Rozdział dwudziesty pierwszy

84 5 2
                                    

- Nathan, wróciłeś z łazienki, czy po prostu Xan zabrał ci telefon by wytłumaczyć mi powód waszej nieobecności? - Głos Christopher'a był teraz rozbawiony.

Ponownie zapadła cisza. Nathan szukał pomocy w oczach braci, a oni zastanawiali się jak mu pomóc. Gdy jednak niczego nie wymyślili, usłyszeli westchnięcie taty.

- Do południa macie być w domu. Jeśli nie, sam was znajdę. Zrozumiano?
- Tak. - Powiedzieli chórem.

I połączenie zostało przerwane. Wszyszy odetchnęli z ulgą, a Michael i Bailly patrzyli na nich uważnie.

- Przecież oni nas zabiją. - Dean ukrył twarz w dłoniach.
- Chyba gorzej już być nie może. - Stwierdził Veen, próbując pocieszyć bliźniaka.
- Gdyby nie sadystyczne upodobania Nathan'a, to nic by się nie stało! - Krzyknął Damien, nie wytrzymując.
- Przypominam wam, że cały pomysł ze zrobieniem "czegoś szalonego" wymyślił Xavier. Więc to do niego miejcie pretensje. - Syknął Nathan, a jego oczy pociemniały.
- To prawda. - Usłyszeli nagle głos wspomnianego chłopaka. - To był mój pomysł, ale nie myślałem, że to aż tak się potoczy. - Spuścił wzrok by ukryć łzy.
- Nie płacz, to nie twoja wina. - Dean podszedł do niego i przytulił.

Bracia zawsze bardzo wspierali siebie nawzajem i nigdy nie złamali obietnic, które kiedyś złożyli.

- Ej, pamiętacie jak kiedyś ukradłem tacie klucze od auta i biedny nie mógł pojechać do pracy i przez to musiał zostać w domu? - Spytał nagle Veen powodując, że pozostała piątka się zaśmiała.
- Tak. Jego mina była bezcenna. - Rechotał Xan.
- Ale za to później mieliśmy zakaz wagarów. - Westchnął Dean.
- Którego i tak nikt z nas nie przestrzegał. - Dodał Damien.

I ponownie wszyscy wybuchli śmiechem. W końcu jednak spoważnieli i posłali sobie znaczące spojrzenia. Zbliżał się czas powrotu do domu i zmierzenia z wściekłymi rodzicami.

- A co, jeśli policja już u nich była? - Przez pytanie Xavier'a zapadła cisza.
- Wtedy musimy wymyślić cholernie dobre kłamstwo. - Odpowiedział Nathan.
- Ale nie możemy ich tak ciągle okłamywać, bo w końcu i tak wszystko się wyda i będziemy mieli jeszcze bardziej przesrane niż mamy teraz. - Słusznie zauważył Xan.
- Trudno, na razie musimy wcisnąć im jakiś kit, a później się zobaczy. - Zdecydował Veen.

Wszyscy się z nim zgodzili. U Michael'a posiedzieli jeszcze godzinę rozmawiając z Bailly'm, który zaproponował być ich alibi.

Czarno-włosy natomiast wiedział już, w jakim kierunku zmierzali jego synowie. On też przez to przechodził. Niekontrolowane zniszczenie czegoś, czasami skrzywdzenie człowieka. Kłamstwa i bycie szczerym tylko w obecności osób, którym się ufa. Bracia byli dokładnym odwzorowaniem ich biologicznego ojca. Na szczęście nikogo nie zabili. Bo to właśnie zabójstwa są najgorsze i zostawiają urazy do końca życia. Szczególnie okrutne jest pierwsze morderstwo. Ale wszystko jeszcze przed nimi. Michael miał ochotę sam podstawić im kogoś pod nos, by skutecznie go zabili. Ta wizja coraz bardziej zaczęła mu się podobać i gdy chłopcy wyszli, przedstawił swój plan przyjacielowi.

- Ty jesteś nienormalny. - Stwierdził Bailly po wysłuchaniu opowieści przyjaciela.
- Pomyśl tylko. Mógłbym zrobić z nich prawdziwe maszyny do zabijania i być może przyszłych "królów mafii". - Rozmarzył się Michael.
- To są jeszcze dzieci i wielu spraw nie rozumieją. Widziałeś, jak ze sobą rozmawiali. Słyszałeś, co mówili. Umieją kłamać to fakt, ale nie są w tym na tyle dobrzy, by kłamstwo się nie wydało.
- Masz rację Bailly. Tylko problem w tym, że to już się zaczęło i teraz będzie tylko gorzej. Sam po sobie wiesz, jak było.
- Wiem i właśnie dlatego chcę ich przed tym ochronić. - Powiedział spokojnie jasno-włosy.
- Więc co proponujesz? - Michael zupełnie się poddał wiedząc, że i tak nie wygra.
- Trzeba powiedzieć im w końcu prawdę. Calą prawdę, zaczynając od tego kto jest ich ojcem, czym się zajmujesz, a kończąc na wprowadzeniu chłopców do naszego świata. Bo tego właśnie chcesz, prawda?
- Ja już sam nie wiem czego chcę. - Pierwszy raz w głosie Michael'a słychać było wątpliwości.
- Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy ci się spodoba.
- Mów. Wiesz, że w większości przypadków twoje pomysły są dobre.
- Wiem i dlatego ci powiem. Zrobimy tak: coraz częściej będziesz "przez przypadek" pojawiać się w pobliżu chłopców, a gdy nadejdzie moment, w którym będziesz gotowy wyznać im prawdę, pojedziesz do ich domu i wszystko wytłumaczysz.

Historia sześciu książąt Where stories live. Discover now