𝟎𝟏𝟗 | ❝𝐅𝐎𝐑𝐁𝐈𝐃𝐃𝐄𝐍 𝐊𝐈𝐒𝐒❞

349 39 11
                                    

━━━━━ ☾ ━━━━━

IRENE, MOCNIEJ ZACISNĘŁA PASY.

Musiała mieć pewność, że Steven jej przypadkiem nigdzie nie spadnie. Jakby coś sobie zrobił, to Khonshu już by mu nie pomógł, a teren pod ziemią, może być naprawdę zdradliwy. Kucając, założyła mu szelki, podczas gdy brunet, spojrzał na nią w dół.

— Czuję się, jakbym czekał na to, całe swoje życie. — odrzekł, jednak prędko się poprawił, zdając sobie sprawę, że mogło to z lekka źle zabrzmieć. — Mam na myśli, na tą przygodę. — mruknął, na co Irene cicho się zaśmiała, wstając do pionu.

— Domyślam się. Ludzkie pragnienie, to zazwyczaj coś, czego człowiek jeszcze dotąd nie posiadał. — stwierdziła, zacieśniając szelki.

Spojrzała na Stevena, łapiąc z nim kontakt wzrokowy, co sprawiło, że na chwilę, zamarła w bezruchu. Nie wiedziała, co ją napadło. Czy była to tęsknota za Marciem, który jak zwykle, wolał się chować, mając nadzieję, że ona odejdzie i da mu działać na własną rękę? Czy raczej była to obawa, że kiedy to wszystko się skończy, straci nie tylko Spectora, ale i Stevena, gdy ten zdecyduje się wrócić do Londynu, do swojego życia? Lubiła go i naprawdę jej na nim zależało, ale to jednak o Marca, martwiła się najmocniej. I naprawdę, nie miała bladego pojęcia co jej strzeliło do głowy, gdy zbliżyła się do bruneta.

Na szczęście, Steven zachował resztki rozsądku, prędko się odsuwając, choć w panice, powiedział coś, czego Irene, miała nie wiedzieć.

— Marc, próbuje chronić cię przed Khonshu. — wypalił bez chwili namysłu, szokując tym brunetkę. Ze zmarszczonymi brwiami, spojrzała na niego jak na kosmitę, stawiając krok do tyłu.

— Co? — spytała z niedowierzaniem, a Steven, zamiast zamilknąć i zakończyć ten temat, gadał dalej. Na co Marc, nie mając innego wyjścia, mentalnie, przywalił sobie w czoło, nie mogąc w to uwierzyć.

— Dlatego starał się ciebie odtrącić. Uważa, że Khonshu chce cię mieć za swojego awatara. I Marc, nie ma zamiaru do tego dopuścić. Przepraszam, ale sądziłem, że powinnaś o tym wiedzieć. — Irene, szerzej otworzyła oczy, opierając się o kamień. Przez myśl, przeszło jej, że być może ma zawał, jednak odrzuciła tę ewentualność na bok. Po prostu, tego wszystkiego, jak na jeden raz, było za dużo. — Wybacz.

— Czemu mówisz mi to, akurat teraz? — to pytanie, nurtowało ją najbardziej.

Znając Marca, ten nigdy by jej o tym nie powiedział. Prawdopodobieństwo, że Steven się wygada, było większe, tylko czemu akurat teraz? Czemu wybrał akurat ten moment, kiedy wszystko zaczynało się walić? Musieli dotrzeć do grobowca Ammit jako pierwsi i brunetka wątpiła, że uda im się to zrobić, jeśli w pełni nie skupią się na misji. Ta nowo nabyta informacja, jedynie dolewała oliwy do ognia, dopisując kolejny problem, na liście zmartwień Laurent.

— Nie wiem. Po prostu uznałem, że powinnaś wiedzieć. — przez ton jego głosu, była w stanie stwierdzić, że nie zrobił tego specjalnie. Jedynie chciał, by znała prawdę, lecz prędko przekonał się o tym, że nie był to raczej odpowiedni moment.

— Cóż, nie on o tym decyduje. Nie wiem, ile razy jeszcze mam mu to powiedzieć, ale nie potrzebuję ochrony. Jedyne czego chcę, to żeby był ze mną szczery. — prychnęła, przypinając linę do szelek Stevena, a chwilę później, kolejną do swoich.

𝗯𝘂𝗿𝗻 𝗶𝘁        𝗠𝗢𝗢𝗡 𝗞𝗡𝗜𝗚𝗛𝗧 ✓Where stories live. Discover now