S Z E S N A S C I E

3.2K 253 23
                                    

Tamto wydarzenie pozwoliło nam nawiązać kolejną, bardzo cienką nić porozumienia. Kolejnego dnia zjedliśmy wspólne śniadanie w hotelowej restauracji. Chociaż nadal odczuwalna była niezwykle niekomfortowa cisza, czułam radość. 

Żadne z nas nie wiedziało jak potoczy się nasza przyszłość. Łapałam więc każdą możliwość współpracy, uczepiając się jej z całej siły. 

Mimo że został jedynie jeden dzień do balu, Ove nie opuścił naszego apartamentu, ani nie udał się na żadne spotkanie. Wprawdzie pół dnia pracował przy laptopie i prowadził rozmowy telefoniczne, jednak miałam wrażenie, że to właśnie ze względu na mnie został. 

Ja zajęłam się sobą - wzięłam długą kąpiel, czytałam książkę i wpatrywałam się w przepiękne widoki na zewnątrz. Dopiero koło godziny siedemnastej Geen zamknął komputer, wyciągnął ręce w górę i spojrzał na mnie.

- Jesteś głodna? - zapytał, a ja aż podskoczyłam ze zdziwienia.

- Jestem - odpowiedziałam, oczekując co zaproponuje. 

- Ubierz się, pójdziemy na miasto.

Zignorowałam fakt, że nie zapytał mnie czy mam na to ochotę. Byłam tak podekscytowana wyjściem, że od razu wstałam, kierując się do walizki. 

Wyciągnęłam spódnicę z wysokim stanem i luźną koszulę, które w pośpiechu założyłam. Szybko spięłam włosy dużą spinką, drugą ręką szukając w kosmetyczce moich perfum. 

- Już? - zdziwił się Ove, gdy gotowa weszłam do głównego pomieszczenia. 

Mężczyzna zgarnął z fotela bluzę, po czym wyszedł, a ja podążyłam za nim.

Idąc za Generałem, z niedowierzaniem patrzyłam jak naturalnie wygląda w zwykłej bluzie z kapturem. Gdyby nie jego wzrost i wysportowana sylwetka, wcale nie powiedziałabym, że stoi przede mną Alfa. 

Wyrównałam krok dopiero gdy weszliśmy na bruk. Geen szedł szybko, jednak zauważyłam, że cały czas kątem oka mnie pilnuje. Zaśmiałam się w myślach, że ostatnią ucieczką narobiłam mu małe PTSD.

Byłam wdzięczna, że nie wybraliśmy auta. Świeże powietrze, choć zanieczyszczone spalinami, było dla mnie wybawieniem. 

- Jak wygląda bal? - zapytałam, przerywając ciszę?

- Snobistycznie - odpowiedział mężczyzna, skręcając w kolejną przecznicę. - To jeden wielki biznes i polityczna przepychanka w jednym. Gówniane garnitury warte więcej niż twój rodzinny dom i szampany o smaku octu.

- Oh.

- Ale ciasta mają dobre - dodał, widząc moją reakcję.

- Nie wiem na co mam się przygotować. Dara raczej o tym nie wspominała.

- Jedyne co robiła Dara podczas balu, było wyrywanie najbogatszych wampirów i drażnienie Oek'a. 

- Więc powinnam robić to samo? - spróbowałam zażartować.

Ove przewrócił oczami. 

- Możesz się śmiać, jednak nic nie zmieni tego, że Denver, tego jednego dnia w roku zamienia się w najniebezpieczniejsze miejsce w Przymierzu. Przemyśl więc, czy chcesz podrywać nieznajomych. Poza tym raczej nie będą zadowoleni z tego, że nie mogą cię dotknąć.

Przystanęłam, otwierając szerzej oczy. Ove, zorientowawszy się, że nie idę przy nim, odwrócił się w moją stronę.

- Co znowu? - zapytał.

- Nie - zaczęłam, nie chcąc mówić tego na głos. Informacja, która drżała w moim umyśle, mogła być jednocześnie ziarnem nadziei i kwasem.

 - Maryannie - jego głos zniżył się.

GENERAŁWhere stories live. Discover now