𝗰𝗵𝗮𝗽𝘁𝗲𝗿 𝟲

1.4K 53 9
                                    

‹ 𝘑𝘪𝘴𝘰𝘰 ›

Obudziło mnie słońce, świecące prosto w moją twarz. Mruknęłam niezadowolona i wstałam, zasuwając odruchowo rolety. Rozejrzałam się po dość obcym mi pokoju i zmarszczyłam brwi. Zerknęłam na łóżko, gdzie spał całkowicie nagi Jeongguk. Automatycznie zakryłam usta dłonią, boże.

Piłam wczoraj, to oczywiste, ale aż tak dużo? Założyłam szybko moją bluzkę, która leżała na ziemi i wyszłam z pokoju jak gdyby nigdy nic. Po prostu nie będę o tym wspominać, jeżeli hipotetycznie to się stało. Może on też nie pamięta, albo przynajmniej będzie udawać, że nie pamięta.

Zabrałam się za przygotowywanie śniadania, ignorując na razie cały ten bałagan, który panował w salonie. Nawet nie wiem, kiedy wyszły dziewczyny. Wyciągnęłam z szafki toster, jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, poczułam czyjś dotyk na swojej talii. Odskoczyłam gwałtownie i odwróciłam się do, jak się okazało, Jeongguka. 

- Spokojnie - mruknął. Stał na środku kuchni w samych bokserkach. - Jak się czuje moja wczorajsza jubilatka? - zapytał, uśmiechając się lekko.

- W porządku. - odpowiedziałam i wróciłam do robienia śniadania. Poczułam na swoim karku ciepły oddech chłopaka i jego perfumy, wymieszane z wczorajszą wonią alkoholu i dymu.

- Zrobisz też dla swojego braciszka? - szepnął, muskając wargami skórę mojej szyi.

- Jeongguk. - przerwałam, odpychając go. - Przestań, proszę. - spojrzałam na niego. Wyglądał jak piesek, na którego ktoś nakrzyczał.

- No dobrze, nie denerwuj się - burknął i sięgnął po jabłko, leżące w koszyku na blacie. - Idę do siebie. - oznajmił i po prostu wrócił do swojego pokoju jak gdyby nigdy nic.

_______________________

Na następny dzień w szkole już z samego rana przywitała mnie niezapowiedziana kartkówka z matematyki. Nauczyciel zrobił ją pomimo tego, że nie było połowy klasy, która odpuściła już sobie te parę dni przed wolnym okresem w związku z przerwą świąteczną. Nie było nawet Soojin i Minju, więc cały dzień w tym miejscu minął mi strasznie powolnie i ponuro. Nie widziałam również Jeongguka podczas przerw. Możliwe że także nie przyszedł.

Wróciłam do domu i jak zawsze zjadłam odgrzany obiad. Pogadałam chwilę z mamą o tym jak udała się impreza urodzinowa. Oczywiście opowiedziałam jej o wszystkim, pomijając seks z bratem.

Posprzątałam po sobie talerz i wróciłam do siebie. Już na schodach słyszałam głośną muzykę dobiegającą z pokoju Gguka. Na początku to zignorowałam, ale nie dało się na niczym skupić, nawet na głupim serialu. Westchnęłam i poszłam pod jego drzwi, pukając mocno, żeby mieć pewność, że w ogóle to usłyszy. 

- Kto tam znowu do kurwy? - usłyszałam zza drzwi, zanim się otworzyły. W progu stanął półnagi brunet z owiniętym wokół bioder kocem. Za jego plecami unosił się przeraźliwy dym. Uniosłam pytająco brew.

- No co chcesz? - zapytał jakby cała ta sytuacja, w której go zastałam była normalna.

- Możesz przyciszyć? - poprosiłam. - I co ty w ogóle robisz?

- W porządku przyciszę. - przytaknął. - Siedzę ze... znajomą - podrapał się po karku. Zawsze tak robił jak czuł się zakłopotany.

- Widzisz ją w ogóle przez ten dym? - parsknęłam, a chłopak zaśmiał się niewinnie. 

- Jeonggukie, no chodź! - usłyszałam znajomy głos z drugiego końca pokoju. Zmarszczyłam brwi i minęłam brata, wchodząc do środka bez pytania. 

Pomimo słabej widoczności zauważyłam, siedzącą pod szafą Soojin. Ona również zareagowała dość szybko, zakrywając swoje nagie ciało bluzą starszego. 

- Oh... Cześć Jisoo. - powiedziała, a ja spojrzałam z mordem w oczach na Jeona.

- Jesteś obrzydliwy. - wycedziłam przez zęby prosto w jego twarz i jak najprędzej opuściłam pokój. Zamknęłam się u siebie, zawijając się w koc. Przypomniało mi się jak mówił, że gdyby nie to, że jestem jego siostrą to z chęcią by mnie "przeleciał". Myślałam, że pomimo alkoholu wszystko co stało się przedostatniej nocy było trochę... poważniejsze. Oczywiście, że nie mogę oczekiwać miłości partnerskiej od mojego brata, ale nie traktuje się własnej siostry jak dziwkę na zawołanie. Tak właśnie się poczułam.

Parę minut później usłyszałam pukanie do drzwi i szarpanie za klamkę. Zignorowałam to. Nie chciałam widzieć go na oczy.

- Jisoo, otwórz!- krzyknął zza drzwi. - Proszę, otwórz te cholerne drzwi!

Wiedziałam, że jak będzie darł się tak jeszcze dłużej to zainteresują się tym rodzice. Podeszłam zdenerwowana do drzwi i otworzyłam je, rzucając mu nieprzyjazne spojrzenie.

- Przestań się wydzierać i zostaw mnie w spokoju. - warknęłam i chciałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, jednak chłopak zatrzymał je swoją ręką i sam wprosił się do środka.

- Porozmawiajmy i wyjaśnijmy to. - powiedział łagodnym tonem. Świętoszek od siedmiu boleści.

- Spałeś z moją przyjaciółką, nie wiem, czy chce znać szczegóły i to wyjaśniać. Wyjdź stąd. - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Zabawiliśmy się trochę. Ale przecież ona wciąż traktuje cię jako przyjaciółkę, a ja jako siostrę. Nic się przez to nie zmieniło. - wzruszył ramionami.

- Ty nie rozumiesz w ogóle o co chodzi, jesteś kompletnym idiotą! - znowu ten wyraz twarzy zbitego psa. - I nie patrz się na mnie takim wzrokiem.

- Właśnie nie rozumiem o co chodzi, przecież nie zrobiłem jej krzywdy. - mruknął.

- Jeszcze dwa dni temu spałeś ze mną, traktowałeś mnie tak czule, a teraz robisz to komuś innemu. Pobawiłeś się mną, więc już ci starczy. - powiedziałam, czując napływające do oczu łzy.

Brunet się uśmiechnął.

- Jisoo, czego ode mnie oczekujesz? Jestem twoim bratem, prawda? 

- No... no jesteś, ale to nie znaczy, że skoro nie jesteśmy razem to nie zaboli mnie to, że śpisz już z kimś innym. - spuściłam wzrok.

- Przepraszam, myślałem, że chcesz o tym zapomnieć. - poczułam jak zamyka mnie w swoich ramionach. 

Staliśmy tak przez krótką chwilę w ciszy.

- A ty chcesz? - zapytałam cicho.

- Nie, czemu miałbym? - przejechał dłonią po moich włosach. - Podobało mi się. Podobało mi się twoje ciało, twoje jęki i smak twoich ust. Nie czuje się źle z tym, że to zrobiliśmy. Nie jesteś moją biologiczną siostrą.

Podniosłam na niego wzrok. Słysząc to wszystko, moją twarz zalały rumieńce. Gguk zaśmiał się i położył dłoń na moim policzku.

- Nie zrobiliśmy nic złego. Nasi rodzice nie wzięli nawet ślubu. - wzruszył ramionami.

Zawsze zachowywał się tak lekceważąco, nigdy się niczym nie przejmował. Jednak w tym momencie to podejście trochę mi pomogło i przede wszystkim uspokoiło.

- Życie jest zdecydowanie za krótkie, żebym przejmował się tym, co się stanie jeśli cię pocałuję. - po tych słowach złączył nasze usta w pocałunku. Trwaliśmy tak do momentu aż nie brakło nam tchu. - Widzisz? Świat się nie zawalił, nic się nie stało. - zaśmiał się.

Racja, świat się nie zawalił, ale stało się wiele - moje serce zabiło mocniej, płuca wstrzymały oddech, a usta złączone były w najcudowniejszym pocałunku, jaki kiedykolwiek mnie spotkał.

𝗬𝗼𝘂'𝗿𝗲 𝗺𝘆 𝗱𝗿𝘂𝗴 | j.jkOnde histórias criam vida. Descubra agora