Pierwsze spotkanie

3.1K 211 7
                                    

Wylądowałam na szczęście nie na ziemi, ale na nieszczęście w ramionach bruneta o piwnych oczach..
- O Jezu, przepraszam - powiedziałam już stojąc samodzielnie.
- Spoko, przyjemnie się ciebie łapało, a tak po za tym to nie Jezus, tylko Jaś - uśmiechnął się. Osz ku@#a, to JDabrowsky.
- Cholera - powiedziałam pod nosem.
- Coś się stało?
- Nie, nic..
- No to okej, powiedz jak masz na imię? - wolałam mu tego nie mówić, a żadnej wymówki przygotowanej nie miałam..
- Yy.. Muszę iść! - powiedziałam i pobiegłam w stronę mojej szkoły.
- Poczekaj! Czy jeszcze kiedyś się spotkamy? - ledwo usłyszałam to pytanie, ale postanowiłam na nie odpowiedzieć.
- Chyba nie.. Los pokaże.. - zatrzymałam się na chwilę i odwróciłam w jego stronę, po czym znów zaczęłam biec.

Godzina 8:15, czyli od piętnastu minut jestem na lekcji. Jak zwykle nikt nie pzejmował się nauczycielem. Każdy się kręcił, rozmawiał.. Każdy oprócz mnie. Z dwóch przyczyn: po pierwsze, chce mieć dobre stopnie i zdać maturę, a po drugie to nikt mnie nie lubi, z powodu tylko tego, że nie mam tak jak inni swoich bilogicznych rodziców.
No cóż, ja do jakiegoś czwartego roku życia nie kierowałam swoim losem, sory. Ale jakoś przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego. I w sumie to to nie jest takie złe. Staram się na to patrzeć tak: nikt nie czyta twoich wiadomości, nikt ci nie przeszkadza gdy się uczysz, nikt ci nie mówi w twarz jaka/jaki jesteś itd.
- Ty, dziecko, możesz to podać do Gabi? - zaczepił mnie Adam, czyli trochę tępy blondyn, a nazwał mnie dziecko, bo byłam w domu "dziecka" no więc chyba wiecie.
- Za to jak mnie nazwałeś, nie podam. Powiem ci tyle: MAM IMIĘ - uśmiechnęłam się do niego nienaturalnie, po czym wróciłam do słuchania nauczyciela.
- Ej no nie bądź taka sztywna. Weź podaj, no plis - miałam ochotę wykrzyczeć na całą klasę "NIE", ale wiedziałam, że to grozi uwagą lub innym takim, więc z trudem i to przeogromnym, powstrzymałam się.
- Powiedziałam, że nie. A jak jest to dla ciebie tak ważne, to możesz do niej podejść i sam jej to podać.
- Nie mogę, bo nauczyciel zauważy - niby taki hojrak, a jednak nauczyciela się boi.
- I gówno mnie to obchodzi - jeżeli tak mają mijać kolejne lekcje, to ja dziękuję..

Dzwonek na przerwę, na reszcie.
Jak zwykle, wzięłam moją torbę i poszłam na korytarz, żeby przejść pod kolejną klasę. Usiadłam jak najdalej od reszty osób i wyjęłam telefon.
Włączyłam aska i właśnie gdy miałam odpowiadać na jedno z pytań podeszła do mnie jakaś blondi.
- To ty jesteś Elizabeth Ferst? - zapytała swoim lekko piskliwym głosem.
- Tak, a co? - jej niebieskie oczy mówiły tylko jedno, "gówno".
- Pani Estew prosi cię do siebie - przewróciłam oczami, po czym wzięłam torbę i poszłam do sali muzycznej gdzie ta oto pani najczęściej przebywała.
Była to nauczycielka muzyki, nie za gruba, ale też nie za chuda, mniej więcej mojego wzrostu, o brązowych oczach i długich blond włosach.
- Witaj Elizo - powiedziała, a ja uśmiechnęłam się trochę sztucznie, ale chyba nie było tego za bardzo widać.
- Dzień dobry, jaką to ma do mnie pani sprawę?
- Otóż za około dwa tygodnie jest dzień otwarty naszego liceum i chciałabym, żebyś zaśpiewała tam jedną z przygotowanych piosenek na ten dzień. Oczywiście decyzja należy do ciebie.
Pani Estew, czyli pani Agata twierdziła, że pięknie śpiewam i to nawet bez jakichś ćwiczeń głosu czy czegoś takiego. Oczywiście tylko ona słyszała jak śpiewam, bo mam niestety ogromną tremę. Po prostu gdy wychodzę na scene zaczyna mnie boleć brzuch i zbiera mi się na wymioty.
- Ile osób tam będzie, tak mniej więcej? - nie chciałam mówić od razu nie, wiedziałam, że pani Agacie bardzo na tym zależy.
- Nie wiemy dokładnie ile przyjdzie, ale wszyscy sądzimy, że więcej niż sto osób nie powinno się zjawić.
- Przykro mi, ale muszę odmówić - powiedziałam smutno.
- Eliza, bardzo cię proszę. Śpiewasz najładniej z całej szkoły i wiem to, bo wszystkich przesłuchiwałam.
- Ale wie pani, ja mam naprawdę ogromną tremę..
- Strach trzeba przezwyciężać i wierzę, że dasz radę - uśmiechnęła się do mnie.
- Co jak nie dam? Jak ucieknę ze sceny pozostawiając tą szkołę w złym świetle? Moim zdaniem nie można ryzykować - widziałam jak pani powoli smutnieje.
- A jak weźmiemy kogoś na jakby zastępstwo, po prostu jak ty uciekniesz ona lub on zaśpiewają za ciebie - popatrzyła na mnie błagalnie.
- No dobrze.. - za łatwo ulegam ludziom.
- To bardzo się cieszę - uśmiechnęła się, a w tym samym momęcie zadzwonił dzwonek na lekcje.
Powiedziałam tylko "do widzenia" i wybiegłam z sali w stronę mojej klasy.

Koniec lekcji. Na szczęście.
Wyszłam ze szkoły i skierowałam się w stronę przystanku autobusowego.
Kiedy tam dotarłam, autobus, którym mam jechać do domu już był, więc wsiadłam do niego, zajęłam wolne miejsce i wyjęłam słuchawki.
Jutro sobota, weekend i trochę odpoczynku.

|Jaj!|
Nie pytajcie dlaczego tu jest "jaj!".
Hehe.
8))

Pierwsza // J.D. ffWhere stories live. Discover now