Rozdział 2

195 8 2
                                    

Vincenzo 

– Wyłącz muzykę, Konrad – rozkazuję natychmiast po wejściu do rolls-royce'a cullinan, po czym wsuwam się na tylną kanapą, zamykając się na wszelkie bodźce z zewnątrz.

Wreszcie chwila upragnionego spokoju.

Wilki nie znają czegoś takiego jak impreza na poziomie. Zachowują się jak dzikie zwierzęta spuszczone z łańcuchów. Skowyczą, warczą i gryzą wszystko, co pojawi się na ich terenie. Nie wytrzymałbym częstszych spotkań z nimi. Zawsze potem nawiedzają mnie okropne migreny, ale... dzisiejsza noc przyniosła dodatkowe rozrywki.

Och tak... to była bardzo intrygująca atrakcja.

– Najmocniej przepraszam, panie Gambino. Spodziewałem się pana odrobinę później – tłumaczy nieśmiało, gdy wjeżdżamy na główną ulicę. – To się nie powtórzy.

– Będziemy mieć dodatkowy przystanek przy posterunku, a po pracy masz przetransportować ten motor na parking Gniazda Rozpusty. – Rzucam kluczki na siedzenie pasażera. – Jest to sprawa priorytetowa.

Przymykam powieki, przypominając sobie kobietę, która jest niczym nieokiełznany drapieżnik. Miałem nadzieję na milsze zakończenie tego wieczoru, lecz nie pozwolę jej uciec do swojej nory. Te zielonkawe tęczówki, przepełnione błyskawicami determinacji oraz złości, będą mnie nawiedzać po nocach, dopóki nie uda mi się jej złapać w objęcia. A na pewno mi się powiedzie. To tylko kwestia czasu, gdy posmakuję tej dzikości. Będzie słodka jak lukier czy ostra jak chili? A może... kwaśna jak cytryna, by wybudzić mnie z nierealnych marzeń?

– Dobry wieczór, panie Gambino. – Otwieram oczy na dźwięk męskiego głosu.

– Jak miło, że wreszcie pan do mnie dołączył – witam się z podinspektorem Nowakiem.

– Nie rozumiem, dlaczego chciał się pan ze mną spotkać właśnie dzisiaj. Przecież miesiąc temu już rozmawialiśmy o... ważnych sprawach – wyjawia tęgi mężczyzna, zaciskając z nerwów dłonie w pięści.

– Również mam problem ze zrozumieniem pewnych rzeczy. – Odwracam się w jego kierunku, a następnie rozpinam guzik marynarki. – Układ, który zawarliśmy, miał być korzystny dla obu stron, ale widzę, że jednak tak nie jest. Umówiliśmy się, że prostytucja zostanie ograniczona do moich biznesów, a Wilki będą grzecznie czyścić ulicę z dziwek oraz dilerów, którzy mi nie podlegają. Zajmujemy się wynoszeniem waszych śmieci, a wy zamiast nam podziękować, o każdej porze dnia i nocy utrudniacie mi życie.

– To nie jest tak – usiłuje wtrącić tamten.

– Jeszcze nie skończyłem – przerywam mu śmiało. – Pańscy koledzy weszli do moich agencji turystycznych, zachowując się, jakbyśmy w pudełkach na dokumenty kryli fragmenty ciał, a potem podrzucili narkotyki, gdy nie znaleźli odpowiednich papierów na poparcie tezy, że... – powoli naciskam przycisk na klamce, otwierając tym samym ukryty schowek na środku kanapy – ...porywamy kobiety oraz przerzucamy je jako seksualne niewolnice. Później próbowali połączyć to z siecią hoteli, gdzie według nich prowadzę domy publiczne.

Bez dwóch zdań mieli rację. Każda z tych firm zajmowała się prostytucją. O wiele ekskluzywniejszą niż w Gnieździe Rozpusty, ale wszystko było idealnie ukryte w dokumentach. Mógłbym przymknąć oko na te ostatnie interwencje, lecz granica została przekroczona, kiedy usłyszałem, że zmuszam kobiety do sprzedawania się.

Przy moim nazwisku widnieje długa lista grzechów, nie pozwolę jednak, by się wydłużyła o kolejny, szczególnie tak obrzydliwy.

Sięgam po butelkę schłodzonego białego wina oraz pojedynczy kieliszek, ponieważ nie mam zamiaru dzielić się z nim nawet kropelką tego trunku.

W ramionach mafii (ZOSTANIE WYDANY)Where stories live. Discover now