Biała Róża

392 27 124
                                    

Przez całe życie Paprot starał się sprawić aby jego rodzina go kochała. Aby matka choć na sekundę zwróciła na niego uwagę. I choć być może było to głupie, rzucał się w wir walki nadmiernie ryzując byle tylko zadowolić rodzinę. Przestrzegał każdej zasady. Jednak co jeśli będzie musiał wybrać? Wybrać pomiędzy rodziną a dziewczyną? I to prawdopodobnie tą jedyną.

***

Kendra wyszła z kapliczki zaciskając ręce w pięści. Dlaczego jej życie musiało wyglądać właśnie tak? Kiedy tylko kogoś pokocha, traci go. Zdradza ją, zostawia, łamie jej serce i odchodzi na zawsze. A było już tak dobrze! Byli parą, nie przyjaciółmi! I teraz go straciła. Być może na zawsze. "Przestań"  rozkazała swoim własnym myślą. "To tylko na chwilę, on do mnie wróci" powtarzała w myślach. Jednak ten cichy głos w jej głowie powtarzał jej, że to nie jest prawda. "Co jeśli nigdy go już nie zobaczę?" pomyślała przechodząc wzdłuż małych posążków tikki. 

- Zobaczysz, zobaczysz. - Usłyszała głos za sobą

Obejrzała się szybko. Za nią stał szczerzący się jednorożec. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć ten porwał ja w ramiona i pocałował tłumiąc pisk zaskoczenia. Zaśmiała się lekko i oderwała swoje usta od jego. 

- Naprawdę powiedziałam to na głos? 

***

Przejście przez Wróżkową Krainę jest wyjątkowo dziwne zwłaszcza jeśli wszyscy jej mieszkańcy patrzą na ciebie z wyrzutem. Podróż byłaby by dużo milsza gdyby pewien bliks od siedmiu boleści nie żartował przez cały czas o tym, że chodzi z jednorożcem. Wszyscy dosłownie rżeli ze śmiechu. Byłoby też zdecydowanie milej gdyby Królowa Olbrzymów nie zachowywała się, aż tak wrednie. Bogu, dzięki Paprot reprezentujący jej grupę dość dobrze zniósł obelgi Królowej. Najwyraźniej przyzwyczaił się do chamstwa koronowanych głów. Vanessa, Warrena, Tess, Knoxa i satyrów służąc-smoki zaprowadzili w stronę pokoi. Ona i Paprot postanowili przejść się po ogrodzie. 

***

- Dość dziwnie jest widzieć smoki, jak potulnych ludzi. - Stwierdziła Kendra opierając się plecami o brzeg marmurowej fontanny. 

- Potulnych? Nie powiedziałbym. Może na takich wyglądają, ale lepiej nie wiedzieć co myślą. - Mruknął jednorożec przyglądając się rzeźbie granitowego konia. 

- Powiedział telepata. - Prychnęła Kendra podchodząc do niego. - Nie dziwnie ci patrzeć na rzeźbę kuzyna?

- To zwykły koń. Nie jest moim kuzynem. - Obruszył się Paprot. - Równie dobrze mogłabyś zapytać Celebranta czy jest spokrewniony z jaszczurkami, czy wężami.

- To brzmi jak dobry plan.

- Żeby szybko zakończyć życie?

- Żeby go wkurzyć i przywalić mu w ryj, łamiąc nos.

- Nie chcę cię martwić sadystko, ale smoki chyba nie mają nosów. Tylko nozdrza. - Zauważył naukowym tonem jednorożec.

- Pan czepialski pedancik się znalazł. - Kendra podniosła pustą doniczkę i rzuciła nią w jednorożca.

- Szanuj zieleń Sorenson. - Prychnął Paprot chowając się przed drewnianym przedmiotem. - Kiedyś do niej dołączysz. 

- Nawzajem. Nikt nie jest wieczny. - Prychnęła.

- Wieczni są. - Zauważył.

- Civia, Mark i Roon nie żyją. Czyli nie są wieczni. - Zauważyła dziewczyna dobitnie akcentując każde słowo. 

Biała Róża || BrackendraNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ