Rozdział 5

3 1 0
                                    

Wybiegam prosto na deszcz. Świetnie.
Zapowiada się na to, że weekend spędzę chora w domu.
Zamiast łapać taksówkę pędzę w deszczu na przystanek autobusowy. Muszę ochłonąć.
To spotkanie...to dla mnie za wiele. Wspomnienia uderzyły we mnie jak obuchem, sprawiając że ledwo panowałam nad sobą.
Czy to możliwe, że dla niego to wszystko co było nic nie znaczyło? Czy ja nic nie znaczyłam? Tamta noc zmieniła moje życie, zmieniła to jak patrzyłam na świat. Myślałam, że go znam. Jak widać myliłam się. W ostatniej chwili udaje mi się dobiec na przystanek i wsiąść do autobusu. Siadam na samym końcu, kładę torbę na kolana i zatapiam się we wspomnieniach sprzed ponad 6 lat...

<6  lat temu>

- Julie, muszę wyjechać. Odpocząć od tego wszystkiego, od rodziny, fanów tego całego blichtru i świata show biznesu. – siedzę jak sparaliżowana, słuchając jak Patrick wypowiada te słowa. Jestem owinięta w narzutę , którą miałam na łóżku, Patrick jest już, w pełni ubrany, stoi tyłem do mnie wpatrując się w ciemność za oknem.. – ta myśl, by wyjechać rodziła się we mnie od dawna. Jest mi ciężko, a rodzina mnie nie rozumie.
- A ja? Ja też Cię nie rozumiem? Myślałam, że to wszystko coś dla Ciebie znaczy, że ja coś znaczę. – prawie krzyczę, pokazując rękoma na ten cały bałagan w moim pokoju. Bałagan po tym, co przed chwilą się wydarzyło.- Wykorzystałeś mnie!
-Julie, to nie tak, dobrze o tym wiesz. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Każda minuta z Tobą, to piękne i cudowne chwile. Jednak to nie Ty, żyjesz w świetle reflektorów, to nie Twoje kroki obserwuje cały świat. Nie na Twoje potknięcia liczą wszyscy. – Patrick również podnosi głos. Jednak w dalszym ciągu nie odwraca się w moja stronę. – Nigdy nie zrozumiesz jak to jest, żyć w moim świecie, bo Ty w nim nie żyjesz.
-Świetnie. Więc po co ta noc? Po co to wszystko dzisiaj? Masz pojęcie jak ja się czuję? Do dzisiejszej nocy byłam...
- Wiem! Myślisz, że tego nie poczułem? Poczułem. Wiem co Ci odebrałem. Gdybym tylko wiedział to...
- To co? Nie dotknął byś mnie? Nie pocałował?...
- Nie poszedł bym  Tobą do łóżka, nie odebrałbym Ci tego, co nigdy nie powinno być dla mnie. Nie zrobiłbym Ci nadziei na to, czego nie mogę Ci teraz dać! Nie mogę Cię prosić o to, byś na mnie czekała. Nie wiem kiedy wrócę, za rok, dwa albo cztery. Chcę byś żyła i była szczęśliwa, korzystała z życia- kończy dyskusje podniesionym głosem, odwracając się do mnie przodem. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem, jego oczy są puste. Twarz też nie zdradza żadnych emocji.
-Żegnaj Juliette- mówi i wychodzi, zostawiając mnie samą z tym całym bałaganem jaki po sobie zostawił.

<Teraz>

Wybieram samotna łzę, cieknącą mi po twarzy. Muszę się ogarnąć. Dość. To on wybrał, on odszedł. Nie będę płakać i myśleć o kimś, kto tego nie chce.
Naciskam guzik stopu i wysiadam z autobusu. Na szczęście przestało już padać.
Powoli idę w kierunku domu i wyciągam z torebki telefon. Otwieram okienko wiadomości i pisze SMS do Dupka.
Daje mu znać, że mam materiał i w poniedziałek dam mu do zatwierdzenia. Nie ma żadnego hot newsa.
Zwykły, uczciwy wywiad. Niech na nic więcej ode mnie nie liczy.
Chowam telefon, wyciągam klucze. Otwieram drzwi I wchodzę na ciepła klatkę schodową.
Powoli idę po schodach na 2 piętro, kurczowo trzymając się poręczy. Czuje, że moje ciało płonie od gorączki. No tak, wiedziałam że tak będzie.
Kiedy docieram do mieszkania nie mam już na nic siły. Zamykam za sobą drzwi, rzucam torebkę i płaszcz na podłogę, kierując się do sypialni. Po drodze rzucam buty, rozmasowując sobie kark.
Kiedy docieram do sypialni padam jak długa na łóżko, od razu zasypiając.
Cały czas mam przed oczami puste spojrzenie Patricka  z przeszłości...

Zapomniane marzenia Where stories live. Discover now