Epilog

897 84 24
                                    

Minęły dwa miesiące. W tym czasie Harry zdążył wyzdrowieć, a Pansy i Hermiona wróciły do Londynu. Ciężko było im się rozstać z Carlą i Leonardem, ale obiecały sobie, że niedługo ich odwiedzą.

Draco wyprowadził się z mieszkania Harry'ego i Pansy, gdy dziewczyny wróciły. Potterowi zaczęło brakować blondyna, a zwłaszcza momentów, gdy budził sie u jego boku.

- Idę dziś z Hermioną do teatru - zaczęła Pansy, nalewając sobie wody do szklanki. - Idziesz z nami?

- Nie chce wam psuć randki - powiedział brunet, leżąc na kanapie na brzuchu i machając nogami w górze.

- Nic nie będziesz psuł - powiedziała Pansy, a gdy Harry nic jej nie odpowiedział, kontynuowała. - Nie będziesz się nudził w domu, podczas gdy Draco świetnie się bawi na randce.

- Nie wiem czy to dobry pomysł.

- Aj, nie marudź. Bądź gotowy na wpół do osiemnastej.

Harry chciał coś odpowiedzieć, ale się rozmyślił. Wiedział, że nie wygra z dziewczyną. Kiedy Pansy się na coś uprze, nic jej nie przekona do zmiany zdania.

Spojrzał na zegarek. Szesnasta. Miał jeszcze półtorej godziny, ale postanowił zacząć się szykować, żeby się czymś zająć. Wziął szybki prysznic, żeby się odświeżyć. Starał się ułożyć swoje włosy, ale te wolały żyć własnym życiem, więc z tego zrezygnował. Kiedy wyszedł, spojrzał na zegarek, który wskazywał siedemnastą. Zdziwił się, że aż tyle mu to zajęło i postanowił się pospieszyć.

Stanął przed szafą i zaczął przeglądać ubrania.

- Ja pierdole, nie mam co ubrać - stwierdził po piętnastu minutach. 

- Gotowy? - do jego pokoju wpadła Pansy. Kiedy zobaczyła, że ten ma na sobie tylko bokserki, jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, które potem przerodziło się w złość. - Dlaczego masz na sobie same gacie?!

- Nie mam co ubrać.

- Jak nie? - zapytała i stanęła przed jego szafą. Zaczęła w niej grzebać, a po chwili wyciągnęła czarną koszulę i spodnie. - Masz.

- Jak ty to... - zaczął, biorąc od niej ubrania. - Ja tego nie widziałem!

- Bo jesteś ślepy - powiedziała, przewracając oczami. - Dobra, ubieraj się. I zrób coś z tymi włosami. Wyglądają jakbyś nie czesał ich conajmniej dziesięć lat.

- Po pierwsze, wcale nie. Po drugie, nie da się.

- Kiedyś ci je zgolę, przysięgam - powiedziała Pansy, wychodząc z pokoju. 

- Ani mi się waż! - krzyknął za nią.

Kiedy był już gotowy, zszedł na dół, gdzie Hermiona i Pansy czekały na niego.

- No nareszcie książę przyszedł - powiedziała Pansy, na co Hermiona cicho się zaśmiała.

- Bardzo ładnie wyglądasz, Harry - powiedziała Hermiona, uśmiechając się.

- Dziękuję, ty też, Hermiono - odpowiedział jej, również się uśmiechając.

- Tak, tak, oboje cudownie wyglądacie - w głosie Pansy można było wyczuć irytację. - A teraz ruchy, bo się przez was spóźnimy!

Harry i Hermiona zachichotali, ale posłusznie ruszyli za Pansy, która wyszła z mieszkania. Po kilku minutach byli już w drodze do teatru. Pansy prowadziła, jej dziewczyna czytała książkę, a Harry liczył drzewa, które mijali. 

- Sto!

- Co sto? - zapytała Hermiona, na moment odrywając się od lektury.

- Minęliśmy setne drzewo - odpowiedział jej, zauważając kolejne. - Teraz sto jeden.

Necklace with a rose | DrarryWhere stories live. Discover now