Familiar faces and Hooty

45 5 0
                                    


-Wróciłam!- zadeklarowała Luz otwierając drzwi do domu.
-Edy nie masz wyszła na targ- poinformował ją King, który leżał na kanapie i zajadał się jakimiś chrupkami znalezionymi w piwnicy między starymi konserwami. Przekąska zapewne była już dawno po terminie ważności jednak nie powstrzymywało małego demona przed wyczyszczeniem całego opakowania. - mówiła, że wróci dosyć późno i żeby na nią nie czekać.
-Okej....- odpowiedziała Luz.
- O cześć Amity- przywitał dziewczynę, kiedy ją zobaczył.

-Cześć -odpowiedziała trzymając się kurczowo swojej dziewczyny. Mimo, że była tutaj wiele razy zawsze czuła się bała, że zaraz Hootie na przed nią wyskoczy i znowu zaprezentuje swoje umiejętności zwracania swoich wnętrzności, aby zaraz połknąć je z powrotem. Śniło jej się to po dziś dzień.
-Idziemy na górę - zakończyła wymianę zdań Luz i poszły schodami na piętro.
Kiedy usiadły na łóżku Amity wyjęła z czarnej torby ze złotą naszywką kota księgę, którą wcześniej przeglądały w czasie przerwy.
Przewróciła na stronę z obrazkami, które już widziały.

Znowu te same znajome uczucie nawiedziło Luz. Tym razem jednak je zignorowała.

-Zobaczmy co jest dalej bo jak na razie widzę same obrazki. - Powiedziała Amity przeglądając dokładnie całą stronę.

Raz po raz zatrzymywała się, aby dokładniej przeanalizować rysunki na kolejnych stronach.

-Stop!- rozkazała Luz, przytrzymując ręką jedną kartkę. Amity spojrzała na nią pytająco.
-Przecież to jest to miejsce, tutaj, gdzie dom -Luz wskazała palcem ilustracje, która faktycznie przedstawiała miejsce,w którym stał teraz Sowi Dom. Skarpa, wodospad, las wszystko się zgadzało. Przejechała wzrokiem po kartce. To na co natrafiła zmąciło jej już totalnie tok myślenia. Ilustracja w górnym prawym rogu ukazywała starą szopę w lesie. Tę samą szopę, przez którą przeszła do świata czarownic.
-O co chodzi? -spytała Amity próbując sama wyczytać coś z obrazków na stronie, jednak na próżno.
-To!- wskazała palcem niemalże krzycząc na ilustracje z szopą. - tędy przeszłam do tego świata, po tym jak Owlbert ukradł mi moją książkę.
Amity zmarszczyła czoło, próbując dalej zrozumieć jej nagły napływ energii.
-Tutaj jest sowi dom, tak? -wskazała na rysunek poniżej- a tutaj jest ta szopa.
Przerzuciła parę stron do tyłu, przytrzymując ręką tamtą stronę.

-Tutaj jest miasto, z perspektywy miotły.- ciągnęła, żwawo przy tym gestykulując- Ale również miałam wrażenie, jakbym patrzyła na fotografie miejsca, do którego jeździłam co roku z mamą na wakacje.
Amity już całkowicie przy tym zgłupiała.
Luz widząc jej minę, zaczęła dalej tłumaczyć.
- Patrz. -odwróciła się twarzą do niej. - Będąc tu ciągle miała wrażenie, że dobrze znam to miejsce, jakby to w ogóle nie był inny świat. Nawet ludzie.
Weźmy taką Bosche -na dźwięk jej imienia Amity skręciło się w żołądku. Nienawidziła jej. Jest idealnym przykładem typu osoby, którą Amity gardziła najbardziej. Nigdy jej nawet nie darzyła szacunkiem, a trzymanie się z nią na przerwach i po szkole, było narzucone jej przez matkę, której w sumie też nienawidziła. Idealna pętla - Przypomina mi ona taką dziewczynę ode mnie ze szkoły ze świata ludzi. Może to tylko, przypadek takich charakterów, ale kiedy poznałam Vii, widziałam trochę ją w sobie.
Teraz przyszło mi na myśl, czy może te dwa różne światy się ze sobą jakoś pokrywają?

-Luz! Kod czerwony! - zaczął drzeć się King -Powtarzam kod czerwony!
Wraz z Amity wymieniły zdziwione spojrzenia. Pozostawiły księgę na łóżku i pobiegły na dół.
-Co się stało! -zapytała przejęta Luz zbiegając ze schodów. Na dole jednak zauważyła, że nikogo nie ma, a drzwi wejściowe były otwarte na oścież, więc wraz z Lumity skierowały się na zewnątrz. Tuż za drzwiami napotkały Kinga, który ich w pierwszym momencie wystraszył.
-Co się dzieje?- spytała jeszcze raz Luz. King popatrzył na nią spode łba .Od razu było po nim widać, że nie jest dobrze, jednak nie spodziewali się tego co mieli zaraz zobaczyć.

-Nie jest z nim dobrze- powiedział King nie odstępując chorego Hootiego na krok. - Jeżeli wkrótce nie wyzdrowieje cały dom, wraz z Edą straci swoją moc i się zawali.
- Edy nie ma, więc musimy sobie poradzić sami- zadeklarowała Luz gotowa do jakiegokolwiek działania.
-Czy wcześniej to się mu zdarzało? - spytała Amity, przypatrując się konającemu Hootiemu.
-Tak. raz. Byłem wtedy jeszcze małym imperatorem potężnej armii. Szykowałem się do ataku na te wstrętne ptaszyska, kiedy nagle ziemia się zaczęła trząść, a dom wywrócił się do góry nogami. Omalże życia nie straciłem!- podkreślił mocno ostatnie zdanie. - Ale po jakimś tygodniu przestał. Uwierzcie, że nie chcielibyście tego przeżyć.
-A widziałeś może co wtedy Eda robiła? -Spytała Luz z nadzieją na jakiekolwiek wskazówki.
-Nie- pokręcił głową.- byłem zajęty chęcią przetrwania.
- aha- mruknęła próbując na szybko coś wymyślić.
-W ciągu dnia jeszcze pół biedy, ale jak zachodziło słońce, to dopiero
się zaczynał koszmar- opowiadał dalej King Amity, jednak Luz też go słuchała- Hootiego wtedy coś jakby opętało. Jego zębiska były ogromne i spiczaste, oczy czarne jak smoła. Rozwalał wszystko co popadnie i nawet nie pozwalał się do siebie zbliżyć bo nas atakował.

-Czyli musimy coś wykombinować do wieczora- stwierdziła Amity szczerze przejęta, tą sytuacją. Popatrzyła się na Hootiego. Był cały blady. Jego oczy szare i puste, oraz mocno podkrążone. On sam w ogóle nie kontaktował, tylko patrzył się w pustą przestrzeń z otwartym dziobem. Amity przyłożyła rękę do jego czoła. Było gorące-Przecież ma zwykłe przeziębienie- zdiagnozowała go szybko Amity. Luz jakby odetchnęła z ulgą.-No to w takim razie zostawcie to mnie! -odrzekła to Luz z uśmiechem na twarzy przecierając ręce. Odwróciła się i weszła z powrotem do środka. Amity i King spojrzeli zdezorientowani na siebie.-Chyba będziemy musieli poczekać trochę ze swoimi badaniami- sapnęła Amity i poszła za Luz.

 
Dzisiaj jest 19.03.2022 co dla fandomu TOH jest to niezwykła data, ponieważ dzisiaj wleciał odcinek 11 z 2 sezonu, który o dponad pół roku był na hiatusie. Dlatego też dzisiaj wstawiam rozdział. 
Dajcie znać co myślicie o nowym odcinku!!

-MOTAKA

W poszukiwaniu (nie)szczęścia //TOH-OngoingWhere stories live. Discover now