Prolog

5.6K 159 13
                                    

"Miała być przygodą, o której miałem szybko zapomnieć."

"Przy nim czułam się kompletna, jak jeszcze nigdy."


Z zaciśniętą szczęką patrzyłem w wylot lufy i zastanawiałem się, kto wydał na mnie wyrok śmierci. Na przemian zadawałem sobie w myślach pytanie, kto i dlaczego. Kto był na tyle głupi, żeby zadrzeć z pieprzonym szefem pieprzonej mafii całej Apulii. Oficjalnie tytuł ten należał do mego ojca, ale każdy członek cokolwiek znaczącej rodziny w naszym regionie wiedział, że była to jedynie kwestia czasu. Staruszek ledwo zipał.

Kto zatem miał czelność zabawić się w boga i zadzierać z najpotężniejszą rodziną południowych Włoch?

I do kurwy nędzy jak mnie znaleźli?

Właśnie dopiąłem ważny kontrakt. Zasłużyłem na kilka dni luzu. Wziąłem wolne, wyjechałem w miejsce, o którym nikt kurwa nie miał pojęcia. Nawet Tito, mój ochroniarz, który był również oddanym przyjacielem. Tylko jemu w pełni mogłem zaufać, a mimo to nie podzieliłem się z nim tą informacją. Bezgranicznym zaufaniem nie darzyłem nawet najbliższej rodziny.

Naiwnie wierzyłam, że mogłem na parę dni stać się zwykłym obywatelem Włoch. Nie mogłem. Od tego, jakie nazwisko nosiłem, nie dało się uciec.

A teraz patrzyłem śmierci w oczy, tylko dlatego, że dałem się rozproszyć.

Ja się do kurwy nigdy nie rozpraszam. Nigdy!

Sytuacja, w jakiej właśnie się znalazłam, mogła sprawić, że umowa między dwoma włoskimi rodzinami, która była na wyciągnięcie ręki, nie dojdzie do skutku. A czemu? Bo będę kurwa martwy! Komuś bardzo zależało, żeby nie doszło do połączenia sił Caruso z Feretti.

Siedziałem związany na krześle razem z brunetką, która zaczynała zmieniać moje zdanie na temat kobiet. Jeszcze się do tego nie przyznawałem, ale podejrzewałem, że ta mała, o twarzy anioła mogłaby wniknąć w głąb mojej duszy bardziej, niż sam potrafiłem. To jednak nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Liczyło się tylko to, że jeden z trzech osiłków właśnie mierzył gnatem w miejsce między moimi oczami. Malutki punkcik na skórze palił, jakby ktoś przyłożył mi tam rozpalony pogrzebacz.

Musiałem się maksymalnie skupić. Inaczej mogło być naprawdę kiepsko. Zacząłem na zimno kalkulować swoje szanse.

Drugi typek pożerał wzrokiem to, co miało być moje. Tylko moje. Kobietę, która miała leżeć pode mną - i nie tylko tam - i wydobywać z siebie dźwięki, o których do tej pory nie miała najmniejszego pojęcia. Sądząc po tym, czym się zajmowała, znała ich wiele, ale jęki, kwilenie, czy wrzaski z pewnością do nich nie należały. Facet mielił obleśnie jęzorem. Zbierało mi się na wymioty i nawet nie chciałem wiedzieć, co czuła moja towarzyszka niedoli. Czułem też, że zaraz wybuchnę. Tylko nie byłem pewny, czy bardziej z powodu mierzącego we mnie łysola, czy z powodu tego oblecha, który ostrzył sobie pazurki na biedną wystraszoną dziewczynę siedzącą za mną.

Byliśmy związani jedną linią. Nasze ręce się stykały, więc przez calusieńki czas czułem, jak drżała na całym ciele.

Kląłem pod nosem, bo nie mogłem za wiele zrobić. Miałem tylko jedną szansę, która wcale nie gwarantowała powodzenia. Kurwa! Gdybym był tutaj sam, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Nie musiałbym się martwić o niczyje życie, poza swoim. Nie raz, nie dwa wychodziłem cało z podobnych, a nawet gorszych opresji. Teraz jednak nie byłem sam i nie mogłem narażać niewinnej dziewczyny. Niewinnej nie tylko dlatego, że znalazła się w złym miejscu o złej porze. Była uosobieniem niewinności, co uśpiło moją czujność. Tylko kurwa dlaczego? Nigdy nie pociągały mnie wstydliwe trusie. Powiedziałbym nawet, że wydawały mi się żałosne. Ale nie ona. Ona była piękna i łagodna niczym anioł.

Ale oprócz tego, że była aniołem, była też powodem, przez który teraz dyszałem jak wściekły byk, choć niestety nie dlatego, że spełniały się wizje, które wyobrażałem sobie od ponad dwudziestu czterech godzin. Sam byłem sobie winny. To nie ona ściągnęła na mnie kłopoty. Ona tylko uśpiła moje zmysły. Wysłała jej na pierdolony urlop. A może była przynętą? Może miała na mnie wpaść...

Nie, to niemożliwe. Dziewczyna drżała tak bardzo, że nawet najlepsza aktorka nie potrafiłaby tak zagrać. Brutnetka była wystraszana do granic możliwości. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię, to zejdzie mi tu na zawał.

Wkurwiało mnie, że dałem się podejść. Byłem wściekły na siebie, na nią, ale nie mogłem pozwolić, żeby w jakikolwiek sposób ucierpiała. Nie mógł spaść jej z głowy żaden pieprzony włos.

Kątem oka spojrzałem na trzeciego karka, który stał nieco z tyłu tuż przy wejściu na taras. Domyśliłem się, że to tędy weszli do domu, gdyż drzwi były lekko uchylone.

Otrzymałem kolejny tego wieczoru strzał w szczękę i w tym samym czasie usłyszałem słowa łysola.

- Nie kombinuj. Patrz na mnie!

Spojrzałem z powrotem przed siebie po tym, jak odrzuciło mi głowę w bok. Mimo tego, że podczas ciosu szarpnęło moim ciałem, poczułem, jak dziewczyna za mną wzdrygnęła się ze strachu. Niedawno odzyskała przytomność, którą straciła, gdy wyciągali nas z łóżka. Do tej pory w głowie dźwięczały mi jej krzyki, po których nastała przenikliwa cisza, zakłócana stęknięciami goryli. Nie obchodzili się ze mną delikatnie, więc z nią pewnie także nie.

Splunąłem mieszanką śliny i krwi. Byłem pewny, że jeżeli oberwę jeszcze raz, czy dwa stracę kilka zębów.

- Ta mała zaraz posika się ze strachu - mlasnął oblech, który bawił się ostrzem noża, nie spuszczając wzroku ze związanej dziewczyny.

Zrobił kilka kroków w bok, tak że straciłem go z widoku. Nie, żebym z tego powodu odczuwał rozczarowanie. Miał obleśną gębę, dodatkowo jego szyję szpecił wytatuowany paskudny tribal, który zachodził na policzek z lewej strony. Usłyszałem trzask rozrywanego materiału i mogłem się tylko domyślić, co się właśnie stało. Brunetka miała na sobie blado niebieską sukienkę na ramiączkach, w której kilka godzin temu zasnęła tuż obok mnie. Oczami wyobraźni zobaczyłem, jak materiał na piersiach ustępuje, ukazując miejsce zakazane dla jakikolwiek oczu prócz moich. Wiedziałem, że pod spodem nie miała nic. Zagotowało się we mnie!

Kurwa!

Zakwiliła teraz cichutko, tłumiąc szloch. Poczułem, jakby mnie obdzierali ze skóry. Jej strach, drżenie, płacz był dla mnie torturą. Pieprzoną torturą. Nie miałem wyjścia, musiałem zrobić wszystko, żeby ją uratować.

Musiałem chociaż spróbować.

- Postaraj się utrzymać zawartość pęcherza na miejscu. Jeszcze chwilka i się tobą zajmę - warknął, a następnie zwrócił się do towarzysza, który mierzył do mnie z broni. - Na co czekasz? Strzelaj! A potem zabawimy się z tą małą suczką. Może być ciekawie. Pewnie odleci kilka razy, ale mam swoje sposoby, żeby zachowała świadomość. Co to za przyjemność posuwać sztywną kłodę?

Łysol pozwolił koledze skończyć, zachowując przy tym stoicki spokój, po czym zbliżył się do mnie na krok i patrząc mi kpiąco w oczy, zapytał:

- Alessandro chciałbyś coś powiedzieć, zanim wyprawię cię na tamten świat? 

"W sercu porachunków" *tom I*Where stories live. Discover now