Rozdział czwarty

153 10 1
                                    


Lucas

Budzę się o świcie i od razu opuszczam łóżko. Zerkam przelotnie na dziewczynę, zastanawiając się, jak długo jeszcze wytrzyma. Nie ukrywam nawet, że w tej sytuacji świetnie się bawię. Co do reszty, mam kurewsko spierdolony humor.

Idę na siłownię, ale przed drzwiami do niej czeka już Aaron.

– Musimy w końcu o tym pogadać – rzuca wymownie i wchodzi razem ze mną do środka. – Wpieprzyłeś się w niezłe gówno.

– Dobrze to podsumowałeś – odpowiadam lekceważąco.

– Człowieku, tracisz kontrolę. To nie jest zabawne!

– Wiem o tym, kurwa, doskonale!

Podchodzę do worka treningowego i bez najmniejszej rozgrzewki zaczynam okładać go pięściami.

– Co się dzieje? – Aaron nie odpuszcza.

– Minął rok – mówię krótko, nie przerywając zajęcia.

Przez chwilę milczy. Czekam, aż dotrze do niego, co znaczy upływ tego czasu, a kiedy w końcu tak się dzieje, słyszę, jak klnie pod nosem.

– Chodzi o Arthura? Myślisz, że odbierze ci władzę? Przecież to nie jest takie proste! Przekazanie jej tobie wymagało poświęcenia, odzyskanie jej graniczy z cudem.

– Chyba że dojdą do wniosku, że do tego się nie nadaję.

– Sam dajesz im powody, żeby tak myśleli! Ta dziewczyna jest tego idealnym przykładem!

– Załatwiłem to z nią.

– Załatwiłeś? Nie powinna być w ogóle świadkiem tego, co się wydarzyło. Myślałeś tylko o tym, że Arthur może pojawić się w każdej chwili, i dopuściłeś do tak kurewskiego błędu!

Zatrzymuję się i rzucam Aaronowi wkurwione spojrzenie.

– Nie byłem tam sam. Żaden z was nie zadbał o brak świadków.

– Wszyscy słuchali twoich rozkazów.

– Hope nic nie powie, zadbałem o to. Poudaje moją dziewczynę przez jakiś czas, i tyle. Sprawa Byrneya za chwilę ucichnie, psy nie znajdą winnego i odpuszczą.

– A ta teczka? – pyta zainteresowany. – Mieliśmy o niej porozmawiać.

– Wszystko zniszczyłem. Sukinsyn zbierał na mnie dowody.

– Nie powinien ich w ogóle mieć. Lucas, tracisz kontrolę – syczy. – Weź się w garść, bo zamiast stawać się coraz lepszym, wydajesz się cofać! Nie myśl o Arthurze i powodach, dla których wrócił, tylko zajmij się naprawdę ważnymi sprawami.

Odchodzę od worka i siadam na ławce, spuszczając głowę na moment. Kiedy ją unoszę, przyglądam się Aaronowi, który może i ma racje, ale przez to tym bardziej mnie wkurwia. Od miesiąca czułem, że Arthur pojawi się nagle, bez zapowiedzi. Wiedziałem to, kurwa. Do jakiegoś czasu w ogóle się nad tym nie zastanawiałem i rzeczywiście, szło mi dużo lepiej.

– Przejąłem jego klub – informuję Aarona poważnym tonem.

– Po chuj? – pyta zaskoczony.

– Bo mi się należy.

– A ta dziewczyna? Przecież tam pracuje. Zwolnisz ją po wszystkim czy będziecie udawać parę, która zakończyła związek? – prycha.

– Nie do końca. Niech sobie tam pracuje, ja nie zamierzam zaglądać do tego miejsca częściej, niż to będzie konieczne. Zatrudnię kogoś i zyskam kolejne źródło legalnych dochodów.

Miasto Mafii, tom 2 - Już w sprzedaży!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz