Decyzja

484 21 10
                                    

Perspektywa Maxa
Razem z Adrianem, Danielem i Salem postanowiliśmy kogoś adoptować. Jako że mieszkamy w czwórkę z chłopakami musi być to dziewczyna, bo pięciu chłopaków to chyba przesada.

Dodatkowo musi mieć około szesnastu lat, ponieważ taki malutki dzieciaczek biegający i krzyczący jest według nas nie do ogarnięcia. Poza tym my często jesteśmy w trasie więc nie byłoby jej z kim zostawić. Wsiedliśmy do naszego auta i ruszyliśmy w drogę. Mieszkamy kilka minut od plaży a dom dziecka do którego jedziemy leży w kompletnie innym mieście.

Dojazd zajął nam dwie godziny. Wyszliśmy z chłopakami z auta. Przed nami ukazał się całkiem spory budynek, lecz był strasznie zaniedbany. Tynk ze ścian odpadał, ściany były strasznie ponure. I te dziewczyny w oknie piszczące na nasz widok.
- Ała. Bębenki mi prawie pękły. - Powiedział Sal.
- Mi też. -Przytaknął Dan.

Weszliśmy do środka. Było tak samo ponuro jak na zewnątrz. Przywitała nas dyrektorka ośrodka i zaprosiła nas do swojego gabinetu. Porozmawialiśmy chwilę, powiedzieliśmy jakie mamy oczekiwania i zaprowadziła nas do sali, chyba sali adopcyjnej czy jakoś tak to się nazywało.

Perspektywa Stacy
Siedziałyśmy razem z Katie w moim pokoju i grałyśmy w grę planszową, którą wcześniej zabrałyśmy ze świetlicy kiedy usłyszałyśmy dyrektorkę mówiącą przez głośniki, że wszystkie dziewczyny mające 16 lat lub więcej mają przyjść do sali adopcyjnej.

Trochę się zdziwiłam ale mimo tego włożyłam kapcie i kaptur na głowę. Po chwili razem z moją przyjaciółką byłyśmy na dole. Wchodząc do sali zobaczyłyśmy te dwie wredoty Amandę i Abbygail śmiejące się ze mnie.

- Zamknij się Amanda. - Broniła mnie Katie.
- A co ty mi możesz zrobisz wredna szmato?! - Krzyknęła Amanda.
Skuliłam się na krześle i zakryłam twarz włosami, ledwo powstrzymując łzy.
- Dość tego! Krzyknęła dyra wchodząca właśnie z czwórką mega przystojnych chłopaków.
- OMG! To wy! To naprawdę wy! Summer Carve! Wydarła się Abbygail.
Pani dyrektor ją uciszyła i przyprowadziła jeszcze młodą, uroczą parkę.

- Otóż jak pewnie się domyślacie... - Zaczęła swoją mega długą gatkę na tematy adopcyjne. Nie chciałam słuchać więc jak wszyscy wyszłam udając się do swojego pokoju. Już nikomu nie mogę odstąpić adopcji... może orzyszedł czas na mnie? Myślałam, ale ten okropny głos z tyłu głowy nie pozwalał mi dawać sobie nadzieji. Przecież jesteś grubasem, nikt cię nie pokocha, jesteś nikim!

Już chciałam się rozpłakać kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałam niepewnie.
Ktoś nacisnął klamkę. Nagle moim oczom ukazały się cztery szczupłe i wysportowane sylwetki chłopaków. To ci którzy byli jeszcze niedawno w sali adopcyjnej.

Trzech brunetów i jeden blondyn. Blondyn miał proste, ładnie ułożone włosy i niebieskie oczy, pierwszy brunet miał delikatnie niebieskie włosy i zielone oczy, drugi brunet był niebieskooki i miał mocnejsze już loczki, a trzeci piwnooki z pięknie wyprostowanymi włosami.
- Może um chcecie w-wejść? - Wyjąkałam.
- Jeżeli możemy to chętnie. - Powiedział blondyn.
Weszli do środka i się przedstawili.
- Więc tak, to jest Daniel- powiedział blondyn i wskazał na loczka. - To jest Sal. - Powiedział wskazując tym razem na niebieskookiego chłopaka. - Kolejny to Max. - wskazał na chłopakami o piwnych oczach. - A ja jestem Adrian.
- Ja-ja j-jestem Stacy. - Wybełkotałam.

------------------------------------------------------------
Hejka kochani stwierdziłam, że będę was nazywać Moimi kochanymi Hunterkami więc. Moje kochane Hunterki dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Przepraszam za błędy i tak długą przerwę. ❤❤❤❤❤

Przed korektą 528 słów.

~Nie jestem aniołem~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz