1. Błąd krytyczny

84 8 364
                                    

12 lipca 2786
Zachodnie Pustkowia Livartu

Just one more time before I go, I'll let you know... That all this time I've been afraid, wouldn't let it show... Nobody can save me now, oh no.

Siła melodii narastała z wolna, kiedy dołączyły pierwsze uderzenia perkusji, co wywołało na jego ramionach gęsią skórkę. Nigdy nie żałował, że zawrócił do tego zniszczonego domu i odnalazł tam stary odtwarzacz, na którym znajdowały się cenne, muzyczne skarby. Nigdy nie żałował też tego, że ukruszył Hyunjinowi ząb, kiedy ten chciał mu ją zabrać. Nigdy nie żałował żadnego ryzyka, na jakie się skusił, by mieć okazję zdobyć coś nowego do posłuchania, choć Bangchan odgrażał mu się za każdym razem. Nigdy nie żałował tego, że próbował szukać drobnych rzeczy, jakie mogłyby go uszczęśliwiać w tym posranym świecie, w jakim przyszło mu żyć.

I nawet w tamtej chwili, kiedy wywalił nogi za okno Celera, a słońce smażyło go przez szyby pojazdu — wchłaniał zadowalającą samotność na środku pustkowia, słuchając ulubionej muzyki i czekając na swoich towarzyszy, którzy zeszli do podziemi w pobliskich ruinach.

Nobody can save me now — zamruczał razem z Reynoldsem, przymykając powieki. Odchylił w tył głowę, machając w powietrzu czarnym, brudnym desantem. — Cholera, ale ukrop...

Yo! Bin, daleko jeszcze?! — Radio zatrzeszczało nagle, wypluwając z siebie nieco zniekształcony głos Jisunga. Uchylił powiekę i łypnął leniwie na urządzenie, stojące samotnie na kokpicie, tuż za kierownicą. — Mam wrażenie, że ten zasrany korytarz nie zamierza się nigdy skończyć!

Seo westchnął ciężko, zaraz przenosząc wzrok na jeden z holograficznych monitorów, znajdujących się w głębi Celera. Właściwie to nie był pewny, co odpowiedzieć przyjacielowi. Nawigatorom z D9 udało się odnaleźć tylko dwie mapy podziemnych tuneli metra, do jakiego zeszła reszta oddziału. Między ich utworzeniem było kilkanaście lat różnicy — przynajmniej takie zapisy widniały w plikach przesłanych mu po wieczornej odprawie, przez Choi Youngjae. Changbin nałożył je na siebie jeszcze późnym wieczorem, aby przygotować plan podróży, i dostrzegł pewne różnice, ale te nie wydawały mu się zbyt znaczące. Także w długości drogi, jaką właśnie pokonywała reszta Levanter. Według starszego projektu, ta ścieżka miała się dla nich za chwilę zakończyć rozwidleniem, na którym powinni odbić w prawo. Według nowszego — drogę wieńczył ślepy zaułek.

Chwycił radio i wcisnął kciukiem podniszczony, gumowy przycisk.

— Niespełna pięćset metrów.

A dalej? — Tym razem urządzenie przemówiło głosem Minho.

— Nie wiem, dlatego uważajcie. Albo natkniecie się na rozwidlenie albo... — Changbin ściągnął brwi i ponownie spojrzał na ekran. W jego głowie właśnie zazębiło się kilka faktów, których do tej pory nie skojarzył. — Cholera.

— Bin, to raczej nie było coś, co chciałbym usłyszeć, będąc w ciemnej dupie!

Chłopak wciągnął nogi do środka pojazdu i zrzucił niewielką dźwignię z boku fotela, wypinając go tym samym z doku kierowcy. Odepchnął się od podłogi, przejeżdżając na swoim siedzisku do blatu biurka, nad którym widniały półprzezroczyste ekrany. Błękitna poświata zlała się na jego twarz, kiedy zaczął uderzać palcami w klawiaturę. W nocy o tym nie pomyślał, ale okolica w której się znajdowali, pełna była kraterów po bombardowaniach Czwartej Wojny. Jego przyjaciele równie dobrze mogli natrafić na jedno wielkie nic lub na gigantyczną przepaść. Prędko pobrał z nawigacji aktualną mapę terenu i rzucił ją na siatki tuneli.

◦ Blue Dawn ◦ [stray kids]Where stories live. Discover now