważy, jeśli w takim razie cały swój wolny czas będę spędzać tutaj? - dodała z błyskiem w oczach.

Twarz Lexy rozjaśniła się na ten komentarz. Pochyliła się, żeby złożyć czuły pocałunek na ustach Clarke.

- O to się nie martw - zapewniła ją szatynka. - Na tym piętrze znajdują się wyłącznie ludzie, którym ufam. Możesz tu być tak długo, jak masz ochotę.

- To dobrze. - Uśmiechnęła się przebiegle Clarke, a jej dłoń zaczęła się przesuwać niżej. - Ponieważ nigdzie się nie wybieram.

Lexa podłapała sugestię i przewróciła Clarke na plecy, całując ją namiętnie. Kochały się przez resztę nocy, aż zasnęły wyczerpane. Dopiero nad ranem zdołały uszczegółowić swoje zasady, zanim musiały się rozstać przed rozpoczęciem się życia w wieży.

***

Pierwszy raz złamały się, gdy Clarke przypadkowo zawędrowała na pole treningowe, gdzie Lexa odbywała sparing z ciemnoskórą kobietą. Griffin przez chwilę szukała w głowie imienia, ale wszystkie myśli zniknęły, kiedy jej wzrok spotkał się z zielonymi tęczówkami drugiej wojowniczki. Zanim zdążyła pomyśleć, otaksowała bardzo oceniającym wzrokiem sylwetkę swojej dziewczyny.

Domestic Clexa (PL)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora