{Prolog}

14 2 2
                                        

Dzień stawał się nocą, a noc dniem. I tak codziennie. Zmęczony, wyczerpany, pobity przez życie, wlokłem się przez miasto, szukając ratunku od swoich myśli. Wtedy ujrzałem ją. Szła przez most w czerwonej miniówce, trzymając w dłoniach wysokie czarne szpilki. Miała rozmazany makijaż i płakała. W pewnym momencie stanęła i spojrzała się w moją stronę. Prawdopodobnie właśnie wtedy prosto w moje serce po raz kolejny trafiła strzała amora. Była piękna. Miała długie blond włosy, które zakręcone były lokówką i zielone, kocie oczy. Makijaż nie był już wyraźny, ale dałbym sobie rękę uciąć, że miała czarne kreski i nałożony tusz na swoje długie rzęsy.
Wpatrywaliśmy się w siebie tak przez dłuższą chwilę. Uśmiechnęła się do mnie. Pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy podszedłem do niej i otarłem jej łzy. Wzrok dziewczyny zwrócony był w moją stronę, a dokładnie na moje usta. Wtedy przybliżyłem się i połączyłem nas w upragnionym pocałunku.

-Tęskniłam- wyszeptała, przytulając się do mnie.

Chciałem jej przytaknąć, odpowiedzieć, że czuję to samo, lecz nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. Po prostu na nią zerkałem, a ona wyczytała z mojego wzroku moje uczucia. Wiedziała. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, uśmiechnąłem się i wtuliłem w jej drobne ciało. Nie chciałem puszczać, jakbym bał się, że mi ucieknie. Ale byłem świadomy, że prędzej to ja jej ucieknę i zniknę. Była dla mnie jedynym oparciem i wiedziałem, że tylko ona potrafiła mnie zrozumieć. Straciłem ją, a teraz na nowo odzyskałem. Miałem nadzieję, że przywróci to również moje chęci do życia, kiedy to za jej plecami zobaczyłem starszego mężczyznę.

-Wybacz, muszę już iść- powiedziałem obojętnie.

-Nie- wtuliła się we mnie bardziej.- Nie zostawiaj mnie.

-Już wybrałaś- westchnąłem.- Twój sponsor na ciebie czeka.

Wskazałem palcem na wspomnianą wcześniej postać. Do oczu cisnęły mi się łzy, lecz nie dałem po sobie tego poznać. Złapałem dziewczynę za rękę i z ciężkim sercem chciałem się z nią pożegnać. Jednak nie dopuściła mnie do słowa.

-Kto?- spytała.- Skończyłam z tym, obiecuje.

-Nie kłam- i wtedy po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.- Wiem, kiedy nie mówisz mi prawdy.

Blondynka opuściła głowę w dół. Mężczyzna podszedł do niej i złapał ją za ramię, aby spojrzała w jego stronę. Kiedy nie uzyskał zainteresowania, wkurzył się. Ujrzałem rękę celującą w jej policzek. Nie mogłem pozwolić, aby coś jej się stało. Obiecałem to sobie. Zatrzymałem rękę tego typa za nim zdążył cokolwiek zrobić. Ścisnąłem ze wściekłości. Światło latarni oświetliło twarz mężczyzny i wtedy zrozumiałem coś czego nigdy nie chciałem zrozumieć. Popchnąłem go w stronę ulicy i odszedłem. Stanąłem na krawędzi mostu. I spojrzałem w dół.

-Nie! Błagam, nie rób tego- dziewczyna krzyknęła.- Ja ci to wszystko wytłumaczę, proszę...

-Już za późno- powiedziałem przez łzy.- Wiem, że rzadko ci to mówiłem, ale kocham cię i zawsze kochać będę. Żegnaj...

I wtedy skoczyłem.

Obudziłem się rano, cały spocony i zapłakany. Po raz kolejny śnił mi się ten sam chory sen. Łączyła się z tym pewna historia, która nigdy nie powinna się wydarzyć. Wstałem i podszedłem do okna i wtedy mnie zamurowało. Ona stała pod moim domem. Wyglądała dokładnie tak samo, kiedy ostatni raz ją widziałem. Miałem już otworzyć okno i krzyknąć, jak bardzo ją kocham, lecz wiedziałem, że nic to nie da. Nie da się już zmienić przeszłości. To co się stało pozostawiło niesmak na zawsze.

-Kocham cię!- usłyszałem krzyk.

-Ja ciebie też- wymamrotałem pod nosem, jednak miałem przeczucie jakby blondynka słyszała moje słowa.

WisielecWhere stories live. Discover now