5-6 lipca 2019
Collin wyjechał z samego rana, dzieciaki nawet nie drgnęły, gdy wychodził z pokoju, tą noc spędziliśmy wspólnie, trzymaliśmy się za ręce, a między nami spały dzieci. Teraz druga połowa łóżka była pusta, tuliłam się do pleców Jordana, a on przytulał Hannah. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio tak leżeliśmy, nic mnie nie goniło, nie miałam żadnych spraw do załatwienia i do cukierni też nie musiałam iść.
— Ty tylko leżysz i leżysz, od miesiąca nic nie robisz tylko leżysz! — odwróciłam się, gotowa zastać za swoimi plecami Adama, ale to było tylko wspomnienie, jedno z wielu
— Jestem w ciąży, źle się czuje, od rana wymiotuje, czego chcesz więcej?
— Gdyby nie moja matka, zdechlibyśmy z głodu bo nie jesteś w stanie nic ugotować, karmisz tylko tego gnoja, na to siłę masz.
— Adam chciałeś drugiego dziecka, nie cieszysz się, że będziesz tatą za kilka miesięcy?
— Jakoś z Jordanem czułaś się inaczej, nic Cię nie bolało, nawet nie wymiotowałaś!
— Każda ciąża jest inna, jedną przechodzi się lepiej, druga gorzej, ciesz się, że nie leże w szpitalu bo nie mam pojęcia z czego zapłacilibyśmy rachunek, nie pracujesz od tygodnia.
Niestety ugryzłam się za język zbyt późno, Adam złapał mnie za włosy i pociągnął do góry.
— Jeszcze słowo i trafisz do szpitala — warknął, trącając palcem mój nos.
— Więc o co ci chodzi? — zapytałam, patrząc mu w oczy.
— Zbieraj tyłek z kanapy i rusz się by coś ugotować, moja matka wiecznie nas karmić nie będzie.
Gdy próbowałam się podnieść, zrobiło mi się słabo.
— Podaj mi miskę, będę wymiotować — jęknęłam niemal błagalnym tonem.
— Co za miernotę mam za żonę... — powiedział, kopiąc miskę w moja stronę.
Chwile potem zwymiotowałam mu na nogi i straciłam przytomność.
Tamtego dnia obudziłam się w szpitalu, podłączona do wielu maszyn, ciąża była zagrożona, a przy moim łóżku czuwał Vincent, przyjechał akurat wtedy gdy zabierało mnie pogotowie. Adam pojawił się później i o dziwo był trzeźwy, być może było to spowodowane pojawieniem się Vincenta, zawsze gdy mój brat do nas przyjeżdżał, Adam zmieniał się w troskliwego męża i ojca, pokazywał się mojemu bratu z najlepszej strony i Vincent nigdy nie zorientował się że coś było nie tak.
Po powrocie ze szpitala miałam na głowie teściową i Adama, oboje robili mi wyrzuty, wiecznie byłam zła, niewystarczająca i za wszystko mnie obwiniali ale nie słuchałam ich, nauczyłam się przytakiwać i ignorować ich słowa, najważniejszy był dla mnie syn.
— Babcia i tata kłamią, jesteś najlepszą mamą na świecie — powiedział mi kiedyś Jordan, gdy kładłam go spać.
— A ty jesteś najlepszym i najmądrzejszym synem w całym wszechświecie.
— Kocham Cię mamusiu — wyciągnął małe rączki w moją stronę, a ja mocno go przytuliłam i wycałowałam.
— A ja kocham Ciebie, mamy tylko siebie i tylko my wiemy jaka jest prawda.
— Tylko my — powtórzył i przytulił się do zielonego dinozaura, ulubionej maskotki którą podarował mu Collin na drugie urodziny.
Wróciłam myślami do teraźniejszości, właśnie w tym momencie dzieciaki zaczynały się wybudzać.
YOU ARE READING
Black Wings MC. | Bajka Heather | ✔
RomanceDawno, dawno temu... Za nim napisałam własną bajkę, przeszłam wiele. Dwójka dzieci i mąż pijak, ślady tamtych lat nosze nadal na skórze. Gdyby nie mój brat i jego przyjaciele, moje życie nadal byłoby koszmarem, tkwiłabym w bagnie, przewracała się o...