2.

3 0 0
                                    

Kolejny dzień, kolejny trening. Obudził nas na początku przeraźliwe wycie alarmów. Ustawiliśmy się w rzędzie na hali głównej, w głównym budynku. Połowa z piżamach, ledwo patrzyła na oczy.

-Wybaczcie że tak wcześnie, ale mamy intruza. Jak wiecie świat jest dość wrogi, dlatego wasze schodzenie na dół jest ograniczone a przemieszczanie się po dalszych budynkach surowo zabronione.

Do sali została wepchnięta dziewczyna ze związanymi rękami. Była to średniego wzrostu brunetka. Posadzili ją na krześle.
-Waszym zadaniem będzie dzisiaj ją pilnować ponieważ starszyzna będzie miała dzisiaj delegacje. Cameron będzie głową tej operacji. Na pewno ktoś po nią przyjdzie. Jeśli będzie nie posłuszna macie prawo zrobić jej krzywdę. Rozkaz z góry. Zrozumiano?!
Wszyscy zgodnym chórem odpowiedzieli że tak.
Dziewczyna patrzyła na nas błagalnym wzrokiem ale nie odzywała się. Co chwilę spoglądała na swoje nogi zmieszana.

Dziewczyna została zamknięta w oddzielnym pokoju, zostawiliśmy jej wodę oraz jedzenie i wzieliśmy się do pracy. Ćwiczenia układów, rozciąganie, koordynacja ruchów, zgranie i przedewszystkim świetna zabawa!

Vivian

Jak codziennie zbiórka rano, Maja nie pojawiła się na zbiórce więc odrazu po całej akcji "śniadanie" postanowiłam przejść się do jej pokoju. Zapukałam ale nie dostałam odpowiedzi więc popchnęłam drzwi które jak się okazało były otwarte. Brak dziewczyny w środku. Przeszłam więc cały budynek w jej poszukiwaniu. Zaszłam do portierni zobaczyć wykaz osób wychodzących. Pusta lista. Chodziłam i pytałam ludzi czy ją widzieli. No tak! Lincoln. Odrazu ruszyłam biegiem w stronę jego gabinetu. Oczywiście musiałam wpaść na kogoś przez moją nie uwagę, wywróciłam się na ziemię z nie małym hukiem. Wstałam, rzuciłam przepraszam i biegłam dalej mimo bólu w kostce. Maja była dla mnie jak starsza siostra. Wbiegłam do gabinetu Lincolna który właśnie czytał gazetę.
-Co jest tak ważnego, że wleciałaś tutaj z takim hukiem?
-Maja znikneła.
Mężczyzna raptem wstał. Odłożył gazetę na biurko i spojrzał się sztywno.
-Sprawdzałaś pokój?
-Jako pierwszy.
-Kuchnie?
-Też.
-Może wyszła?
-Nie ma jej na liście. - Mężczyzna zmarszczył brwi.
-Poszukamy jej później, muszę załatwić kilka rzeczy i podpisać. Poradzi sobie. Pewnie wyszła i się nie wpisała. Nie martw się. A teraz proszę wyjdź mam dużo pracy.
Tak jak powiedział tak zrobiłam - wyszłam zła. Nie mogę tak tego zostawić. Maja zawsze się wpisuje, może raz się zdarzyło ale to nie zmienia faktu że tak to zostawię. Wróciłam do swojego pokoju, ból nasilał się coraz bardziej ale to teraz nie istotne. Ubrałam na siebie ciemno szare dresy, wzięłam plecak i swoją czarną huste na twarz. Wyglądam w niej jak bandyta ale nie rabuje banków. Gotowa poczekałam aż wszyscy z korytarza wrócą do pokoju, zabrałam line z hakiem z magazynu, służą do odbudowy budynku ale teraz przydadzą się do przeskoku. Gotowa wpisałam się na listę osób wychodzących bo to będzie mniej podejrzane niż nie zrobienie tego. Zbiegłam na dół do niezabezpieczonych budynków, gruz się delikatnie posypywał, rozsunęłam kolejne drzwi rozwalonego balkonu. Mam podejrzenie że Maja udała się na zwiady bez pozwolenia i nie dobrze się to skończyło. Wyjęłam line z plecaka, oraz scyzoryk który schowałam do kieszonki na ramieniu na górze od dresu.
Muszę wziąć nie mały rozbieg, wystrzelić line w locie i niczym Tarzan przeszkoczyć na balkon dwa piętra wyżej.
-To jest praktycznie nie możliwe! - mówiłam sama do siebie a jednak to zrobiłam. Raz się żyje. Schowałam line do plecaka na później. Kostka zaczyna mi już puchnąć więc muszę się pospieszyć zanim nie będę mogła chodzić i Lincoln zobaczy że nie wracam. Weszłam po bocznej klatce powoli schodami do góry, wyjęłam nóż z kieszeni a z plecaka grant z gazem usypiającym, jest słaby, działa niecałe 10 minut i nie wzbudza podejrzeń. Mam takie trzy więc muszę mądrze je wykorzystać. Rzuciłam pierwszy do góry aby oczyścić drogę do głównego budynku. Nałożyłam kaptur i weszłam do środka. Przeszłam odrazu dalej byle po cichu. Wyszłam na rozgałęzienie korytarzy. Szukałam przejścia dobre 10 minut kiedy usłyszałam ludzi więc wiedziałam że jestem blisko ale muszę uważać. Usłyszałam cichy płacz więc za tym dźwiękiem szłam. Zobaczyłam czarne drzwi, zamknięte, wyjęłam wsuwkę z włosów i rozwaliłam zamek, niestety odpadła klamka która prawie walnęła o podłogę, na szczęście złapałam ją w ostatniej chwili. Weszłam do środka odrazu widząc zapłakaną dziewczynę z pociętym policzkiem.
-Hej, cicho nie płacz. Wiem że to ciężkie ale jeśli będziesz teraz głośno to nas znajdą. - mówiłam szeptem wyciągając chusteczki aby wytrzeć jej łzy i krew.

Ciepły dotyk...

The Toxic Dancer, On Toxic WayWhere stories live. Discover now