NOVE: Jesteś dupkiem.

2.8K 101 53
                                    

Miałam nie wstawiać od razu po napisaniu, ale cóż, mam słabą silną wolę. Nie pytajcie się kiedy następny, bo nie wiem, mam nadzieję, że szybko. Nie wiem jak wy, ale ja tęskniłam za nimi. <3

Przesyłam buziaki i życzę miłego czytania ;*

~~~

Pół dnia spędziłam nad rozmyślaniem o wiadomości od Raffaela. Próbowałam oczyścić umysł i nie zaprzątać sobie tym głowy, ale i tak moje myśli podświadomie do tego wracały.

Nie odpisałam mu, nie chcąc mu dawać satysfakcji, że się wystraszyłam, chociaż właśnie tak było. Pomimo wszystko, ten człowiek był nieprzewidywalny. Babrał się w pieprzonej Mafii, więc mogłam sobie tylko wyobrażać do czego jest zdolny.

Spotkanie się z mężczyzną i rozmowa była zbyt ryzykowna, dlatego musiałam powiedzieć Vincenzo. Zdecydowanie. Lecz bałam się jak zareaguje. Chciałam żeby wiedział, ale czułam, że rozpęta awanturę, a do tego nie mogłam dopuścić, bo mogłoby się to źle skończyć. Najpierw potrzebowałam jakiegoś sposobu aby Vin siedział cicho i rozwiązał tą sprawę na spokojnie, bez niepotrzebnych kłótni.

Ostatecznie ustaliliśmy, że idziemy na bilarda. Cieszyło mnie to wyjście, ale z tyłu głowy pamiętałam o zagrożeniu. Nie byłam pewna czy Raffaele mnie nie obserwuje i co jest mi w stanie zrobić gdy spotkam się z Vincenzo. Miałam tylko nadzieję, że nie jest aż takim psycholem jak sobie wyobrażałam.

Aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń, poprosiłam Vina aby po mnie nie przyjeżdżał. Na razie mu nie powiedziałam o tej sytuacji, dlatego był zdziwiony i nie chciał się zgodzić, ale po wielu próbach uległ.

Za plecami mężczyzny zaprosiłam również Donato i Daniele. Jeśli Raffaele już miałby mnie zabić to zawsze będzie mi raźniej w większym gronie. Grunt to widzieć pozytywy w każdej sytuacji.

W rzeczywistości nie byłam taka optymistyczna. Zwyczajnie się bałam. Wiedziałam, że to nie są żarty i musiałam uważać na każdy swój ruch, aby wszystkiego nie spieprzyć. Nie chciałam stracić Vincenza, dlatego musiałam działać. Od jutra. Dzisiaj zamierzałam się jeszcze dobrze bawić i zapomnieć o tej sprawie. Choć wydawało się to mało realne, byłam dobrej myśli.

Ubrana w skórzaną, obcisłą spódnicę w czarnym kolorze, prążkowaną bluzkę na długi rękaw i czarne sportowe buty, wyszłam z domu, zarzucając na ramię małą torebkę. Przed wyjazdem stała już taksówka, która miała zawieźć mnie na miejsce. Wsiadłam do niej i podałam adres kierowcy. Po dwudziestu minutach zapłaciłam należną sumę, po czym wysiadłam z pojazdu.

Rozejrzałam się dookoła, mając nadzieję, że Raffaele mnie nie śledzi, ani nie kazał tego nikomu robić. Może za dużo sobie wyobrażałam? A może to tylko żarty? Jasne, Venus, nadzieja matką głupich.

Odetchnęłam głęboko, próbując się wyluzować i znalazłam wzrokiem Vincenza, który opierał się o wysoki, czarny samochód, paląc papierosa. Odchrząknęłam, a następnie ruszyłam pewnym krokiem w kierunku mężczyzny. Już z daleka mogłam zauważyć, że ma na sobie ciemne garniturowe spodnie i białą koszulę, a na nosie widniały czarne okulary przeciwsłoneczne. Ciekawe po co skoro słońce już dawno zaszło.

- Cześć. - odezwałam się z uśmiechem, będąc wystarczająco blisko. Stanęłam jakiś metr przed nim, zawiązując ręce za plecami.

- Spóźniłaś się... - podniósł rękę do góry, aby spojrzeć na czarny zegarek. - Jakieś piętnaście minut. - zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił papierosa na ziemię.

- Albo to ty przyjechałeś zbyt wcześnie. - zauważyłam.

- Nie wydaje mi się. - stwierdził i wsunął okulary na głowę. Powoli zlustrował moje ciało. - Powiedziałbym, że ślicznie wyglądasz, ale... To trochę niesprawiedliwe, że ja zawszę prawię Ci komplementy, a ty mi nigdy. No nie wiem, na przykład... "Cześć przystojniaku", "Wyglądasz tak dobrze, że nie mogę oderwać od ciebie wzroku" albo "Za każdym razem jak cię widzę to kolana mi się uginają", coś w tym stylu. - stwierdził nad wyraz poważnie.

AMANTE Where stories live. Discover now