Killing Strangers - Larry Stylinson

Prolog

Niczego nieświadomy mężczyzna nucił pod nosem tylko sobie znaną melodię, maszynką przejeżdżając po swojej pomarszczonej skórze.

Cały czas był obserwowany przez szparę w drzwiach, przez mordercę, który po prostu czekał na odpowiedni moment. 

Gdy mężczyzna nachylił się nad zlewem, on wyszedł ze swojej kryjówki i w kompletnej ciszy stanął za nim czekając aż zostanie zauważonym.

Starszy Pan wyprostował się i spojrzał w swoje odbicie zauważając intruza za sobą, jego twarz skamieniała w momencie kiedy uświadomił sobie kim on był i po co przyszedł.

Morderca uśmiechnął się do jego odbicia w lustrze, nie był to sympatyczny uśmiech, raczej jakby był zadowolony z tego co za chwilę miał mu zrobić.

Złapał go jedną dłonią za szczękę a lśniące ostrze, które miał w prawej dłoni przycisnął mu do szyi.

Uwielbiał patrzeć jak odbiera swoim ofiarom życie, można by powiedzieć, że czerpał z tego chorą satysfakcje. Chociaż osobiście wolał myśleć o tym, że po prostu lubi swoją pracę. 

Patrzył odbiciu swojej ofiary w oczy jakby czekając, aż ten zacznie go błagać o litość, ale on wydawał się być pogodzony ze swoim losem.
Niekoniecznie mu się to podobało, lubił gdy jego ofiary błagały. 

Przycisnął ostrze mocniej i sprawnym ruchem przeciągnął po jego krtani. Patrzył jak z rany wypływa szkarłatna krew a mężczyzna drży w jego uścisku. 

Odsunął się od niego pozwalając martwemu ciału upaść na zimne kafelki.

Spojrzał na niego ostatni raz jakby upewniając się, że na pewno jest martwy i odszedł, jak gdyby to co przed chwilą zrobił nie miało znaczenia.

Bo tak właśnie było, dla niego to martwe ciało nie miało żadnego znaczenia.


...

Witam, to mój pierwszy ff o takiej tematyce, mam co do niego miliard pomysłów i mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Pierwszy rozdział pojawi się w ciągu kilku dni, pozdrawiam x