2. Rozdział 23

7.5K 205 9
                                    

Lauren

Nie wierzyłam własnym oczom. On prostu odszedł niczym ostatni, najgorszy tchórz którym wtedy był.

Wraz z Michaelem poszłam do pokoju. Nawet oglądany wcześniej pokaż mody na który czekałam prawie pół roku nie cieszył mnie przez te sytuację z Treyvonem.

Jebany gangster!

Z dnia na dzień plułam sobie coraz bardziej, za to co wydarzyło się dwa lata temu. Poszukując bliskości jakiegokolwiek faceta, poleciałam od razu w jego ramiona czując motyle które miały w tamtym momencie dla mnie nie znaczoną siłę.

Michael zasnął, ja także próbowałam ale światło księżyca nie dawało mi takiej możliwości.

W pewnym momencie poczułam jak materac obok mnie się ugina. Pisnęłam przestraszona ale czując na sobie zimną dłoń należącą tylko do jednej osoby poczułam mimo, ze nie chciałam zdradliwe bezpieczeństwo. Biodro zaczęło sprawiać mi dyskomfort.

-Jak tu wszedłeś? - zapytałam cicho głaszcząc głowę synka.

-Normalnie. Potrafię robić wszystko jak należy, mogę zostać nawet złodziejem - czując jego oddech przy uchu przeszły mnie dreszcze.

-Nie wątpię, potrafisz wcielić się w chyba każdą, możliwą postać łącznie z puszczalskim dupkiem - docięcie mu było silniejsze ode mnie.

Ścisnął dłoń a ja syknęłam. Rozluźnił ją delikatnie i westchnął.

-Nie, nie jestem taki...

-Treyvon proszę cię, przestań wmawiać mi coś co jest dalekie od prawdy.

-Lauren kocham cię - zamurowało mnie.

Nie wiedząc dlaczego oczy nagle zaczęły mnie piec, a serce bić jak dziki dzwon.

-Nie mów tego bez uczuć, Treyvon ty kochasz dalej tylko Simonę, sam to przyznałeś już lata temu.

Z ogromną mocą obrócił mnie ku sobie.

Jego łzy błyszczały w świetle księżyca.

-Powiedziałem to Simonie jako pierwszej, kiedy zmarła czułem, że nie dam nikomu już swojego serca i zamknąłem je na kłódkę a kluczyk wyrzuciłem do morza. Wtedy zjawiłaś się ty i wydostałaś go z tego przestworza. Codziennie próbowałaś otworzyć je i udało Ci się...

Kilka słonych kropli spłynęło po moich policzkach.

-Nie płacz, tak cholernie nie lubię jak to robisz - złapała za  kosmyk włosów i szepnął - Kocham cię, kocham Michaela i chce stworzyć z wami dom, normalny dom gdzie panuje szczęście i miłość.

-Treyvon nie ufam Ci, gdybym znowu w to weszła, dałabym Ci całą siebie. Ale obawa o to, że pewnego dnia wyjdziesz do klubu, tam...

-Możesz przestać? Odkąd znowu się pojawiłaś myślę tylko o tobie, myślałem już odkąd odeszłaś ale... Sądziłem, ze już o mnie zapomniałaś.

-W tym problem, że chciałam to zrobić ale nie potrafiłam. Patrząc na Michaela zastanawiałam się co robisz, czy czujesz się szczęśliwy, po tamtej sytuacji czekałam na informacje od Kate, że bierzesz z nią ślub - przyznałam łamiącym się głosem.

-Daj mi szanse...

-Nie mam pojęcia, jeśli staniesz na głowie, a to mnie nie przekona, odejdę...

Zaskoczenie na jego twarzy było niczym jakiś lęk.

-Nie, nie dam wam odejść! - zarzekł się dość głośno, Michael poruszył się tuż obok nas. Odwróciłam wzrok od niego i zaczęłam obserwację syna - Nigdy wam nie dam już odejść, choćbym miał życiem zapłacić.

Z tymi słowami zostawił mnie i Michaela samych. Ukryłam głowę w poduszce i dałam upust emocjom.

Uwikłani w Sobie |18+Où les histoires vivent. Découvrez maintenant