6

403 40 15
                                    

— Oni naprawdę bawią się w jakieś podchody czy są ślepi jak ten jeden blondwłosy debil z bajki dla nastolatków? — zapytał pewnego dnia Simon, gdy wracał z Nottem z treningu. Zerkając przez ramię, widział swojego brata oraz Draco rozmawiających o czymś z zainteresowanie.

— Obstawiam to drugie. Widać, że ich do siebie ciągnie. Jak dobrze, że nasz plan z obiadem się udał.

— Racja. Zwariuje kiedyś z nimi...

Minął tydzień od ich przyjazdu, czyli zostało im kolejne siedem dni do zawodów. Trenowali dzień w dzień pod okiem Draco, gwiżdżącego nawet na najmniejszy błąd, który mimo wszystko był niezwykle ważny. Najczęściej po treningu wracali wymęczeni i po szybkim prysznicu udawali się na krótkie drzemki, spacery lub zdrowy posiłek.

Tego wieczora Harry jak zwykle udał się na boisko. Od kilku dni ćwiczył tam różne, przydatne ruchy do gry, a zachody słońca jeszcze bardziej umilały mu ten czas. Uznał, że czas poćwiczyć zwody. Wziął piłkę oraz tyczkę z przed pokoju, którą Draco czasami wykorzystywał do treningów, a następnie wyszedł na świeże powietrze.

Postawił tyczkę, udającą przeciwnika na środku boiska i cofnął się trochę. Zaczął biec, a przy wyznaczonym miejscu postawił prawą nogę po prawej stronie tyczki i spróbował przełożyć ją na drugą stronę, chowając piłkę za biodrem. Przekładając nogę, ewidentnie coś musiało odwrócić jego uwagę, ponieważ nogi zaczęły mu się plątać i o mały włos nie stracił równowagi.

Westchnął rozdrażniony. Był zdania, że powinien był to umieć już od dawna, co dawało mu jeszcze większą motywację dl ćwiczeń. Wykonał kilka kolejnych zwodów, jednak żaden nie wyszedł tak jak powinien. Albo zapominał o wypuszczeniu piłki z rąk, żeby nie popełnić błędu kroków, czasami nadal coś nie szło zgodnie z planem z jego nogami, a parę razy piłka mu wypadła z rąk w złym momencie, ponieważ nie złapał jej tak jak powinien.

Kolejne podejście. Zaczął biec, kozłując piłkę, a następnie przełożył prawą nogę na tą samą stronę tyczki. Przełożył lewą nogę i już myślał, że wszystko zrobił dobrze, gdy nagle usłyszał charakterystyczną chrypkę, która swoją drogą całkiem mu się podobała, chociaż nie chciał tego przyznać.

— Błąd kroków!

Harry oddychał głęboko, stojąc w miejscu i obserwując jak Malfoy zbliża się ku niemu.

— Wydaję mi się, że będę lepszym przeciwnikiem niż tyczka — powiedział, gdy stał już na tyle blisko, aby mogli normalnie porozmawiać.

— Całkiem możliwe — uśmiechnął się lekko Potter. Blondyn odwzajemnił gest, a następnie złapał tyczkę i odstawił ją po za boisko.

Zaczęli ćwiczyć.

Na początku nadal coś nie wychodziło, ale dzięki instrukcjom szarookiego, z każdym kolejnym zwodem wychodziło coraz lepiej. Przećwiczyli jeszcze inne zwody oprócz pojedynczego i obaj z zadowoleniem mogli przyznać, że trening naprawdę czyni mistrza. Zdażyło się już ściemnić, a jedynym oświetleniem było światło księżyca oraz jedna, pobliska latarnia przydrożna.

Harry już dyszał, dosyć zmęczony, ale uznał, że musi opanować zwód pojedynczy do perfekcji, dlatego po raz kolejny zaczął kozłować w kierunku Draco, aby zaraz przełożyć nogę i wyminąć blondyna. Nagle nogi ich obojga zaplątały się, a przez zmęczenie oraz nieostrożność Pottera, chłopak był pewien, ze wyląduje twarzą na ziemi.

Oczekując na spotkanie z boiskiem, poczuł jak silne dłonie łapią go w tali, ratując jego twarz od twardej powierzchni.

— Jesteś tak zmęczony, że ci się już nogi plączą — powiedział stanowczo 8 nie trzeba było więcej słów, aby Potter wiedział, że to koniec treningu na dziś. — Ktoś tu chyba zapomniał przerwy zrobić. Starczy na dziś.

— Ale-

— Nie ma żadnego ,,ale". Idzie ci o wiele lepiej, a chyba nie warto zapoznawać swojej pięknej twarzyczki z twardym boiskiem.

Harry zarumienił się, chociaż Draco nie mógł tego zobaczyć. Oświetlenie było zbyt słabe.

— Chodź, idziemy do środka — powiedział i zaczęli iść. Ręka Draco cały czas oplątywała talię Harry'ego, który w sumie nie wiedział co ma o tym sadzić. Wydawało mu się, że oboje dobrze wiedzą iż chłopak ma jeszcze siłę i na spokojnie sam by doszedł do budynku, jednak całkiem podobała mu się uścisk Malfoy'a.

— ᯽ —

Blondyn zajrzał do pokoju Harry'ego, aby zobaczyć, czy tak jak obiecał poszedł od razu pod prysznic i do łóżka, jednak chłopak już zdążył zasnąć. Szarooki uśmiechnął się delikatnie, widząc spokojny wyraz twarzy na śpiącej twarzy chłopaka, a następnie wyszedł z pokoju, ostrożnie zamykając drzwi. Zaraz potem znajdował się w swojej sypialni i również wszedł pod kołdrę, jednak nie zamierzał iść jeszcze spać.

Od jakiegoś czasu, pewne myśli ciągle krążyły mu po głowie.

Harry.

Chłopak był dosyć uroczy, ale jednocześnie przystojny. Jego kruczoczarne włosy, które w ogóle się nie dodawały mu uroku, a zieleń jego oczu była tak piękna, że Draco nie umiał się pozbyć jej z głowy.

Ich tematy do rozmów kleiły się bardziej niż Ron do jedzenia i mogli spędzić na tym godziny. Nie raz byli już na wspólnym obiedzie, a czasem nawet na spacerach. Draco uczestniczył również w kilku wieczornych treningach Harry'ego, jednak nie chciał być tam codziennie, bo bał się, że będzie się narzucał czarnowłosemu.

A to wszystko sprawiało, że zakochiwał się w Potterze coraz bardziej.

Nigdy nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia. Uważał, że to bzdura, jednak gdy tamtego dnia zobaczył Harry'ego, poczuł się dziwnie. Trochę dziwnie. Nie umiał nawet tego wytłumaczyć, a dopiero po kilku dniach domyślił się, że to jest niczym motylki w brzuchu.

To było po prostu bardzo skomplikowane i sam nie bardzo wiedział co myśleć. Wydawało mu się, że zakochanie to za mocne słowo.

— ᯽ —

Harry miał mętlik w głowie. Obudził się wcześniej niż zwykle, a schodząc na dół zorientował się, że nawet Draco najprawdopodobniej jeszcze nie wstał. Było mu to na rękę, bo ostatnie czego by teraz potrzebował to blondyna. Wyszedł na zewnątrz i zaczął swój poranny bieg, a jego myśli krążyły tylko wokół jednej osoby.

Wpadł po uszy i nic na to nie poradzi.

Co prawda nie był pewien, chociaż on nawet nie wiedział do końca jakiej jest orientacji. Na początku był święcie przekonany, że jest hetero jednak zmienił zdanie, gdy w pierwszej klasie liceum zaczął mu się podobać pewien chłopak. W pewne wakacje spodobała mu się dziewczyna i nawet doszło do pocałunku, a jego myśl o byciu gejem zniknęła. Uznał, że jest biseksualny i nie ma zamiaru więcej o tym myśleć.

Zamyślił się i pomyślał jakie szanse są na to, że Malfoy jest gejem albo bi.

Niewielkie.

Jednak nie zerowe.

Spróbował sobie wyobrazić ich pocałunek. W jego głowie wyglądało to niezwykle zachęcająco i dopiero po chwili marzenia zorientował się, że naprawdę chciałby pocałować blondyna. Mimo wszystko, rumieniec zawstydzenia pojawił się na jego twarzy.

A co jeśli by żyć chwilą, mieć w dupie wszystko i zrobić to, na co ma ochotę?

forbidden fruit // drarry ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz