Tydzień zleciał w okamgnieniu. Wpadłam w wir pracy i nawet zapomniałam, że lada chwila w ścianach McTavish International pojawi się nowy szef.
Zajęłam się także przygotowaniami do ślubu mojego kuzyna, który odbywał się właśnie dzisiaj. Wychodząc od kosmetyczki wczesnym rankiem, zadźwięczał mój telefon. Początkowo nie mogłam wygrzebać komórki z torebki.
– Tak Molly? – rzuciłam pospiesznie, przyciskając telefon do ucha i podpierałam go ramieniem, teraz szukałam kluczyków od samochodu.
– No cześć. – W jej głosie usłyszałam entuzjazm, zawsze go słyszałam.
– Coś się stało, że dzwonisz do mnie? – Z Molly miałam tylko kontakt w tygodniu, nie byłyśmy jakimiś najlepszymi przyjaciółkami, które spędzały ze sobą czas w weekendy. – Jeśli chcesz pogadać, to – otworzyłam auto – to nie mam zbytnio czasu, bo jadę jeszcze do fryzjera. Mówiłam ci, że mam ślub kuzyna.
– Wiesz co, tak sobie pomyślałam. – Łapiąc za klamkę, aż na chwilę przystanęłam.
– Wal prosto z mostu, bez zbędnego mydlenia oczu. – Rozejrzałam się dookoła, bo czułam, jakbym była obserwowana, jednak nikogo nie ujrzałam. Większość ludzi gnała z papierowymi torbami bądź wetkniętymi nosami w telefon. Nawet nie patrzyli, co ich otacza dookoła. Smutne. Dzisiaj był piękny słoneczny dzień, liście na drzewach koloru ciemnej zieleni, przyciągały swój wzrok. Pąki powoli rozkwitały, nie wiem, ale ja lubiłam zwracać uwagę na takie małe rzeczy.
– Mówiłaś, że idziesz sama na przyjęcie weselne – zapadła chwilowa cisza. – Znalazłaś osobę towarzyszącą?
– Idę sama. Nawet nie myślałam, żeby z kimś iść – odpowiedziałam zgodnie z prawdy i wsiadłam wreszcie do auta. Rozluźniłam mięśnie karku i oparłam się o siedzenie.
– Gadałam dzisiaj z Cadenem i tak się składa, że ma dzisiaj wolny czas i chętnie poszedłby z tobą na przyjęcie, jako osoba towarzysząca – powiedziała nieco głośniej, jakby była podjarana tym pomysłem.
– Wolałabym... – ale w sumie? Mężczyzna wydawał się sympatyczny, kulturalny. Zaskoczę każdego, że z kimś przyjdę, a moi kuzyni nie będą mi dogryzać. – No dobra, zgadzam się.
***
Godzina wyjścia zbliżała się nieubłaganie. Zaczęły mnie po części zżerać wyrzuty sumienia, bo nie przemyślałam faktu czy Caden poradzi sobie wśród tak grubych ryb. On był zwykłym obywatelem Ameryki, a moi dwaj kuzyni zajmowali się czarnymi interesami, byli powiązani z mafią. Zwykły szary człowiek wyrzucony wśród piranie. Jednak to było tylko wesele. Bałam się, że mój młodszy kuzyn Antonio weźmie Cadena na małą pogawędkę, tylko dlatego, że przyszedł ze mną. Zgodziłam się pod wpływem impulsu.
Ach do diaska!
Wsunęłam na ciało czerwoną długą satynową sukienkę. Rozcięcie na jednej stronie, eksponowała ładnie nogę, które wysmarowałam wcześniej samoopalaczem. Dekolt lekko zmarszczony, który miał za zadanie powiększyć optycznie piersi i oczywiście standardowo, plecy musiały być zakryte. Nie chciałam pokazywać tego, co tam miałam. Nie zdzierżyłabym oceniających spojrzeń, dlaczego są takie szkaradne.
Słysząc dźwięk dzwonka do domu, ruszyłam od lustra do drzwi. Łapiąc za klamkę wypuściłam, sporą dawkę powietrza.
Nie stresuj się, będzie dobrze.
Otworzyłam drzwi na szeroko i ujrzałam najpierw wielki bukiet czerwonych róż.
Były piękne i urzekające!
CZYTASZ
Clara [WYDANA 12.06.2024]
RomanceClara Imperioli nie sądziła, że po krótkim okresie w nowej pracy, tak szybko zmieni jej się szef. A jednak właściciel McTavish International postanowił odejść na emeryturę, a za niego stery w rodzinnej firmie przejmie jeden z jego synów Alex. Wszys...