Rozdział 4.

4.6K 348 44
                                    


- Nie! - krzyknął wreszcie Foxy -  Nie chcesz tego. Nawet tak nie mów..- wstał i podszedł do niej, na co Jane lekko się przeraziła. Wstała i groźnie spojrzała mu w oczy. Znowu byli tak blisko siebie jak tamtej nocy ale tym razem byli spięci i zdenerwowani.
- Nie chcę żyć swoim życiem mam go dosyć!
- Ale na pewno jest lepsze niż nasze.
- Nasze życie jest okropne. -wtrącił ktoś inny.
- Więc opowiedz mi o nim, może mogę wam pomóc?!
- Pomóc?! - zaśmiał się mechaniczny lis.
- Stop! Uspokój się Foxy! - SpringTrap przerwał ich kłótnie, po czym z pomocą trzech innych animatronów odciągnął lisa od dziewczyny - A ty - podszedł do Jane - zdecyduj się czy chcesz tu być, a jeśli tak, myśl co mówisz.
Jane uspokoiła się, spuściła wzrok a po jej policzkach spłynęły łzy. Myślała teraz o wszystkim, każdej złej rzeczy która przydarzyła jej się w życiu i o wszystkim co teraz się dzieje.
- Może któryś z was mnie zabić? - odezwała się w końcu cicho.
Spojrzeli na nią wszyscy w jednej chwili.
- Dlaczego?
- Bo, bo wydaje ci się tacy silni i  mocni -  nie mogła dokończyć bo łzy płynęły coraz szybciej i szybciej.
Chica podeszła i siadła obok niej, łapiąc ją za ramię.
- Słuchaj, nie jesteśmy do takich sytuacji przyzwyczajeni, przepraszamy. Co się stało ?
- Nie chcę wracać do swojego świata. Nie zrozumiecie tego, ale nie chcę. Wy jesteście czymś innym, jesteście jak fikcyjna,  może nieco straszna, ale wyjątkowa bajka. Myślisz że jak zareagowałaby inna osoba, gdyby przeżyła to co ja? Gdyby na własne oczy widziała roboty, niby zwykłe maszyny, które rozmawiają, myślą... cierpią? Zapewne olałaby wszystko albo nabijała się z was i opowiadała o tym szkole. A ja? Może i jestem idiotką, żeby w środku ciemnej nocy włazić, jeszcze przez okno, do restauracji, w której znajduję rozszarpanego człowieka. Żeby mimo to iść dalej, żeby mimo cholernego strachu stanąć twarzą w twarz z wielkim, silnym animatorem, który powinien być wyłączony a chodzi i żyje. Żeby podejść i go dotknąć, spojrzeć prosto w jego puste oczy i zamiast uciekać, uśmiechnąć się. -  mówiąc te słowa patrzyła na Foxy'ego z łzami w oczach, on patrzył na nią - Żeby potem stracić dwójke przyjaciół, dostać lanie w domu a mimo to zerwać się z lekcji w szkole i bez zastanowienia pognać do tej pizzeri na przedstawienie dla małych, wrzeszczących dzieci. A potem wieczorem wrócić i zakrasc się do tych pięciu potężnych animatronów,  które jednym ruchem zmiażdżą głowę doroslemu facetowi. Żeby oberwać tą głupią głową o ścianę od jednego z nich, a mimo to potem siąść na przeciw nim sama jedna,  spojrzeć im prosto w oczy i powiedzieć "nie boję się". I pyskować im, bo taka jestem, mimo świadomości że w każdej chwili mogą mnie zabić. Myślicie że ktoś inny by tak zrobił? Wiem że jestem idiotką, ale dobrze mi z tym. Jestem osobą która nie widzi was tylko jako góra metalu. Trochę trudno mi w to uwierzyć ale według mnie macie dusze. Nie wiem co z tym wszystkim zrobicie ale ja sama wtedy nie wiem co ze sobą zrobić. Na pewno nie wrócę do domu. Chciałbym z wami zostać ale rozumiem jeśli to niemożliwe.
Głucha cisza. No bo mozna powiedzieć. Nikt nie chce się odezwać, to wszystko jest smutne i niewiarygodne.
W końcu odezwała się Chica, nadal trzymając dłoń na ramieniu Jane.
- To fakt, jeszcze nigdy nie spotkaliśmy takiej osoby jak ty.
- Tak, faktycznie jesteś wyjątkowa, aż trudno mi uwierzyć że się nie boisz. - dodał Bonnie.
- Jeśli nawet nasze drogi szłyby dalej razem, nie oczekuj ze od razu dowiesz się wszystkiego o nas. - odezwał się Freddy.
- Jesteśmy jedną wielką zagadką. - wyszeptał Foxy.
- Ale ty też, jesteś inna - odezwał się w końcu SpringTrap - tak jak my ciebie, ty zaskakujesz nas. Zgadzam się, jesteś wyjątkowa.
"Wyjątkowa, delikatna, piękna ale i zarazem odważna..." - dodał Foxy w myślach.
- Ale czy tego chcesz czy nie, masz swoje życie i musisz w nim uczestniczyć. - SpringTrap stwierdził fakt.
- Wiecie o życiu za dużo jak na roboty - zaśmiała się Jane - Mama nie interesuje się mną, pewnie nawet nie zauważy, że mnie nie ma - wykonała płaską ręką gest przy szyi, mówiący o tym ze jej mama jest alkoholiczką- z krewnymi nie utrzymuję kontaktu, rodzeństwa nie mam, a tata...a tata nie żyje. Hmm, tyle chyba wystarczy.
Mówiła im wszystko co chciała powiedzieć. Już się nie bała, zupełnie się nie bała.
- Przemyslimy to - odrzekł SpringTrap - a ty narazie się prześpij. A spokojnie, nie zrobimy ci krzywdy, na razie nie musisz się martwić - zazartowal.
Po tych słowach wszyscy wyszli do innego pomieszczenia. Wszyscy, oprócz Foxy'ego, który przykucnął przy Jane, leżącej na skrzyni, pokrytej kocem.
- Ja, chciałem przeprosić i...podziękować. - spojrzał jej prosto w oczy, na co ta się uśmiechnęła - Nie musisz się martwić, naprawdę, nikt tu nie zrobi ci krzywdy... To znaczy - spoważniał - nikt z nas, animatronów. Słuchaj, nie zblizaj się do PurpleGu...do tego fioletowego ochroniarza. Nie idź z nim nigdzie. Jeśli zostaniesz tu, unikaj go, my ci w tym pomożemy. Poza tym, nie może wiedzieć że tu jesteś.
- Ale dlaczego? O co chodzi? Wydawał się miły.
- Dowiesz się w swoim czasie. - wstał i odwrócił się w stronę drzwi za którymi znikła reszta - A teraz wyśpij się. - wyszedł .
Sądziła że na pożegnanie się uśmiechnął; czuła to, miała nadzieję.
                         **********
- Ale to dla ciebie niebezpieczne... - tłumaczył SpringTrap.
- A czy przyjście tu w środku nocy było bezpieczne? A czy zadzie...
- Ale ty jesteś uparta wiesz?! - przerwał jej nieco rozsmieszony SpringTrap.
- Wiem, ale zależy mi na tym...przepraszam - odpowiedziała z uśmiechem.
- No dobrze, a co ze szkołą?
- Kurde, wy napewno nie jesteście zwykłymi robotami. - znowu się zaśmiała - No będę chodzić. Dziś wieczorem, jak mama wyszłaby z domu, zakradłabym się i spakowala wszystko do życia potrzebne i przy okazji zostawiłabym karteczkę, że wyjechalam do szkoły z internatem, w tyłku by to miała.
- A skąd to pewność? - dopytywał "szef".
Odpowiedziała smutną miną.
- No dobrze chyba pasuje nam ten plan, tylko wiedz że z nami to życie nie będzie normalne... Jest kilka rzeczy o których niestety musze ci powiedzieć.
- Słucham...
- Więc... nie będziesz tu miała zbyt wygodne. Będziesz mieszkała w którymś z większych schowków żeby ci wystarczył, tylko pamiętaj, to jest pizzeria - nie hotel pięciogwiazdkowy. Nie możesz być zbyt ciekawska, musisz bezgranicznie nas słuchać i wykonywać nasze polecenia. To bardzo ważne. I najważniejsze... w nocy, od godziny dwunastej do szóstej rano zamykamy cię na klucz w twoim pokoju i wtedy albo się uczysz, śpisz czy co tam chcesz, ale pod żadnym pozorem nie możesz nawet próbować się wydostać, rozumiesz? Tylko przez te kilka godzin. Mów, zrozumiano?
- Tak, jesteś wymagający - powiedziała w żarcie.
- To życie jest wymagające, Jane - odpowiedział z powagą SpringTrap.
- Jane... - wymamrotała - skąd wiesz jak mam na imię?
- Wiem o wiele więcej niż ci się wydaje.
- Zaczynasz mnie przerażać...
- A tak powaznie to świecisz nim na koszulce.
Spojrzała na swoją klatkę piersiową. Miała na sobie czarną koszulkę koszykarską z cyframi 06 i swoim imieniem, a z tyłu nazwiskiem.
- No tak. - zarumieniła się.
Ich rozmowę przerwał głośny dzwon. Do lokalu zaczęli wychodzić ludzie, czyli restauracja otwarta.
"We wtorki od ósmej... czyli już spóźniłam się do szkoły !"
Pospieszne wstała, zbadała pokój wzrokiem i po chwili podniosła swój plecak stojący przy kurtynie. Wzięła go wczoraj bo miała w nim jedzenie, telefon i kamerę, której - jak się okazało - nawet nie użyła - i dobrze.
- Muszę już lecieć, będę około 16. Narazie! - pośpiesznie wyleciała tylnym wyjściem.
- Lubię ją - zaśmiał się SpringTrap - dobrze że tu zostaje.
- Tak - przyznali wszyscy jednogłośnie.
A serce Foxyego zdawało się przyspieszyć.

Don't be Scared Sweetie || FNAFWhere stories live. Discover now