Prolog

13.3K 253 186
                                    

Dwa lata wcześniej.


Pokój wypełniał subtelny mrok.

Fallon czuła jego ciężar na nagich ramionach, gdy stojąc przed lustrem w zaciszu posiadłości Emersonów, starała się zwalczyć znużenie. Miała za sobą wyczerpujący tydzień. Wciąż nie potrafiła przestawić się z trybu ''Liceum'' na tryb ''Studia'', choć od rozpoczęcia semestru minął już blisko miesiąc.

Kilka godzin wcześniej, wychodząc z budynku uniwersytetu, marzyła jedynie o gorącej kąpieli i spędzeniu miłego, spokojnego wieczoru w towarzystwie Taylora. Jego dwudzieste pierwsze urodziny były idealną okazją, aby nadrobić ostatnie tygodnie. Teraz mieli dla siebie zdecydowanie mniej czasu niż gdy oboje wciąż uczęszczali do liceum. Nawet fakt, że studiowali na tym samym uniwersytecie, niewiele pomagał. Mijali się na korytarzu, pomiędzy zajęciami lub spędzali razem przerwy na lunch, choć nawet wtedy Fallon siedziała z nosem głęboko w książkach.

Co prawda od pierwszych egzaminów dzieliły ją długie miesiące, ale ogrom materiału skutecznie motywował ją do zabrania się do pracy już teraz. Tylorowi nie podobało się jednak to, jak wiele uwagi i czasu poświęcała nauce. Sam był typem studenta, który przypominał sobie o czymś takim jak egzaminy, praktycznie w ostatniej chwili. Podejście do nauki było jedną z rzeczy, która ich dzieliła i przez którą co jakiś czas naradzały się pomiędzy nimi drobne sprzeczki i kłótnie. W ostatnich tygodniach zdarzały się one nieco częściej niż zwykle.

Dlatego Fallon cieszyła się, że ten wieczór w końcu będą mieli tylko dla siebie. Przynajmniej do momentu, kiedy Taylor poinformował ją, że do jego domu wpadnie kilku znajomych z roku i kolegów z drużyny rugby, jaka narodziła się jeszcze w liceum.

Romantyczny wieczór tylko we dwoje zamienił się w domówkę, a ''kilku znajomych'' w całe tłumy, które przybyły do ogromnej posiadłości Emersonów.

Na dźwięk śmiechów i muzyki dochodzących z parteru, ból zaczął powoli gromadzić się w skroniach Fallon. Zamierzała jednak ubrać na twarz uśmiech i przynajmniej udawać, że chce tutaj być.

Robiła to dla Taylora. To był jego dzień. Przecież nie mogła go zepsuć.

Dla Taylora, powtórzyła w myślach, sięgając po szminkę. Leżała na blacie komody, tuż obok pudełka owiniętego kolorowym papierem i przyozdobionego czerwoną kokardą. Kawałek dalej spoczywał telefon.

Pochyliła się w stronę lustra w tej samej chwili, w której drzwi delikatnie się otworzyły. Razem ze smugą żółtego światła, do pokoju wpadł piskliwy dziewczęcy śmiech. Kilka sekund później zmieszał się z pierwszymi dźwiękami Don't Start Now.

– Tutaj jesteś. – Tylor pojawił się wśród cieni.

Jego przystojną twarz wciąż zdobiły resztki wakacyjnej opalenizny. Jasne, słomkowe włosy, jak zawsze, pozostawały w lekkim nieładzie, dodając mu nieco chłopięcego uroku. Hollywoodzki uśmiech błysnął w mroku, przez co w sercu Fallon zagościło rozkoszne ciepło.

Gdy widziała go tak szczęśliwego, zmęczenie nagle odchodziło w niepamięć, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Nawet jeżeli huczne imprezy nie były czymś w jej stylu, zamierzała po prostu cieszyć się tym dniem razem z nim.

– Musiałam poprawić makijaż – wyjaśniła, czując jego duże, ciepłe dłonie na swojej talii.

– Z każdym razem, gdy masz ją na sobie, uświadamiam sobie, że kupienie tej sukienki było cholernie dobrym pomysłem– wymruczał cicho, muskając wargami płatek ucha dziewczyny.

the legacy [JUŻ W SPRZEDAŻY!]Where stories live. Discover now