Rozdział 8: Jan

1.2K 39 0
                                    


Było już naprawdę bardzo późno. Dochodziła pierwsza w nocy, kiedy zamykałem laptopa i szykowałem się do wyjścia z biura. Zarząd urzędował w Nowym Jorku i to niestety ja musiałem dostosować się do ich strefy czasowej, nie na odwrót. Byłem wkurwiony, bo jak się okazało, mój terapeuta nie przestrzegał zasad. Płaciła mu firma i zdawał im raporty z moich postępów. Które, jaks się okazało, nie są wystarczające. Dupki z góry zdecydowały, że na koniec wakacji wyślą mnie na szkolenie z opanowywania agresji. I jeszcze mieli czelność podpierać się moim „atakiem" na klienta podczas bankietu. A podobno był on im bardzo na rękę.
Była to propozycja nie do odrzucenia, ponieważ jeżeli nie pojadę, to stracę pracę. Tak więc moje wolne spędzę w jakimś przybytku w polskich górach, z innymi szczęściarzami opowiadając o tym, jak to ojcowie nas nie kochali, więc teraz wyrażamy emocje krzykiem.
Zerknąłem na komórkę, ale Maja nic nie pisała. Pewnie już śpi. Albo jest na jakiejś imprezie. Myśl o tym, że wyszła i dobrze się bawi, pewnie z innymi facetami, burzyła mi krew w żyłach. Nie mogłem jednak zagarnąć jej dla siebie, albo chociaż zamknąć u mnie w mieszkaniu. Nawet ja nie byłem takim creepem.
Miałem za to kilka wiadomości od matki, która zdała mi relację z całego dnia. Nie przeszkadzał mi jej zalew informacji. Wczoraj nie czuła się za dobrze, ale nie chciała iść do lekarza. Ciągle przez to chodziłem struty, jakbym ja miał gorszy dzień. Jeżeli wierzyć jej wiadomościom, to dzisiaj już było jej lepiej.
Upewniłem się, że miałem portfel, klucze i wszystko wyłączyłem. Zamykałem już za sobą swoje biuro, kiedy ktoś złapał mnie za barki i siłą obrócił. Rzuciłem to, co miałem i zacząłem się bronić. Żaden cios nie nastąpił i ja też nie uderzyłem. W pijanej furii, która przyciskała mnie do przeszklonych ścian mojego biura, rozpoznałem Krzyśka. Walił ja gorzelnia. Był cały czerwony na twarzy, którą wykrzywił w okropnym grymasie. Był wściekły, dyszał, jakby od środka palił go ogień piekielny. Jego przekrwione i lekko szkliste oczy wywiercały mi dziurę w głowie.
– Tak żeś to sobie, kurwa załatwił? – krzyknął mi w twarz, zraszając ją kropelkami śliny.
Odepchnąłem go od siebie, przez co stracił równowagę. Wyciągnąłem rękę, aby go podnieść, ale uderzył w nią.
– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. – starałem się zachować spokój, bo ranił mnie widok mojego przyjaciela pijanego na ziemi. Chociaż raczej „byłego przyjaciela" lub „wrogociela", bo od dawna nie gadaliśmy ze sobą jak kiedyś.
– Kogo jeszcze przeruchałeś, aby dostać mój awans?
Spojrzałem na Krzyśka uważniej. „Jego awans?", pomyślałem. Z tego, co wiedziałem od Filipa, ten awans nigdy nie miał być jego. Nawet nie brali go pod uwagę. Nie mogłem jednak o tym mówić, więc skupiłem się na pierwszej części.
– To kogo rucham, to nie twoja sprawa. – Krzysiek zebrał się już z ziemi, ale nie wyglądał, jakby miał się utrzymać na nogach za długo. – Ale nie mam w zwyczaju robić kariery przez łóżko.
– To weź mi kurwa wyjaśnij to. – podał mi telefon, który jakimś cudem dał radę wyjąć ze spodni.
Na ekranie wyświetlił się profil Mary_Ann. Czułem jak po moim kręgosłupie pełznie zimno, które goni lawa. Nawet gdybym nie widział zdjęcia i podpis, o który mu chodzi, od razu dodałbym dwa do dwóch.
Mary_Ann zrobiła sobie ze mną zdjęcie, kiedy byłem na randce z Majką. Wtedy, kiedy pozwoliłem jej siedzieć na moich kolanach. Musiała to zrobić bardzo szybko, bo nawet tego nie zarejestrowałem. Było widać mi kawałek twarzy, akurat tyle, żeby znajomi mnie rozpoznali. I ten podpis. „Mój ukochany jasiektulasiek #couplegoals #inlove".
– Ja pierdolę. – wyrzuciłem z siebie i oddałem mu telefon. Miałem ochotę wytrzeć ręce o spodnie, czułem się, jakbym dotykał czegoś pokrytego szlamem.
– Czyli tak. – Krzysiek oparł się o ścianę, a po chwili po niej zjechał.
– Srak, kurwa. – usiadłem obok niego, bo już nie miałem na nic siły. – Przecież wiesz, że nie rucham klientek.
Krzysiek pokiwał głową w typowo pijackim rytmie. Spojrzał na mnie bokiem, a ja nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że wiedział od razu, że Mary_Ann zmyśla. Miał jednak nadzieję, że jest inaczej. Bardzo by mu pasowało, żebym awansował nieuczciwie.
– Kiedy to wrzuciła? – zapytałem, bo cisza rozrywała mi czaszkę.
– Dzisiaj, jakoś koło dwudziestej trzeciej. – mówił składnie, więc chyba trzeźwiał. – Co z tym zrobisz?
Oparłem głowę o ścianę za nami. Miałem ochotę walić nią, aż się przebiję do innej rzeczywistości.
– Opierdolę. – powiedziałem prosto. – I każę jej podpisać dokument, żeby dała mi spokój.
– Jaki kurwa dokument? – Krzysiek spojrzał na mnie. – Istnieje coś takiego?
– Pewnie nie.
Nagle do mnie dotarło.
Jak on to widział, to i widziała to Majka.
Kurwa.
Gorzej!
Ona wtedy tam była. Wszystko do niej wróci.
– Masz dostęp do jej konta?
– Pozmieniała hasła, a jej durny wujaszek załatwił, że nie możemy jej wbijać bez zapowiedzi.
– Weź mi to pokaż jeszcze raz.
Krzysiek wyciągnął telefon z kieszeni, odblokował go i podał mi. Kurwa. Pod zdjęciem było już pół miliona serduszek i kilka tysięcy komentarzy. Jutro będzie to na portalach plotkarskich i innych stronkach o gwiazdach. Mary_Ann była naszą główną celebrytką i pakowaliśmy kupę kasy w to, aby właśnie każda plotka o niej rozchodziła się po internecie.
Spojrzałem na swój kawałek twarzy, który udało się jej uwiecznić. Maja zdecydowane mnie rozpozna. Muszę do niej zadzwonić i ją uprzedzić, że to wszystko to ściema, a ja o niczym nie wiedziałem.
Oddałem Krzyśkowi telefon i sięgnąłem po swój. Wybrałem jej numer. Nie odebrała. Spróbowałem jeszcze raz, ale włączyła się poczta głosowa. Musiała mnie odrzucić. Na trzecim razem nawet mnie nie połączyło. Wyłączyła telefon?
Wstałem wkurwiony i wróciłem do biura. Czekając aż mój laptop się włączy, próbowałem przekonać siebie, że plan, który kiełkował mi w głowie by zły. Nie udało mi się. Mogłem myśleć tylko o Majce.
Wszedłem na serwer firmy i odszukałem folder z jej danymi. Zameldowana gdzieś w opolskim. Zamieszkała w Warszawie. Bingo! Sprawdziłem jeszcze numer telefonu, ale miałem ten sam. Wciąż mnie nie łączyło. Przepisałem adres na kawałek kartki i zamknąłem laptopa już bez wyłączania. Kojarzyłem jej ulicę, numer budynku coś mi mówił, ale byłem zbyt wściekły, aby wiedzieć co. Musiałem do niej jechać i wyjaśnić wszystko w cztery oczy. Krzysiek przysypiał pod ścianą, kiedy wychodziłem. Poprosiłem ochronę, aby go ogarnęli. Napisałem też do Mary_Ann, że musimy porozmawiać w sprawach służbowych. Jej „jasne kotku" podkurwiło mnie jeszcze mocniej. Przed oczami przeleciało mi wspomnienie Majki, jak uciekała z restauracji. Ból w jej oczach i rozczarowanie. Nie mogłem zrobić jej tego ponownie.
Gdyby to była jakaś inna kobieta, miałbym to gdzieś. To była jednak Maja. A to wszystko zmieniało.
Złapałem taksówkę i pojechałem prosto do niej.

Niegrzeczna przygoda z szefem [zakończone]Where stories live. Discover now