ROZDZIAŁ 1

87 12 75
                                    

Teraźniejszość

VICTOR'S POV

Pukanie do drzwi przerwało mi przeglądanie papierów, ale mimo to nie podniosłem wzroku z faktur. Nie minęła chwila, a ktoś wszedł do mojego biura, przeszkadzając mi tym w pracy, a gdy tylko uniosłem wzrok, ujrzałem mojego nowego asystenta. 

— Przyniosłem kawę panie Tremblay — powiedział nieśmiało blondyn. Bob, bo tak nazywał się mój nowy asystent, został zatrudniony przeze mnie tydzień temu, po tym, jak poprzedni został przyłapany na robieniu zdjęć ważnych dokumentów. Nie byłem do niego przekonany, ale to tak jak do wszystkich pracowników, nie licząc oczywiście Trevora. Trevor był moim przyjacielem oraz moją prawą ręką. Może i to Bob był asystentem, ale nikomu nie ufam tak jak Trevorowi.

— Nikt ci nie mówił, że bez zaproszenia się nie wchodzi? — zapytałem, wracając wzrokiem do papierów.

— Przepraszam panie Tremblay — odpadł cicho i spuścił głowę w dół. Przez dłuższą chwilę tak stał, nie odzywając się, więc odchrząknąłem i popatrzyłem na niego oczekująco. Chłopak spojrzał na mnie niezrozumiale.

— Kawa — przypomniałem mu, a ten jakby się wybudził z transu, postawił przede mną kubek z ciepłym napojem.

Wziąłem szybko łyka z zamiarem powrotu do papierów, ale nie było mi to dane, ponieważ od razu wyplułem ciecz do kubka.

— Co to jest? — spytałem, jak najłagodniej się dało. 

— Pańska kawa? — bardziej zapytał, niż odpowiedział.

— Kawa? — spytałem już coraz bardziej zdenerwowany. — Napij się — poleciłem mu. Nie musiałem długo czekać, bo chłopak od razu wykonał moje polecenie i napił się "kawy". Wypluł ją jeszcze szybciej niż ja.

— Przepraszam panie Tremblay — rzekł przestraszony. 

— Przepraszam? Zostajesz zwolniony — oznajmiłem spokojnie. Chłopak nie zareagował na moje słowa. — Wyjdź.

Dopiero gdy wstałem z fotelu, chłopak się ocknął i bez słowa opuścił mój gabinet.

— Czy jest ktoś na tym świecie, kto umie zrobić dobrą kawę? — spytałem, siadając i wróciłem do przeglądania papierów.

ADELINE'S POV

Obudziłam się, usłyszawszy dziwne dźwięki z przedpokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym panowała jasność, a następnie wydostałam się spod kołdry i wstałam z łóżka. Nałożyłam na bose stopy puchate kapcie i narzuciłam na siebie jasnoróżowy szlafrok, po czym wyszłam z pokoju. Dotarłszy do kuchni, spotkałam moją współlokatorkę. 

— O której to się wraca z imprezy? — zapytałam rozbawiona jej widokiem. 

Z Norą znamy się praktycznie od urodzenia. Wychowałyśmy się na jednym podwórku i od zawsze wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy. Jest dla mnie jak siostra, a gdy zmarła moja mama zbliżyłyśmy się jeszcze bardziej. Wtedy właśnie szatynka zamieszkała ze mną, by mnie wesprzeć i mieszkamy razem do dziś.

— Nawet nie zaczynaj — wymamrotała. — A ty nie w pracy? — spytała zdziwiona. Od razu spojrzałam na zegarek i prawie dostałam zawału, gdy zobaczyłam, że od trzech godzin powinnam być w pracy.

I will always be yours | ZAWIESZONE DO ODWOŁANIAWhere stories live. Discover now