2

56 12 1
                                    

Julia

Cztery lata później...

Wstałam z łóżka w dość energiczny sposób, aby wyłączyć budzik dzwoniący w telefonie, który najwidoczniej musiałam zostawić wczorajszego wieczoru na komodzie w mojej sypialni. Przeciągnęłam palcem po ekranie, wyłączając alarm. Westchnęłam głośno, przymykając powieki. Będąc tuż obok drzwi, postanowiłam skierować swoje kroki w stronę kuchni. Skoro już byłam na nogach, nie chciałam marnować czasu. Wolny weekend zapowiadał się wyśmienicie. Miałam masę planów na ten czas, a jednym z nich był dwugodzinny trening z trenerem personalnym, na który zapisałam się tydzień temu. Mając na karku dwadzieścia sześć lat, postanowiłam zadbać o swoje zdrowie, zaczynając od ruchu i odpowiedniej diety. Praca za biurkiem przyczyniła się do tego, że się zasiedziałam, a moja waga lekko się podniosła. Wizualnie nie wyglądałam źle. Nadprogramowych kilogramów nie było aż tak widoczne. Raczej chodziło o samą świadomość ich posiadania. Nie miałam zamiaru wymieniać garderoby na rozmiar większy. Lubiłam swoje M, choć czasami wciskałam ciało w rozmiar mniejszy i chciałam, by tak pozostało. Z biegiem lat również pogorszyła się moja kondycja, stąd postanowiłam wdrążyć w życie małe zmiany.

Nastawiłam wodę na ciepłą herbatę i podeszłam do okna, aby odsunąć roletę. Widok białego puchu mnie przeraził, choć wcale nie powinien, w końcu mieliśmy grudzień. To całkiem naturalne, że leży wtedy śnieg. Osobiście nie przepadałam za zimą, głównie ze względu na to, że często drogi nie były odpowiednio odśnieżone i ciężko przemieszczało się po nich. To samo tyczyło się śliskich chodników. Lubiłam za to, to, że szybko robiło się ciemno i mogłam sobie pozwolić na wieczór o osiemnastej. W lecie brzmiało by to dość absurdalnie, a zimą wręcz idealnie.

Do treningu miałam tylko godzinę. Na szczęście do budynku, gdzie mieściła się siłownia, miałam zaledwie dwieście metrów, więc nie musiałam odpalać w taką pogodę samochodu. Z ciepłym kubkiem herbaty usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Sprawdziłam poranne wiadomości, wypijając pomału herbatę, po czym przełączyłam na kanał z muzyką i udałam się do łazienki z zamiarem przygotowania się do wyjścia.

Na siłownie chodziłam już od miesiąca, lecz dopiero teraz zapisałam się na indywidualną lekcję z trenerem. W sumie to namówiła mnie moja szefowa, która chodziła tam już od roku. Poleciała mi również trenera Maćka. Na początku stwierdziłam, że nie potrzebuję nad głową kata, ale gdy zobaczyłam efekty jej pracy z nim, doszłam do wniosku, że jednak tez mi się przyda.

Weszłam do szatni, zrzuciłam okrycie wierzchnie i umieściłam je w szafce. Przebrałam się w strój sportowy. Zamknęłam szafkę na kłódkę i chwytając telefon, ręcznik oraz wodę udałam się na salę. Przy recepcji stał wysoki, barczysty brunet. Mój trener. Większość przychodzących na siłownię kobiet zawieszało na nim oko. Wcale im się nie dziwiłam, bo było na czym oko nacieszyć.

— Cześć Iza — przywitałam się z dziewczyną, która stała za ladą na recepcji. Gdy wchodziłam, nie było tu nikogo.

— Cześć Julka, gotowa na wycisk? — zagadnęła od razu.

— Powiedzmy ...— burknęłam. W tym samym czasie Maciek przeniósł na mnie wzrok.

— Hej, a więc to z tobą jestem dziś umówiony? — dopytał, lustrując z góry na dół moją sylwetkę.

— Jeżeli mówimy o treningu to tak. — Uśmiechnęłam się lekko, na co odpowiedział mi tym samym.

— Maciek — przedstawił się, wyciągając w moją stronę dłoń.

— Julka — ścisnęłam jego rękę.

— Gotowa na trening? — spytał, nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego.

Bilet po szczęście Where stories live. Discover now